Telekomunikacja Polska, dbając niewątpliwie o swoich klientów, zafundowała im nie lada prezent. Zlikwidowała w ramach redukcji etatów Biura Obsługi Klientów w wielu miastach, między innymi w Lublińcu. Chcąc teraz wyjaśnić nieścisłości, trzeba wybrać się do Częstochowy. Tak więc wszystkich, nawet chorych i niepełnosprawnych TP S.A. “zaprasza” na wycieczkę. A potem w ramach lekcji historii przypomina nam czasy kolejek, bowiem przy każdym biurze, bądź to na ulicy Kopernika, Kilińskiego czy Lechonia, czekają na klientów niespodzianki – kolejki długie, barwne i głośne. Telekomunikacja doszła jednak do wniosku, że kolejki są jeszcze za małe i dlatego już od listopada br. w Częstochowie będzie działało tylko jedno biuro obsługi klienta przy ulicy Kilińskiego 153.
Telekomunikacja Polska, dbając niewątpliwie o swoich klientów, zafundowała im nie lada prezent. Zlikwidowała w ramach redukcji etatów Biura Obsługi Klientów w wielu miastach, między innymi w Lublińcu. Chcąc teraz wyjaśnić nieścisłości, trzeba wybrać się do Częstochowy. Tak więc wszystkich, nawet chorych i niepełnosprawnych TP S.A. “zaprasza” na wycieczkę. A potem w ramach lekcji historii przypomina nam czasy kolejek, bowiem przy każdym biurze, bądź to na ulicy Kopernika, Kilińskiego czy Lechonia, czekają na klientów niespodzianki – kolejki długie, barwne i głośne. Telekomunikacja doszła jednak do wniosku, że kolejki są jeszcze za małe i dlatego już od listopada br. w Częstochowie będzie działało tylko jedno biuro obsługi klienta przy ulicy Kilińskiego 153.
Rozumiem, że firma szuka oszczędności, ale zupełnie nie rozumiem, czemu kosztem zwykłych ludzi, którym często brakuje pieniędzy na utrzymanie. TP S.A. ma niski poziom honoru i uczciwości. Jej usługi rosną w tempie astronomicznym, a swoich klientów zmusza do absurdalnych wydatków. Bo, jak nazwać fakt, gdy mieszkaniec Lublińca, by wyjaśnić sprawę odbioru 10 zł, musi jechać do Częstochowy i płacić za benzynę albo bilety dwa razy więcej. Ktoś taki oczywiście zrezygnuje z jazdy i procedury wyjaśnień, bo gra nie jest warta świeczki. I pieniądze pozostają na koncie Telekomunikacji.
Czy takie postępowanie jest normalne, czy aby TP S.A. w swoim rozwoju nie cofnęła się do lat komunizmu, gdzie wprawdzie głośno wołano: “Klient nasz pan!”, jednak w praktyce klient okazywał się intruzem?
MAREK BIAŁAS