Gorzki smak straconych lat (2)


Wspomnienia częstochowskich działaczy pierwszej “Solidarności” o jej początkach w roku 1980

Piotr Proszowski.: – Drodzy państwo, chciałbym, żebyśmy teraz od tragicznego romantyzmu wspomnień przeszli do realizmu dramatu grozy jaki zawisnął nad Polakami i Polską. Obiekty zła, obiekty ostrza protestu pozostały te same. Dominuje korupcja, nieuczciwość władzy, oszustwo i kłamstwo. Nastąpiła kumulacja zła na niespotykaną skalę, doprowadzona do perfekcji niszczenia społeczeństwa w porównaniu z prymitywizmem grupy najemników Kremla z roku 1981. Gdzie jest dziś Solidarność ta związkowa wspólnotowa, jednocząca, narodowa?
Zbigniew Bonarski: – Są to koszty naszej naiwności i łatwowierności. Z poprzedniej, pierwszej Solidarności, jak już wspomniano wynieśliśmy wiarę, że delegat, przedstawiciel nasz, członek Solidarności jest nieskazitelnie czysty. Uczciwy. Jak kryształ. Siłą rozpędu niejako wierzyliśmy, że przedstawiciele nowej Solidarności, tej postokrągłostołowej, będą tacy sami, że załatwią nasze sprawy. Okazało się, że była to tragiczna pomyłka. Oni, owszem, załatwiali ale swoje sprawy, a nas załatwili na amen. Tłumaczyli nam, że coś tam nie rozumiemy, że oni wiedzą lepiej. I to “lepiej” widać jak na dłoni. Niepotrzebnie tę idealistyczną wiarę w przedstawicieli z roku 1980 przenieśliśmy automatycznie na rok 1989. Uważam, że dziś Solidarność koncentrując się tylko na działalności związkowej musi być jednoznacznie zdecydowana, radykalna. Musimy wszelkimi sposobami powrócić do tamtej siły i mocy narodu. Narodu przebudzonego. Musimy się od podstaw zjednoczyć, aby uderzyć całą siłą.
P.P. – Dziś budzą się poszczególne zakłady pracy w paroksyzmie desperacji, w walce o rzeczywiście kromkę chleba dla dzieci, żony, rodziny. Są to przypadki pojedyncze. Łatwo do tych ludzi strzelać “pomylonymi” nabojami, łatwo wpuścić do zakładów na bezbronnych ludzi dzicz ochroniarską. Nowoczesna, na euro poziomie pacyfikacja, prawie bez ofiar, ale doszczętna. I znowu cicho. Gdzie jest solidarnościowe RAZEM? I czy w ogóle jeszcze kiedykolwiek będzie?
Z.B. – To będzie. I to już bardzo blisko. Jednoczyliśmy się z regionu z ludźmi w Myszkowie, gdzie wyrzucono ich z pracy. Szliśmy ulicami Myszkowa z transparentami. Ludzie, przechodnie – na początku trochę spłoszeni zaczęli się do nas przyłączać. Dochodzili do nas i ci wychodzący jeszcze z pracy. To są znaki, że budzi się zdeterminowana odwaga. Że zaczynamy być razem. Coraz częściej ludzie się jednoczą. Górnicy razem z pielęgniarkami. Do Wagonu w Ostrowie Wielkopolskim żeśmy pojechali, do PKS-u Kozienic, do Jedynki z Wrocławia. Jedziemy tam gdzie ludzi wyrzucają. I coraz więcej rozumie, że zaczynamy być razem – że musimy się wspólnie bronić. Po to “zrobiono” tyle związków zawodowych różnych odcieni i maści, żeby rozproszyć, rozbić Solidarność, zaorać. Nawet takie prawo stworzono, że jak się związki nie dogadają, to wtedy decyduje pracodawca. I to bezprawne prawo tworzy ten krwiożerczy, bezwzględny i cyniczny kapitalizm nowobogackich. Nienasyconych. Po trupach. Są to ludzie prymitywnego ducha. Nie inwestują w firmę, w ludzi, tylko w siebie. BMW, willa z basenem, łazienka z bidetem w którym, nie wiedząc co w tym czynić, myją głowy. Są jak mszyce i szarańcza. Najlepszym przykładem rozbijackiej polityki władz wobec Solidarności jest górnictwo. Tam w roku 1994 było już 15! piętnaście związków zawodowych. Jak trudno w takich warunkach o jedność.
Wojciech Rotarski – Nie ma dziś zomowców, nie ma pałek, nie ma sikawek. Jest natomiast coś o wiele gorszego tzw. mobing czyli terror psychiczny w pracy.
P.P. – O ile dobrze rozumiem jest to bezkarny terroryzm pracodawców wobec pracowników.
Z.B. – Najdokładniej tak. I jest on o wiele gorszy od łapanek, rewizji, aresztowań, pałowań. O wiele skuteczniejszy w niszczeniu człowieka. Pracownik zostaje z tym problemem sam. Może być zbesztany, upokorzony, niszczony, mogą go upokorzyć – mimo posiadanych kwalifikacji – najpodlejszą, najgorszą, najniżej płatną pracą. A pracy nie ma więc pracownik zastraszony, sterroryzowany, wylękniony podejmie każdą pracę. Będzie robił wszystko. Więc ludzie wpadają w chorobę, depresję, rozpacz. To jest coś niesamowitego. Kiedy patrzę na naszą historię tę od 1939 r. to wszystko układa się w logiczną całość. Stan wojenny był tu tylko epizodem. Zaczęło się od II wojny światowej i napaści na Polskę narodu niemieckiego i sowietów. Auschwitz-Birkenau, Katyń, Powstanie Warszawskie, skrytobójcze mordy tysięcy Polaków przez NKWD i UB po wojnie już. Chodziło im o wyniszczenie polskiego narodu, jego inteligencji. I kiedy patrzę na autorów i wykonawców stanu wojennego, na pseudo opozycjonistów, to jestem przekonany, że wprowadzając stan wojenny w Polsce oni już przygotowywali się do dzisiejszej sytuacji, do tej zdradzieckiej reprywatyzacji, by być pierwszymi, być wcześniej, szybciej. Oni, podejrzewam, znali już ten scenariusz, który dziś jest realizowany. By mogli mówić dziś tak samo, jak przez te wszystkie lata od 1945 r.: “wy tylko jesteście robotnikami, a my Polską i wami rządzimy” To było od dawien dawna przemyślane. Precyzyjnie i dokładnie.
P.P. – Z pana wypowiedzi można wysnuć taki wniosek, że okrągły stół jest wnukiem PKWN i okupacji sowieckiej w Polsce w latach 1945-1989 pod kryptonimem PEERELu, dzieckiem stanu wojennego, czy raczej młodszym bratem tego zbrodniczego zamachu.
Z.B. – Kompromis jest zawsze złem. Okrągły stół był kompromisem. Mniejszym – jak to mówią – złem.
P.P. – Jest to dramat naszych dziejów. Idąc tokiem pańskiego rozumowania można uznać, że Targowica też była kompromisem.
Bogumiła Krawczyk – I my mamy dziś skutki tych wszystkich dziejowych, historycznych kompromisów. Widać to dziś w polskich rodzinach, w zakładach pracy. Postępowanie pracodawców wobec niektórych pracowników często jest bezkarne. Prowadzi to do niepłacenia wynagrodzeń, bezprawnych zwolnień z pracy, nieprzestrzegania zasad socjalnych. Pracodawcy chcą wyciągnąć z pracownika największy, maksymalny zysk. Robione jest to bez choćby cienia zasad moralnych.
Józef Muskała – I u nas dzieje się coraz gorzej. Jest coraz mniej solidarności w naszej Solidarności. Tej zwykłej międzyludzkiej. “Zwijamy” nasze zdobycze demokracji wewnątrz związkowej. Krajowy Zjazd w Mielcu zniósł zasadę ograniczenia kadencyjności. Przedtem po dwóch kadencjach, trzeba było działaczowi pauzować. Dziś może startować dalej. Niektórym działaczom to zaszkodziło, bo zapominieli skąd wyszli. A jak była kadencyjność, to każdy miał respekt przed związkowym rozliczeniem, musiał mieć czyste sumienie przed wyborami. A dziś?
P.P. – Powrócił syndrom Lenina – wiecznie żywego wodza. Tym razem w Solidarności?
B.K. – Ja też uważam, że powinna być kadencyjność, bo byłaby to sytuacja higieniczna. Trzeba by się troszczyć o uczciwość działania, dlatego żeby móc z czystym sumieniem, po przerwie, znowu kandydować.
P.P. – Pozostając w zgodzie z wołaniem Jana Pawła II – “wypłyńcie na głębię, nie lękajcie się!, czy przewiduje pani powtórzenia się w naszej ojczyźnie Sierpnia 1980 roku?
B.K. – Ja chyba tego nie dożyję. Z pozycji Komisji Krajowej widać wyraźnie jak wygląda rzeczywistość. Zrywają się tylko ludzie w desperacji, kiedy walczą o miejsca pracy. Na razie są to zrywy w pojedynczych zakładach.
Z.B. – Dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi.
P.P. – Panie Zbigniewie to już nie jest rzeka, to jest ocean zła, który zalewa naród.
Z.B. – Tych samych nastrojów z roku 1980 już się nie da powtórzyć. Jestem jednak większym optymistą od mojej koleżanki. Na razie to co się dzieje w zakładach pracy to totalitarne zastraszenie… To ludzi przerasta. Jeszcze. Ale jest tak, że otwarta żebraczą dłoń żebrzącego o należną wypłatę, o ludzkie traktowanie, w pewnym momencie się zaciska. Czuje, znając naszą drogę związkową od 24 lat, że to się stanie szybciej niż przypuszczamy. W roku 80. też niejednokrotnie myśleliśmy, że sytuacje nas przerastają. A jednak powiodło się. Ten przykład jest w świadomości ludzi żywy, tak samo jak żywe są okrucieństwa stanu wojennego. Ale dziś to już uodpornienie. Dziś musimy walczyć o to by być Polakami w Polsce. Byśmy cenili nasz produkt. Bo jak będziemy produkować to będziemy pracować. Musimy dążyć do zmiany pokrętnego prawa, które na przykład nie zezwala przedstawicielom Zarządu Regionu na wejście do zakładu pracy, na negocjacje w sprawach ważnych dla załogi. Tak w majestacie prawa, złego prawa, rozmontowuje się siłę i dorobek prawny Solidarności. Ludzie już się budzą, wierzę, że obudzą się wkrótce. Mimo tego, że oficjalne i komercyjne media usiłują na Solidarność spuścić zasłonę milczenia. Tak jak media partyjne usiłują w roku 1980.
W.R. NSZZ Solidarność ogranicza się dziś tylko do pracy związkowej. Ma jednak wyniesione ze swojej historii wzniosłe dziedzictwo. Ma w sobie pewien depozyt. Przez długie lata był to ruch wolnościowy, narodowy, który dążył do wywalczenia Polsce i Polakom wolności i niepodległości.
P.P. – Czy to nie jest tak, że ów depozyt – testament pierwszej Solidarności stanowi obowiązek, powinność do wypełnienia dla tej dzisiejszej Solidarności?
W.R. – Oczywiście trzeba pokazać korzenie i powracać do nich. Pokazywać ludzi, prawdziwych bohaterów Solidarności, tych którzy ją tworzyli, oddawali za nią życie, skrytobójczo mordowani, stawali się banitami wypędzani z Ojczyzny.
B.K. – Tymczasem królują bezkarnie pracodawcy. Niezgodnie z prawem wyrzuca się liderów związkowych z pracy, na przykład w Lublinie, w zakładach Hetman czy w Przedsiębiorstwie Energetycznym Systemy Ciepłownicze w Częstochowie (dawny WPEC).
Z.B. – Musimy się obudzić. Walczyć o przywrócenie godności człowiekowi. Jak nacisnęliśmy groźbą protestów w listopadzie ub. roku Hausner ustąpił. A było to tylko w kilku miastach. A co będzie jeśli taką determinację pokaże cała Polska? Musi być pakt specjalny z nowo wybranymi posłami do parlamentu, który zagwarantuje osłonę dla najbiedniejszych. Musimy – tak jak mówi Ojciec Święty powrócić do źródeł. Nie słychać w mediach piosenki Pietrzaka, “Aby Polska była Polską”. Po co mówić teraz o Polsce, jak jesteśmy w Unii?! Polska będzie Polską, jak Polak będzie Polakiem w Polsce. I tak musi być. Inaczej zostaniemy niewolnikami. Tak jak nasi rodzice byli niewolnikami okupantów-sowietów, tak teraz będziemy niewolnikami Unii i będziemy niewolniczo pracować, za miskę soczewicy, tak jak już teraz pracujemy. Łzy się cisną do oczu, że młodzież jedzie do Anglii, do Skandynawii. Młodzież musi pracować w Ojczyźnie, na swoim zagonie i tu żyć. Trzeba dać im godnie żyć. Musimy tak jak w roku80. powiedzieć: Ma być tak i tak! Ma być nas setki tysięcy ludzi. Z silnym się liczą. Silnego się boją. A siłą ludzi jest wyjść i zademonstrować. Za Polską.
P.P. – Dziękuję Państwu za to spotkanie i wasze refleksje.

PIOTR PROSZOWSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *