To pieszy jest zobowiązany do obserwowania ruchu ulicznego i musi przewidzieć zamiary kierowcy. Do takiego wniosku doszedł biegły sądowy analizujący wypadek, w którym prowadząca pojazd kobieta potrąciła pieszą przy przechodzeniu przez ulicę w miejscu dozwolonym.
75-letnia Krystyna Jerczyńska do czasu wypadku była pełnosprawna i samodzielna. Dzisiaj jest uzależniona od pomocy innych. Ma kłopoty z chodzeniem, brakuje jej sił, by wykonywać podstawowe prace domowe. Musi zażywać tony lekarstw, w tym bezustannie środki przeciwbólowe. – Teraz jest wrakiem, unieruchomionym w domu, a była sprawna i samodzielna – zeznawały w Sądzie Rejonowym, gdzie od ponad roku toczy się sprawa, znajome poszkodowanej Krystyna Gajcer i Jadwiga Borkowska, które wezwano na świadków.
Zdarzenie, tak nieszczęśliwie zakończone dla pani Jerczyńskiej, miało miejsce 30 lipca 2007 roku na skrzyżowaniu ul. Racławickiej z ul. Dąbrowskiego.
Krystyna Jerczyńska, wracając z zakupów z Al. NMP, przechodziła przez jezdnię, gdy najechał na nią Mercedes Vito, kierowany przez Monikę P. Potrącona tak opisuje wypadek: – Na ul. Racławickiej stał rząd samochodów, jeden za drugim, które chciały włączyć się do ruchu w ul. Dąbrowskiego. Postanowiłam przejść przed pierwszym autem, to wydało mi się jak najbardziej uzasadnione z punktu widzenia bezpieczeństwa ruchu drogowego. Wolnym krokiem weszłam przed pojazd, gdy nagle on ruszył. Potrącił mnie i upadłam na ulicę. Samochód nie zatrzymał się od razu, uderzył w lewe kolano, nie mogłam się podnieść.
Podejrzana Monika P. nie przyznaje się do winy. – Zobaczyłam, jak z prawej strony tuż przed auto wchodzi starsza pani, od razu gwałtownie przyhamowałam. Kobieta znajdowała się na wysokości prawego przedniego narożnika, nie potrąciłam jej, bo mój samochód już stał. Nie poczułam, abym uderzyła w nią. Niemniej w pewnym momencie zobaczyłam, jak się przewraca – zeznała.
Sąd poprosił o opinię biegłych sądowych – na wniosek poszkodowanej doktora, oskarżonej – biegłego drogowego. Werdykt lekarski wydał dr Jerzy Piwowarski. Uznał, że obrażenia powypadkowe spowodowały średni uszczerbek na zdrowiu Krystyny Jerczyńskiej. Poszkodowana zakwestionowała opinię jako całkowicie nieodpowiadającą rzeczywistości i dla niej krzywdzącą. „Przed wypadkiem robiłam wszystko sama. Teraz jestem kaleką i wrakiem. Nie mogę przez dłuższą chwilę chodzić, siedzieć i stać. Tylko pozycja leżąca przynosi mi ulgę. Nie mogę nic zrobić wokół siebie – posprzątać, ugotować, wyprać, podnieść, zrobić zakupów. Jestem uzależniona od pomocy osób trzecich, a byłam pełnosprawna” – napisała w odwołaniu do Sądu.
Na temat okoliczności zajścia wypadku wypowiedział się biegły Sądu Okręgowego Wiesław Najgebauer. Jego ocena jest mocno zastanawiająca. Rzeczoznawca uznał, że, choć brak jednoznacznego materiału dowodowego, winną wypadku jest Krystyna Jerczyńska. Słowa oskarżonej Moniki P. „Nie poczułam, abym uderzyła w tę kobietę” przyjął za pewnik przemawiający na jej korzyć, natomiast za niespójne uznał zeznania poszkodowanej Jerczyńskiej, która jakoby nie pamiętała, w którą część ciała uderzył ją pojazd. Sugeruje również, że piesza straciła równowagę i sama się przewróciła schodząc z 25-centymetrowego krawężnika. (Ten argument zdumiewa, gdyż połączenie chodnika z jezdnią jest bezkrawężnikowe, nawet dostosowane do potrzeb niepełnosprawnych osób – przyp. red.). W dalszym toku rozumowania przyjmuje tezę, że to piesza powinna z wielką bacznością przyglądać się prowadzącej samochód i odszyfrować jej zamierzenia. „Zasadniczym błędem ze strony pokrzywdzonej było to, że przechodząc przez jezdnię na skrzyżowaniu, na którym nie było wyznaczonego przejścia dla pieszych (Sic! Brak pasów w tym miejscu to skandal, gdyż miejsce to od niepamiętnych czasów służy pieszym – przyp. red.), nie zachowała szczególnej ostrożności i nie upewniła się, czy kierująca zauważyła ją i ustąpi jej pierwszeństwa. Piesza nie powinna wchodzić na jezdnię obchodząc samochód z przodu stojący jako pierwszy zamierzający wyjechać na skrzyżowanie, gdyż powinna przewidzieć, że uwaga kierującej samochodem była skupiona na pojazdach nadjeżdżających z lewej strony” –można przeczytać w opinii. Biegły Najgebauer całkowicie usprawiedliwia oskarżoną. Stwierdza, że Monika P. nie naruszyła zasad bezpieczeństwa i nie przyczyniła się do wypadku drogowego. „Z zeznań Krystyny Jerczyńskiej i okoliczności wypadku nie wynika, aby kierująca samochodem mogła przewidzieć, iż dorosła piesza nie będzie stosować się do obowiązujących przepisów i wbrew zasadom bezpieczeństwa będzie przechodzić przed jej pojazdem. Zgodnie z art. 4. ustawy „prawo o ruchu drogowym” każdy uczestnik ma prawo liczyć, że inni uczestnicy tego ruchu przestrzegają przepisów, chyba że okoliczności wskazują na inną możliwość” – argumentuje swój pogląd rzeczoznawca.
Opinia biegłego Najgebaurea wzburzyła Krystynę Jerczyńską. Skierowała do Sądu kolejny wniosek, w którym wykazuje szereg nieścisłości w ocenie, głównie dotyczących zeznań oskarżonej Moniki P. i jednostronnej interpretacji przepisów ruchu drogowego o zachowaniu się jego uczestników na jezdni. „Biegły Wiesław Najgebauer stwierdza, że swoim zachowaniem spowodowałam zaistnienie wypadku drogowego, a Monika P. kierująca samochodem nie naruszyła zasad bezpieczeństwa. (…) Dlatego że kierująca nie przewidziała i nie zwróciła uwagi, jak tego wymaga art. 2.22. ustawy „Prawo o ruchu drogowym”, to nie ma w tym żadnej widny z jej strony, tylko wyłącznie z mojej. Stwierdzenie to jest krzywdzące dla mnie i niezgodne z prawdą, podobnie jak insynuacja, że miałam problemy z chodzeniem” – konkluduje w piśmie Krystyna Jerczyńska.
Sędzia przewodnicząca Justyna Borecka, po wysłuchaniu świadków – Krystyny Gajcer i Jadwigi Borkowskiej – wyznaczyła kolejną rozprawę na sierpień br., na której z uwagi na sprzeczności skonfrontowani zostaną biegli.
Rzecznik prasowy MZD Marta Górska wyjaśnia, że ul. Racławicka jest drogą gminną i nie ma konieczności oznakowania na niej przejścia dla pieszych. Czy jednak jest to usprawiedliwienie dla instytucji odpowiedzialnej za stan miejskich dróg? Brak pasów w miejscu, gdzie piesi muszą przejść przez jezdnię, bo nie mają innej możliwości,gdzie ruch przechodniów jest przez cały dzień natężony (w pobliżu znajduje się wiele instytucji miejskich i lokali gastronomiczno-usługowych), to skandal. Zdrowy rozsądek nakazuje, by poza regułami legislacji, kierować się jeszcze ważniejszą kwestią, czyli zapewnieniem bezpieczeń−
stwa pieszym. Pani rzecznik mówi również, że mogą oni przekraczać jezdnię w miejscach nieoznakowanych, lecz pierwszeństwo mają tam samochody. To kolejny paradoks prawny wywołujący nieporozumienia skutkujące wypadkami. W Częstochowie większość ulic to drogi gminne, idąc torem myślenia MZD, w naszym mieście na większości jezdni nie powinno być pasów. UG
URSZULA GIŻYŃSKA