W domu i na świecie
Z technicznych przyczyn nie trafił na czas do redakcji tekst niniejszego odcinka, który – po dwutygodniowych wojażach w ciepłych krajach – nie nadaje się już do druku. Czas płynie szybko, dlatego radiowy spiker Zygmunt Hajzer przypomina o rychłym nadejściu jesieni: to już w sobotę 22 września o godz. 22.04. Jego partnerka Małgorzata Raducha żartuje: a może ona przyjdzie w poniedziałek 24 września, choć nie chcemy Państwa wprowadzać w błąd… Opisywałem już w tym miejscu łzawe sceny przy pustej butelce, gdy do sztabów napływały z komisji wyborczych szczegóły klęski. Tak będzie i tym razem, gdyż po powrocie z Hiszpanii (żadnej łączności z krajem!) jaśniej widzę nędzę tej kampanii. Tyle komentarza bieżącego, ponieważ wciąż chodzi nam o to, co się stanie, a dokładniej – co się stać powinno.
Pierwszy numer polskiego wydania “Newsweeka” cytuje taką treść telefonicznej rozmowy między przebywającym w Szwajcarii członkiem Rady Polityki Pieniężnej, Bogusławem Grabowskim, a – dziś już byłym – ministrem finansów: Bauc: – Zrobiłem przymiarki do budżetu, wiesz ile brakuje?; Grabowski: – 60 miliardów?; Bauc: – dziewięćdziesiąt; Grabowski: – Rany! Wzywanie Imienia Pańskiego jest doprawdy nadaremne, gdy cała wina za pustki w kasie leży po stronie ludzi żyjących na tym świecie. Choć nikt nie obiecywał rodakom raju na ziemi, a współczesne uprawianie polityki i zarządzanie gospodarką jest misternym godzeniem potrzebnego z możliwym, to pretensji pokrzywdzonych nie można lekceważyć. Wychodząc z tego założenia, posłowie decydowali o coraz to nowych wydatkach symbolicznych, jak choćby słynny dodatek “tornistrowy” czy ekstra pieniądze na buty zimowe dla wielodzietnych rodzin. Jeden z częstochowskich kandydatów w swej ulotce wyrzeka się ulg podatkowych na dzieci, ale chce zniesienia podatków od dzieci. Tu właśnie dotykamy sedna problemu, który zaczyna być coraz lepiej czytelny dla wyborców.
Gdy stosujemy kryterium ekonomiczne, programy wyborcze można z grubsza podzielić na socjalne (będziemy dawać), liberalne (będziemy ułatwiać) i obojętne (liczy się Polska). Do władzy dojdzie oczywiście opcja szermująca hasłami z pierwszej półki, w czym dzielnie ją wspomagają drobniejsze ugrupowania protestu. Niewiele dni po rzeczonym “początku jesieni” dowiemy się jaki kurs obierze naprawdę państwowa nawa. Przyciskany dziś przez dziennikarzy lider SLD oraz kandydaci do MinFinu milczą jak grób, gdy są pytani o sposób rządzenia. Parę tygodni temu postawiłem tezę, że zwycięzcy są skazani na sukces, jeśli tylko poważnie odrzucają białoruski “wzorzec”. Często tutaj cytowana prof. Staniszkis już wprost cieszy się, że obecna ekipa zostanie wycięta, co będzie stanowić wystarczające ostrzeżenie dla SLD: jeśli będziecie źle rządzić, za cztery lata też was wytniemy! Możemy w tym miejscu postawić pytanie o sposób dobrego rządzenia. Znani mi ekonomiści powiadają, że ekonomia może być tylko liberalna, gdyż inna nie istnieje; w odmiennych modelach rosną trudności i pleni się zwyczajna niesprawiedliwość. Co zatem muszą zrobić ludzie, którzy za półtora tygodnia będą się czuć parlamentarzystami III RP? Dla mnie odpowiedź jest prosta, chociaż boję się gniewu Czytelników i redakcyjnych kolegów. W prywatnych rozmowach mówi się o wielkiej czystce, nie tylko w urzędach centralnych ale całej skomplikowanej machinie zarządzania sferą życia społecznego, gospodarczego, przedsiębiorstw i mediów. Będzie boleć! Dzisiejszym prominentom będą musiały na osłodę wystarczyć odprawy, sięgające czasem setek tysięcy, choć i to nie jest pewne w sytuacji, gdy wiele ministerstw, instytucji, rad i funduszy będzie zwyczajnie zlikwidowanych. Już puszcza się próbne balony o zniesieniu Kas Chorych lub przynajmniej zawieszeniu wpłat do nich.
Szokujących decyzji przyrównywanych do tytułowej “końskiej kuracji” będzie znacznie więcej i to w dziedzinach, które zawsze były konikiem lewicy. Na pierwszy ogień pójdzie zamrożenie płac w sferze budżetowej i symboliczne obniżki w gmachach Warszawy. Potem trzeba się zabrać za socjal, gdzie giną bez wieści miliardy wyłudzanych zasiłków; wreszcie renty inwalidzkie będące strefą małej przestępczości na styku pacjent – lekarz. Nim kolumny liczb przed nowym ministrem finansów się zbilansują, on sam padnie pod ciosami społecznej krytyki. Gdy następny weźmie się za podatki, będziemy wyć z bólu (lub zachwytu). Jakie szczęście, że nie jest to mój problem. Ale z pewnością do niego wrócę!
ryszardbaranowski@poczta.onet.pl
RYSZARD BARANOWSKI