Po przegranej w Gorzowie z Cuprum Stilonem 2:3, siatkarze Steam Hermapol Norwida Częstochowa z pewnością chcieli zrehabilitować się wygraną w następnym starciu. To miało miejsce w poniedziałek (2 grudnia). Wtedy „Błękitno-Granatowi” podejmowali gdańskiego Trefla. Niestety i tym razem częstochowianie – po ciężkiej rywalizacji – musieli uznać wyższość rywali.
Do tej potyczki gospodarze musieli przystąpić osłabieni, brakiem podstawowego rozgrywającego, Quinna Isaacsona. Amerykanin obecnie leczy kontuzję i nie wiadomo, kiedy powróci na parkiet. W związku z tym do składu awaryjnie powołany został Łukasz Żygadło. Aktualny dyrektor sportowy Norwida – z czasów zawodniczej kariery – grał właśnie na tej pozycji.
W pierwszym secie inicjatywa początkowo należała do miejscowych, którzy prowadzili 4:1. Później jednak gdańszczanie wyrównali stan (5:5). Następnie trwała walka punkt za punkt; do momentu, kiedy na tablicy świetlnej widniało 8:8. Potem trzy „oczka” z rzędu zgromadzili przybysze znad morza (11:8). Zespół Trefla nie utracił już wywalczonej przewagi. Norwid próbował jeszcze deptać przeciwnikom po piętach. W każdym razie goście nie zmarnowali swojej szansy, wygrywając 25:23.
Świadkami zaciętej konfrontacji zgromadzeni kibice w Hali Sportowej Częstochowa byli w drugiej odsłonie. W tej części batalii niemal cały czas rezultat oscylował w okolicach remisu. A nawet gdy któraś z ekip zyskiwała przewagę, nie wynosiła ona więcej niż dwa punkty. W końcu doszło do gry na przewagi. Emocje sięgały zenitu, kiedy wynik partii brzmiał 25:25. Wówczas jednak o sobie dał znać Milad Ebadipour i częstochowski team dalej był w grze. Później w ataku pomylił się reprezentant przyjezdnych Jakub Jarosz. Tym samym drużyna z „Dziewiątką” w herbie mogła cieszyć się z tryumfu (27:25).
Trzeciego seta lepiej rozpoczęli siatkarze z Pomorza – od prowadzenia 3:1, 4:2 oraz 5:3. Podopieczni Cezara Douglasa Silvy doprowadzili do wyrównania (5:5), po czym jednak ton w grze znów nadawali gdańscy zawodnicy (11:8). Z czasem jednak – na tablicy wyników – ponownie mieliśmy remis (14:14). Potem – już do końca odsłony – obserwowaliśmy absolutną walkę punkt za punkt. Toczyła się ona do stanu 24:24. Następnie skuteczny atak wykonał Moustapha M’baye, z racji czego zespół z Trójmiasta prowadził 25:24. Kolejna akcja to długa wymiana ciosów między obydwiema drużynami. W aut ostatecznie uderzył jednak Damian Kogut, co dało zwycięstwo Treflowi 26:24.
W czwartej odsłonie przewaga dość szybko znalazła się po stronie Steam Hemarpol Norwida (6:4). Goście jednak nie zamierzali się poddawać – wywalczyli cztery „oczka” pod rząd (8:6 dla Trefla). Po kilku akcjach był remis 13:13. Potem częstochowianie ponownie objęli prowadzenie, kontrolując przebieg wydarzeń na boisku. W efekcie siatkarze pod wodzą trenera Silvy pewnie ograli „Żółto-Czarnych” 25:19.
Udana czwarta partia mogła dawać nadzieje częstochowskim fanom, że „Błękitno-Granatowi” pójdą za ciosem i w tie-breaku przechylą szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Na to też mogło się zapowiadać, zwłaszcza że „Dziewiątka” prowadziła przed zmianą stron (4:2, 5:3, a także 6:4). Gdański team zniwelował jednak straty. Goście ruszyli do dalszej ofensywy, a sposobu zbytnio nie mógł na nich znaleźć nawet atakujący częstochowian, Patrik Indra. Po emocjonującej końcówce Trefl pokonał w piątym secie Norwida 15:13, a w całym spotkaniu 3:2.
Steam Hemarpol Norwid Częstochowa – Trefl Gdańsk 2:3 (23:25, 27:25, 24:26, 25:19, 13:15)
Norwid: Kowalski, Adamczyk, Lipiński, Ebadipour, Indra, Schmidt, Makoś (libero) oraz Borkowski, Popiela, Sługocki, Kogut
Trefl: Czerwiński, Kampa, Mordyl, M’Baye, Orczyk, Jarosz, Koyyka (libero) oraz Jorna, Nasewicz, Droszyński, Sobański
Norbert Giżyński
Foto.: Grzegorz Przygodziński