By zrealizować cel zawarty w tytule mojego felietonu – Niemcy, tym razem, nie używają siły wojennej machiny lecz, równie bezwzględnie: siły biurokratyczno-instytucjonalnego przymusu, nawet wcale nie maskując niemieckich – imperialno-mocarstwowych – zakusów.
Tym samym Niemcy narażają na szwank reputację swego kultowego kanclerza Konrada Adenauera wraz z gronem tzw. Ojców Założycieli, wystawiających europejskie narody na oszukańczy lep obietnicy budowy wspólnoty – jako Europy Ojczyzn i niepodległych państw.
Znakomity polski pisarz polityczny Ignacy Matuszewski tak pisał o czasach i osobie największego „zdobywcy” w dziejach Niemiec – Adolfa Hitlera: „Zdobyli Europę, lecz nie zdobyli się na koncepcję europejską. Umieli niszczyć – ale nie wiedzieli, co mają budować. Zdobywczość Hitlera to była zdobywczość impotenta /…/. Wystarczyło raz spotkać tego, kto się nie poddaje – jak Hitler spotkał Polskę – aby polityka oparta na wierze w ludzkie tchórzostwo okazała się nic niewarta.”
Kończę, nader i jakże aktualną, trawestacją fragmentu z pism Ignacego Matuszewskiego (źródło: „Nowy Świat”, 2 IV 1945): „Dlatego to, co się staje dzisiaj z Niemcami – to nie jest „Zmierzch bogów”. Nie ma bogów w niemieckiej świątyni.”