Prezydent Trump w przeciwieństwie do Bidena zrozumiał, że wojna na Ukrainie toczy się we wspólnym interesie Niemiec i Rosji. Gdyby wojna rosyjsko-ukraińska trwała kilka tygodni bądź nawet miesięcy, stanowiłaby powtórkę wojny zakończonej formatem normandzkim i rokowaniami mińskimi, a zyski polityczne Niemiec byłyby połowiczne.

Obecna wojna rosyjsko-ukraińska, już ponad 3-letnia, ma rangę i stawkę globalnej rozgrywki geopolitycznej. Niemcy i Rosja zaczęły robić geopolitykę w dobrze skorelowanym wspólnym interesie, tym razem gospodarując bezcennym geopolitycznym surowcem, jakim jest czas. To czas potrzebny Niemcom do podyktowania Unii Europejskiej dominanty w postaci ustanowienia niemieckiego superpaństwa i jednocześnie czas potrzebny Rosji do przesterowania jej gospodarki na potrzeby permanentnej, kompletnej wojennej machiny.
Dlatego Trump postanowił natychmiast zrobić geopolitykę własną, czyli amerykańską, i precyzyjnie uderzył w najczulszy punkt. Skoro wojna na Ukrainie napędza geopolityczne interesy jednocześnie Niemiec i Rosji, to należy ją bez najmniejszej zwłoki zakończyć.
Czy decyzja prezydenta Trumpa jest korzystna dla Polski? Tak, ponieważ utrudnia prezydentowi Zełenskiemu dalsze protekcjonalne i instrumentalne traktowanie naszego kraju przy jednoczesnym forytowaniu Niemiec jako rzekomego gwaranta ukraińskich interesów. Dodać trzeba, że każde lewarowanie Zełenskiego ze strony niemieckich polityków, z kanclerzem Scholzem na czele, choćby najbardziej cyniczne, jest zawsze wymierzone w polskie interesy.
Geopolityka uprawiana przez prezydenta Trumpa na rzecz ustania wojny na Ukrainie ma wymiar nie tylko europejski, lecz także wyraziście globalny. Mowa oczywiście o skutkach polityki prezydenta USA dla porozumienia BRICS, które pozbawione bezpośredniego kontekstu wojny na Ukrainie będzie podlegać procesowi dalszej pragmatyzacji. Czy jest to okoliczność korzystna także dla Polski? Jak najbardziej.
Szymon Giżyński