SPRAWY DZIELNIC
To pytanie nurtuje mieszkańców dzielnicy Stradom od lat. Wielokrotnie padło również na spotkaniu z przedstawicielami władz miasta, które odbyło się 28 kwietnia br. w Szkole Podstawowej nr 21
Stan nawierzchni ulic w tej części Częstochowy jest fatalny. Królują tu drogi gruntowe, które po niewielkich nawet opadach zamieniają się w grząskie błoto. Z kolei większość utwardzonych pokryta jest gęstą siecią dziur. O problemie niejednokrotnie już pisaliśmy na łamach naszego tygodnika.
Obecna Rada Dzielnicy od początku kadencji zabiega, by sytuacja uległa zmianie na korzyść. Ostatnie spotkanie było kolejnym, które zorganizowała dla mieszkańców, by mogli wylać swoje żale i przekazać prośby na ręce prezydenta Tadeusza Wrony i reprezentanta Miejskiego Zarządu Dróg – wicedyrektora Stanisława Sosnowskiego.
Rok temu zakończyło się sporządzeniem listy priorytetów, jeżeli chodzi o stradomskie arterie. – Ale z nowych inwestycji drogowych w naszej dzielnicy w tegorocznym budżecie miasta pojawiła się tylko jedna. Jest to 350 m ul. Weteranów. W innych rejonach jest znacznie więcej projektów. Władze Częstochowy nie traktują nas poważnie. Tutaj jesteśmy nadal w XVIII wieku – żali się radna Barbara Knysak.
Prezydent Wrona przedstawił na spotkaniu raport z planowanych prac remontowych w dzielnicy. Nie uzyskał on jakiejkolwiek aprobaty u zebranych. – Ta relacja nie jest zadowalająca. Niektóre z planowanych remontów dotyczą odcinków po kilkadziesiąt do 200 metrów. Poza tym większość wymienionych ulic jest w fazie projektowej, co nie daje żadnych gwarancji, kiedy zostaną one wykonane. Batorego jest rozplanowana od trzech lat, a do tej pory budowa nie została rozpoczęta. Co roku w maju składamy listę naszych propozycji do budżetu, a nie zmienia się ona od piętnastu lat. Czy nie można przyspieszyć cyklu? – podniósł przewodniczący RD Zbigniew Mizgalski.
Dyskusja nabrała burzliwego przebiegu, gdy do głosu doszli sami mieszkańcy. Co chwilę padały nazwy kolejnych arterii. Kilkunastoosobową grupą przybyli przedstawiciele z ul. Poniatowskiego. Argumentowali, że niebezpiecznie jest u nich nawet wyjść na spacer z dzieckiem czy starszym osobom. – Chcemy po prostu godnie żyć i nie możemy. Proszę nam konkretnie powiedzieć, kiedy zrobicie remont – domagała się jedna z pań na sali.
Argumentacja przedstawicieli władz miejskich właściwie nie odbiegała w niczym od zeszłorocznej. Wicedyrektor Sosnowski wspomniał o 600 km dróg w całym mieście i że w dwanaście miesięcy rewolucji się nie zrobi. Mówił o problemach z wykupem gruntów pod remonty. Z kolei prezydent zasłaniał się koniecznością posiadania funduszy na duże inwestycje, w przypadku nie otrzymania na nie dotacji unijnej.
Problem w tym, że mieszkańcy Stradomia te kwestie już słyszeli. Wiele razy. Przecież niektórzy z nich walczą już o przebudowę ulic nawet (sic!) 50 lat. Byli już na podobnych spotkaniach, składali wnioski do magistratu, interweniowali w MZD. Jednak pomimo że salę placówki edukacyjnej po raz kolejny opuszczali głęboko zawiedzeni, zapowiadali dalsze starania o poprawę swojej sytuacji.
W najbliższych wydaniach po raz kolejny przyjrzymy się bliżej bardzo niekorzystnemu stanowi stradomskich dróg.
ŁuGi