MAŁA KROPKA. Skutki „końca historii”


Putin, po rozpadzie ZSSR i zjednoczeniu Niemiec, szyderczo powiedział, że to katastrofa dla Świata. Nie
dla Rosji, dla Świata.

 

Miał Putin zapewne na myśli, fakt, iż układ dwubiegunowy – równoczesnego istnienia USA i sowieckiej Rosji – odpowiedzialny za globalny pokój – się sprawdził. Być może Putin przeczuł, że pojawią się
mędrki w rodzaju Fukuyamy, którzy zgodnym chórem obwieszczą, iż nastąpił koniec historii. A może Putin założył, że to Stany Zjednoczone nie dostrzegą tego balastu – fetysza „końca historii” i nie zareagują
adekwatnie na: cywilizacyjny wybuch potęgi Chin; pojawienie się największej światowej populacji
– Indii; na konsekwentne parcie Niemiec, by z gruzów Unii Europejskiej powstało niemieckie
super-państwo; czy na mocarstwowe dąsy – Francji i Wielkiej Brytanii.
Koniec końców, nigdy nie było końca historii, a po roku 1990 to pani Historia pełną parą wzięła się do
roboty i doprowadziła do tego, że najważniejsi politycy mówią dzisiaj otwarcie o realnej groźbie wybuchu
III wojny światowej. A to może oznaczać ten właściwy, czyli ostateczny koniec historii.
Grozie naszych czasów odpowiedzialnie wychodzi naprzeciw prezydent Donald Trump. Stany Zjednoczone
wreszcie robią to, co należy, czyli to, co od nich zależy.
SZYMON GIŻYŃSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *