Prezydent Tadeusz Wrona głosi, i powtarzają za nim niektórzy usłużni dziennikarze, iż osiągnięciem jego kadencji jest oddłużenie Częstochowy. Tymczasem zadłużenie naszego miasta pod rządami Wrony wzrosło, i to znacznie
Gdy w 2002 roku Tadeusz Wrona obejmował Urząd Miasta, dziedziczył po prezydencie Wiesławie Marasie dług w wysokości 146 mln zł – i w szyderczej krytyce nie zostawiał na swym poprzedniku suchej nitki. Gdy tymczasem sam kończy kadencję zostawia Częstochowę z 214 mln długów i bardzo niekorzystnymi zobowiązaniami na przyszłość.
Pod zarządem prezydenta Wrony zadłużenie miasta rosło z roku na rok. W 2003 wyniosło 165 mln, w 2004 – 170 mln, w 2005 – już 186 mln, a rok 2006 skończy się, wspomnianymi wcześniej, minimum – 214 mln.
Jeszcze gorzej wyglądają prognozy na najbliższe lata. Tylko w wyniku polityki finansowej prezydenta Wrony, według analityków, zadłużenie Częstochowy wyniesie, dla przykładu, w 2007 roku – 255 mln; w 2008 – 280 mln; w 2009 – 294 mln; w 2010 – 306 mln; w 2011 – 308 mln; w 2012 – 307 mln.
Hojną ręką prezydent Wrona zaciągał też kredyty: w 2002 roku – 6,6 mln zł; w 2003 – 40,1 mln; w 2004 – 38,9 mln; w 2005 – 58,9 mln; w 2006 – 61,2 mln zł. Razem czyni to kwotę prawie 206 mln zł. Do tego trzeba dodać 87 mln zł zaciągniętych na kilka najbliższych lat, w Europejskim Banku Inwestycyjnym. Łącznie: 292 mln pobranych przez prezydenta Wronę kredytów.
Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy? Jedną z nich, zapewne ta, iż w zgodnej opinii obserwatorów prezydent Tadeusz Wrona nie ma zbyt wiele czasu na zarządzanie miastem, a już sprawy finansowo-budżetowe niepomiernie go nudzą. Jednocześnie, paradoksalnie, prezydent Wrona i tutaj chce pociągać za sznurki, decydując o wszystkim. Dlatego kluczowy Wydział Finansowo-Księgowy podporządkował bezpośrednio sobie, a nie jak, na przykład, prezydenci innych dużych miast województwa śląskiego, postępując pragmatycznie – skarbnikowi urzędu.
/r./