W domu i na świecie – RYSZRAD BARANOWSKI
Gdy z racji świątecznego lenistwa człowiek naogląda się filmów (Osaczeni, Drakula, Odwet, Naga spluwa, Egoiści, Rzeka śmierci, Ucieczka donikąd i jeszcze paręnaście takich kawałków do wyboru), to przychodzą mu do głowy myśli mądre, głupie i takie sobie. Jednym z lepszych konceptów popisał się nasz były Naczelny, który podczas redakcyjnego “jajeczka” zaproponował druk na tych łamach programów telewizyjnych sprzed 30 lat – z czasów radiokomitetowej prezesury Macieja Szczepańskiego. Pomysł tylko z pozoru jest absurdalny, gdyż zahacza o najważniejszą funkcję publicznych środków przekazu: misję społeczną i kulturową, co zresztą na jedno wychodzi.
Sprawa nabiera palącej aktualności z powodu próby przywrócenia obowiązkowego abonamentu i wdawania się telewizji w bój ze stacjami komercyjnymi. Pierwszą odsłoną tej walki była próba wykiwania Polsatu z wyłączności na transmisje mistrzostw świata w futbolu, gdyż rzekomo prawo do oglądania meczów należy się każdemu. Gdy się to nie udało, TVP odcięła swój sygnał dla platformy cyfrowej Zygmunta Solorza. Teraz, wspierana przez Sejm, rząd i posłusznych mu członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, dąży do całkowitego wykoszenia konkurencji.
Taka pokusa nie jest niczym nowym, gdyż temat był ćwiczony w wielu krajach Europy, gdzie państwowemu monopoliście przybywała prywatna konkurencja. Najbardziej elegancko nowy ład w eterze przyjął się w Niemczech, gdzie potężny wówczas koncern RTL gładko wpasował się w urzędową poprawność państwowych kanałów ARD i ZDF. Mimo jasnych regulacji prawnych dochodziło tam, i dochodzi, do spektakularnych bankructw nadawców niepublicznych. Dużo gorzej (zupełnie jak u nas!) przedstawia się sytuacja we Włoszech, gdzie państwowa telewizja RAI podjęła wyścig z powstałym w latach siedemdziesiątych Mediasetem dzisiejszego premiera Silvio Berlusconiego. RAI nadaje dziesiątki teleturniejów, składanek estradowych czy pokazów mody – wszystko zalane falą reklamy. O “misji” dawno tam zapomniano, czego przykładem jest dziennik telewizyjny (Telegiornale), skromniutki i prawie pozbawiony materiałów filmowych. Na podobny profil są skazani widzowie francuskiej “piątki”, montowanej dla zagranicy z kanałów krajowych. Najsmutniejszy jest jednak upadek zasad w cieszącej się zawsze uznaniem telewizji brytyjskiej. Nowy kanał BBC Choice nadawany z satelity chce się stać państwową “Trójką” (za 50 milionów funtów) a dziś specjalizuje się w plotkach z planu filmów porno, rozważaniami na temat fetyszyzmu i publicznych toalet oraz – jakże by inaczej – w teleturniejach. Protestują przeciw temu widzowie, zmuszani pod karą więzienia do opłacania abonamentu.
Nie będzie żadnym odkryciem, że nasza, za przeproszeniem publiczna, telewizja zmierza w tym samym kierunku. Przymusowa opłata pobierana przez inkasenta elektrowni ma w szumnych zapowiedziach zapewnić pełnienie owej mitycznej misji, która kiedyś była sprawowana przez telewizję Szczepańskiego. Rozsierdzony pomysłami KRRiTV b. prezes TVN Mariusz Walter też zażądał dotacji “na misyjność” dla swojej stacji. Cały bałagan wynika z braku zasad: jak abonament, to nie ma reklamy, jak jest reklama to brak abonamentu. Wyruszenie TVP na komercyjną wojnę oznacza dla nas w pierwszym rzędzie zepchnięcie ambitnych pozycji programowych poza główne pasmo oglądalności a zaraz potem ich likwidację. Już słychać o planach zwolnienia tysiąca ludzi, którzy dziś przygotowują np. materiały lokalne w rodzaju częstochowskiego “Z krukiem w herbie”. Z tzw. ramówki będą znikać pogłębione debaty i publicystyka interwencyjna, tak jak dawno już nie można obejrzeć czołowych pozycji z historii kina albo reportaży robionych przez naszych dokumentalistów.
W telewizji lat siedemdziesiątych praktycznie była tylko reklama ustroju, którą starano się ograniczyć do rozsądnych rozmiarów. Cała reszta to była misja i misja… Dlatego z takim zrozumieniem przyjęliśmy propozycję druku TAMTYCH programów.
ryszardbaranowski@poczta.onet.pl
RYSZRAD BARANOWSKI