Wąska kładka, bystry spór


BĘDZIE MOST, TYLKO DLA KOGO?

Mieszkańcy ulicy Czartoryskiego zapowiedzieli, że nie pozwolą na budowę mostu dla ruchu kołowego w miejscu dawnej kładki nad al. Jana Pawła II. Jeśli będzie trzeba, zablokują drogę.

Plany modernizacji rewiru przedstawiono 23 września, w czasie zorganizowanego przez radnego Marcina Marandę spotkania mieszkańców Tysiąclecia i Śródmieścia z przedstawicielami Miejskiego Zarządu Dróg. Na dyskusję do sali Enionu przybyło ponad 100 osób z obu dzielnic. – Być może będzie okazja, by wysłuchać mieszkańców i uwzględnić ich opinie w planowanych zmianach – mówił nam Maranda tuż przed spotkaniem. Jak się okazało, częstochowianie owszem, mogli wyrażać swoje uwagi, jednak bez większego, a właściwie żadnego wpływu na dalsze losy budowy. – Wszystkie decyzje odnośnie modernizacji już zapadły, projekty są na ukończeniu – zakomunikował dyrektor MZD Kazimierz Augustyn.
Plany remontów, których łączny koszt ma opiewać na 15 mln zł, podzielono na kilka elementów, jak: udrożnienie dla ruchu zamkniętej przed laty ulicy Lelewela, wykonanie zakazu skrętu w lewo z ulicy Worcella w Armii Krajowej, budowę pasów do skrętu w prawo na skrzyżowaniu Jasnogórskiej i Kościuszki, wykonanie ronda na „krzyżówce” Wałów Dwernickiego i Jasnogórskiej oraz rekonstrukcję kładki, a dokładniej budowę mostu nad al. Jana Pawła II, umożliwiającego dojazd samochodem do ul. Jasnogórskiej. – Wszystkie projekty powinniśmy zacząć realizować w przyszłym roku – poinformował Kazimierz Augustyn.
O ile większość planów została przyjęta z różną, ale jednak akceptacją, tak propozycja budowy mostu nad al. Jana Pawła II zdetonowała bombę zgorszenia. Zebrani przekrzykiwali się, próbując wyrazić swoje oburzenie wobec krzywdzącej dla nich propozycji. – Chyba nie zdajecie sobie sprawy, co to znaczy mieszkać obok torów, a wy jeszcze chcecie nam tu drogę zrobić. Pomieszkajcie tu miesiąc i dopiero pogadamy – „proponowała” mieszkanka ul. Czartoryskiego. – Zapraszam was na kawę i koniak. Posiedzicie, zobaczycie jaki już jest tam hałas i ciekawe co powiecie – wtórował jej sąsiad.

Dokończenie str. 2

Argumenty oponentów pomysłu skupiały się głównie wokół tego, że ich bloki i tak znajdują się w epicentrum hałasu, z jednej strony sąsiadując z torami kolejowymi, z drugiej – z ruchliwą al. Jana Pawła II. Ponadto zwracano uwagę na zanieczyszczenie powietrza i zagrożenia na drodze, wynikające z natężenia ruchu. Ktoś nawet przypomniał o konsekwencjach dla samych bloków. – Kilkanaście lat temu były propozycje rozbiórki jednego aż do 4. piętra. Wszystko przez pęknięcia – mówił. Jeszcze inny mieszkaniec otrzymał brawa za prognozę natężenia ruchu w felernym miejscu. – Przecież to będzie bardziej zatłoczone niż Broadway w Nowym Jorku – stwierdził. Wszystkie racje przeciw powstaniu wiaduktu dla samochodów sukcesywnie odpierał Augustyn. – Samochodów wciąż przybywa. Przecież one muszą gdzieś jeździć. A przecież taka ulica spowoduje odciążenie innych i upłynnienie ruchu – tłumaczył. Wtorkowe spotkanie nie przyniosło rezultatu.
Wskutek braku porozumienia, w obawie przed budową tranzytowej arterii pod oknami własnego bloku, 29 września mieszkańcy niepewnego rejonu po raz kolejny zorganizowali spotkanie, tym razem w celu zebrania podpisów pod protestem przeciw budowie mostu i powrotu konceptu rekonstrukcji kładki. Przy okazji podważono dwa pomysły: udrożnienia ulicy Lelewela, którą kiedyś zamknięto ze względów bezpieczeństwa oraz budowy ronda na skrzyżowaniu Wałów Dwernickiego i Jasnogórskiej, które według opinii zebranych nie pomoże, a tylko zaszkodzi. – Podobny protest wystosowaliśmy już półtora roku temu, jednak nie przyniósł żadnego rezultatu. Liczymy, że tym razem władze nie zapomną, że tu chodzi o ludzi i zrobią dla nas kładkę – powiedział „GCz” współorganizator spotkania Artur Tkacz.
Przypomnijmy, że historia z kładką miała swój początek w czerwcu 2006 roku, kiedy ścigająca się z innym pojazdem młoda dziewczyna uderzyła samochodem w bramkę ograniczającą wjazd pod mostek. Niemal pół roku później pod niezabezpieczoną kładkę wjechał na tyle wysoki samochód, że naruszył konstrukcję, w związku z czym rozebrano całe południowe przęsło. Na co dzień korzystający z przejścia przechodnie przez dwa lata czekali na jego odbudowę. Jak podkreślili, dla ludzi, nie samochodów. – Jeśli trzeba będzie, pójdziemy do prezydenta. Obecnie chcemy zatrudnić fachowca, który nie pozwoli nam się pogubić w tym wszystkim. Później zastanowimy się co dalej – zapowiedzieli.

ŁUKASZ STACHERCZAK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *