Jan Parys na początku swego artykułu „Friedrich Merz i Europa”, zamieszczonego w tygodniku „Sieci”, pisze: „Polska jest sąsiadem Niemiec, czyli największej gospodarki europejskiej. Nasze życie ekonomiczne zależy od jej stanu bardziej, niż innych państw członkowskich UE. To, jakie pomysły na Unię ma urząd kanclerski w Berlinie, nie jest nam obojętne.”
![](https://gazetacz.com.pl/wp-content/uploads/2025/02/szymon.jpg)
Trudno – z takim neutralnym opisem – się nie zgodzić. Wypada jednakże nazwać istotę rzeczy po imieniu. Polska, począwszy od swego formalnego wstąpienia do Unii Europejskiej stała się największym łupem Niemiec; najpoważniejszy zaś kandydat do objęcia urzędu kanclerskiego – po wyborach w lutym br. – szef CDU Friedrich Merz będzie zapewne robić wszystko, by z tego imponującego – kosztem Polski – dorobku Niemiec nic nie utracić; przeciwnie – dodać, ile się tylko da.
Dlatego wektor funkcjonowania Unii Europejskiej pozostanie ten sam. Będzie nim: dobro i interes Niemiec.
Jan Parys z taką opinią się zapewne nie zgadza, skoro z nutą nadziei pisze: „Jeśli Friedrich Merz chce ratować Unię Europejską, czeka go wiele pracy.”
Przypomina to sytuację na Kubie, kiedy Fidel Castro, w trakcie kolejnego kryzysu mówił, pod koniec ośmiogodzinnego wiecu, do ludu Hawany: „Skoro my zepsuliśmy, to tylko my wiemy jak to naprawić. Dlatego będziemy rządzić nadal.”
1 komentarz
Panie Szymonie, pozdrawiam serdecznie.