Od parafii do parafii w byłym województwie (224)
Poprzedni odcinek tego cyklu zakończyłem sprostowaniem i uzupełnieniem nieścisłości, które zawiera tablica wojenna umieszczona na ścianie kościoła parafialnego w Pajęcznie. Nieścisłość ta dotyczy głównie – oprócz błędnej daty incydentu wojennego – braku nazwisk dwóch polskich lotników poległych w Kampanii Wrześniowej pod Pajęcznem. Niestety nazwisk tych lotników brakuje także na umieszczonej w 1979 roku tablicy pamięci wojennej na ścianie kościoła św. Zygmunta w Częstochowie. Ponieważ tablica ta ma charakter zbiorczego wykazu wszystkich naszych lotników, którzy polegli w pierwszych dniach 2. wojny światowej w obronie Ziemi Częstochowskiej jej przekaz historyczny powinien być ściśle zgodny z udokumentowanym przebiegiem zdarzeń wojennych. Z dokumentacji tej wynika, że zapomniane zostały jednak trzy postacie bohaterskich lotników, którym przyszło walczyć w pierwszych dniach września’39 z ponad 6-ciokrotnie większą potęgą lotnictwa niemieckiego od ilości naszych samolotów. Oprócz dwóch z nich, których lot obserwacyjny już opisałem wcześniej pozostaje lotnik, który szczególnie wyróżnił się w swej akcji bojowej. Jest nim kapral strzelec samolotowy 24-letni Ryszard Szulierz. Jego bombowy „Karaś” wystartował w piątym dniu wojny z lotniska polowego w Ząbkach k. Sokołowa Podlaskiego z zadaniem niszczenia niemieckich kolumn pancernych poruszających po szosach w rejonie Częstochowy. Po celnym zrzuceniu bomb na wroga samolot ten jeszcze dwukrotnie pikował z chmur, by strzelec pokładowy mógł razić z karabinu maszynowego zgrupowanych w okolicach Herbów Niemców. W czasie powrotu z udanej akcji dowódca samolotu – por. obs. Eugeniusz Rudowski – zauważył, że jego strzelec leży bezwładnie z rękami zaciśniętymi na swym kaemie. Był blady jak papier, a jego poszarpany kombinezon zalewała krew. Ujrzawszy jednak swego dowódcę wyszeptał: „Panie poruczniku jak to dobrze, że ja dostałem a nie pan. Cały nasz lot i rozpoznanie byłoby na nic”. Natychmiastowe lądowanie pod Grójcem i próba udzielenia pomocy medycznej były już spóźnione. Mimo szybkiego przewiezienia do szpitala lotnik zmarł z upływu krwi. Bohaterski strzelec, który zginął nad Częstochową spoczywa na cmentarzu w Grójcu, a pośmiertnie przyznano mu Order Srebrnego Krzyża Virtuti Militari V klasy. Jako jedyny z pośród poległych lotników w walkach nad naszym Regionem, otrzymał tak wysokie odznaczenie. W numerze 45/478 (z dnia 7 grudnia 2000 r.) Gazety Częstochowskiej opisałem okoliczności śmierci tego lotnika, które odnalazłem w opracowaniu historycznym Jerzego Pawlaka „Polskie eskadry w wojnie obronnej – wrzesień 1939” – wydanie 2. z 1991 r. Dwa lata później na artykuł ten natrafił poprzez internet wnuk brata Ryszarda Szulierza i dopiero w ten sposób rodzina wspaniałego lotnika natrafiła po wielu latach bezskutecznych poszukiwań na wojenny ślad swego zaginionego krewnego. Dzięki temu nawiązałem bliższy kontakt z rodziną państwa Szulierzów z Piekar Śląskich otrzymując rodzinne wspomnienia i pamiątki związane z Ryszardem Szulierzem. Ten szczęśliwy incydent opisałem ponownie w Gazecie Częstochowskiej – numer 21/601 (z dnia 22.05.2003 r.), gdzie po raz pierwszy wspomniałem o brakujących nazwiskach lotników na kościelnej tablicy. Od dwóch lat ponownie usiłuję przy pomocy częstochowskiej prasy przypomnieć ten błąd, by wobec zbliżającej 70 rocznicy napaści Niemiec na Polskę przywrócić pamięci poległych w akcjach pod Częstochową, a mimo to zapomnianych lotników. Zapomnianych także przez Wydział Spraw Obywatelskich Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, bowiem w sporządzonym przez tą instytucję w 2000 r. katalogu „Miejsc Pamięci Województwa Śląskiego” nie ma żadnego zapisu o wojennej tablicy ze ściany zabytkowego kościoła św. Zygmunta w Częstochowie.
Andrzej Siwiński