XXVI niedziela zwykła, 25 września 2005 r.
Mt 21, 28-32
W ostatnim tygodniu wieloma z nas, a przede wszystkim środowiskiem siatkarskim, wstrząsnęła wiadomość o tragicznej śmierci Arkadiusza Gołasia. Znów padły pytania: dlaczego w tak młodym wieku, dlaczego akurat on, gdy jego kariera sportowa dopiero się rozwijała? Po ludzku nie ma na te pytania odpowiedzi. W świetle wiary, w nadziei życia wiecznego z Bogiem, choć może nie wszystkie pytania uzyskują od razu odpowiedź, to na pewno niektóre z nich. Potrzeba czasu, aby wszystkie nasze problemy i pytania nabrały właściwego sensu. Dlaczego o tym piszę? Bo znałem Arka, mówiłem kazanie na ich ślubie, a teraz przychodzi mi po raz kolejny w kościele stanąć przy nim… Choć w tej samej roli księdza, to jakże innej, niewdzięcznej sytuacji ostatniego pożegnania. Nie znacie dnia, ani godziny – te słowa Pana Jezusa najbardziej teraz brzmią w moich uszach.
Niedzielna Ewangelia przedstawia nam problem wypełniania woli Boga Ojca. Dwaj synowie, z których jeden z nich, choć wiele obiecuje, to jednak nic nie robi w tym kierunku, aby wypełnić wolę ziemskiego ojca. Drugi, choć na początku nie godzi się z poleceniem, to po opamiętaniu idzie i czyni to, co zostało mu zlecone. Każdy, kto ma rodzeństwo doskonale zna sytuację przedstawioną przez ewangelistę. Jakże często w naszych relacjach bratersko-siostrzanych było sporów i kłótni o to, kto ma coś zrobić. Ten ziemski ojciec z perykopy ewangelicznej jest obrazem Boga Ojca. Tego, który posyła swojego syna, aby cały świat w Niego uwierzył. Zastanów się dziś, jak ty wypełniasz wolę Pana Boga? Czy zdajesz sobie w ogóle sprawę, że Bóg czegoś od ciebie wymaga? On chce, abyś przez dobre, zgodne z przykazaniami życie świadczył, że naprawdę jesteś chrześcijaninem, a nie tylko człowiekiem wpisanym do kartoteki parafialnego kościoła.
ks. MICHAŁ WIECZOREK