PO CZĘSTOCHOWSKU – KOMENTARZ SUBIEKTYWNY
W Częstochowie trwa burzliwa dyskusja na temat zbliżającego się wielkimi krokami remontu I i II odcinka Alei Najświętszej Maryi Panny oraz placu Biegańskiego. Prace mają ruszyć już we wrześniu. Zachować ruch samochodowy czy utworzyć deptak? Zaplanowany wizerunek najbardziej reprezentacyjnej arterii naszego miasta jest udany czy nie do końca? Tym razem o innym aspekcie sprawy.
Duże inwestycje w Częstochowie w ostatnich latach dużo zmian już podczas trwania prac. Jedna była – i w perspektywie bieżących planów nadal jest – dość niepokojąca. Chodzi o przeznaczone na nie pieniądze, na które zapotrzebowanie w miarę postępów w budowie regularnie wzrastało.
Posłużę się dwoma przykładami: III odcinkiem Alei NMP oraz tzw. „kamienicą kupiecką”. W obu przypadkach ostateczny koszt modernizacji wzrósł o około połowę względem pierwotnych zamierzeń. A mówimy tu o kilkunastu milionach złotych. Co więcej, przy pierwszym z wymienionych remontów ekspert z Krakowa wytknęła szereg niezgodności proceduralnych, ale to inna kwestia.
Mechanizm jest prosty. Radni otrzymują pomysł inwestycji, która ma miastu przysporzyć w założeniu sporo splendoru. Zgłaszają swoje wnioski, są gotowi na debatę na temat całokształtu. Ale projekt zatwierdzają. Po czym z biegiem kolejnych miesięcy są im przedkładane projekty uchwał ze zmianami w budżecie Częstochowy, które mają zapewnić nowe, wynikłe już podczas prac koszty. Rajcy zgłaszają wątpliwości, wyrażają swoje niezadowolenie z faktu, że kolejna inwestycja od początku była niedoszacowana. Nie mając jednak innego wyjścia, poprawki zatwierdzają. Nikt przecież nie chciałby, aby spektakularna inwestycja zakończyła się spektakularną klęską.
Tym razem skutki mogą być diametralnie większe. Nie chodzi o „tylko” kilkanaście milionów i to, że radni będą mieli praktycznie związane ręce, bo zostaną postawieni przed faktem dokonanym. Bieżąca modernizacja ma pochłonąć w sumie ponad 60 mln zł, z czego ok. 33,5 mln ze środków unijnych. Stabilność budżetu naszego miasta już teraz pozostawia wiele do życzenia, zadłużenie grubo przekroczyło 300 mln zł. Ponadto na ostatniej sesji Rady Miasta prezydent Tadeusz Wrona otrzymał zielone światło na zaciągnięcie kolejnych kredytów, na łączną sumę 250 mln zł do 2012 r.
Wszystkie wymienione aspekty stawiają sporo znaków zapytania co do prowadzonej w Częstochowie polityki. Pojęcie „gospodarność” wydaje się mieć z nią niewiele wspólnego. Analogiczne zachowanie proporcji – wielce prawdopodobne, a na pewno niewykluczone – do podanych wyżej inwestycji, w przypadku mającej się rozpocząć we wrześniu modernizacji, jest wysoce niepożądane, a wyniknięcie z niego możliwych przecież konsekwencji – wręcz całkowicie zgubne dla naszego miasta.
TADEUSZ DOŁĘGA