W piątą rocznicę śmierci częstochowskiego artysty malarza Jerzego Dudy-Gracza, po trzech latach przygotowań w Muzeum Częstochowskim przy ul. Katedralnej 8 (na drugim piętrze) otworzono autorską galerię artysty ph. „Urodziłem się w Częstochowie”. Niestety, tak doniosłe wydarzenie osnuła atmosfera skandalu.
W oryginalnym wnętrzu, według aranżacji Sabiny i Romana Lonty (ciemne ściany, olbrzymie lustra i punktowe oświetlenie obrazów reflektorami kadrowanymi) zawisło łącznie 31 obrazów artysty – 25 to własność fundacji „Conspero”, sprawującej opiekę nad dziedzictwem prof. Jerzego Dudy-Gracza, 5 jest własnością Muzeum Częstochowskiego. Ekspozycję łączy jedna idea. – Wszystkie obrazy związane są z Częstochową, opowiadają o związku artysty z rodzinnym miastem, które kochał, a przed którym ciągle uciekał – mówiła podczas konferencji prasowej w dniu wernisażu córka artysty Agata Duda-Gracz. Jak dodaje założeniem twórców wystawy ma być jej zmienność. – Chcielibyśmy, by to miejsce było żywe, nie miało charakteru muzeum – dodała Agata Duda-Gracz.
Główny aranżer projektu – Roman Lonty odciął się jednak publicznie od ostatecznej wersji ekspozycji. – Nie ponoszę odpowiedzialności za finalny efekt wystawy. Muzeum na własną rękę dokonało licznych zmian, burząc moją i żony koncepcję. Teraz aranżacja jest tragiczna, zamiast wizytówki wysokiej klasy mamy mierność. Nie wykorzystano całego potencjału malarstwa, prezentowane jest 30 procent tego co powinno być – mówił podczas konferencji prasowej Roman Lonty.
Wywód artysty wprowadził pewną dozę konsternacji, ale przez dłuższy czas był zbywany. Na zarzuty artysty nie reagowali ani dyrektor Janusz Jadczyk, ani prezydenta Tadeusza Wronę. Do czasu. Pod koniec zwiedzania wystawy dyrektor nie wytrzymał. – Już dość. Przygotował pan, wziął pieniądze, to jest pan za to odpowiedzialny – zwrócił się do Romana Lonty.
Ten natomiast stwierdził, że obrazy przewieszono bez uzgodnienia z nim, wmontowano również niepotrzebnie sześć dodatkowych reflektorków, które rozproszyły światło. – Dało to efekt niedoświetlenia części obrazów. Niewidoczne są napisy. To tak jakby kupiono mercedesa do wożenia cegieł – skomentował.
Na przygotowanie ekspozycji radni w budżecie zarezerwowali 100 tysięcy złotych. Muzeum, jak informuje dyr. Jadczyk państwu Lontym zapłaciło za całość prac i honoraria autorskie 62 tysiące złotych.
URSZULA GIŻYŃSKA
Na wystawie jest kilka obrazów nigdy dotąd nie prezentowanych, między innymi „Portret rodziców artysty”. O eksponowanych pracach z wielkim znawstwem i polotem opowiadała Agata Duda-Gracz.