Od dawna mówi się o Częstochowie, używając przymiotnika “turystyczny”; z tych rozmów pozostają jednak głównie… słowa. Mamy Jasną Górę, parę zabytków i ładne okolice. Niestety, turyści starannie omijają nasz region. Wpadają tu tylko na chwilę. Nie dostrzegają niczego takiego w naszym mieście, co kazało by im tu pozostać, choć przez dwa, trzy dni. – Bardzo dużo zależy od mieszkańców, od właścicieli kamienic – twierdzi Sławomir Bednarek, zastępca naczelnika Wydziału Strategii i Promocji UM w Częstochowie. – Nie da się od razu samego fenomenu Jasnej Góry przetłumaczyć na produkt turystyczny. Trzeba stworzyć odpowiednią bazę dla potencjalnych turystów.
Od dawna mówi się o Częstochowie, używając przymiotnika “turystyczny”; z tych rozmów pozostają jednak głównie… słowa. Mamy Jasną Górę, parę zabytków i ładne okolice. Niestety, turyści starannie omijają nasz region. Wpadają tu tylko na chwilę. Nie dostrzegają niczego takiego w naszym mieście, co kazało by im tu pozostać, choć przez dwa, trzy dni. – Bardzo dużo zależy od mieszkańców, od właścicieli kamienic – twierdzi Sławomir Bednarek, zastępca naczelnika Wydziału Strategii i Promocji UM w Częstochowie. – Nie da się od razu samego fenomenu Jasnej Góry przetłumaczyć na produkt turystyczny. Trzeba stworzyć odpowiednią bazę dla potencjalnych turystów.
Świadomość mieszkańców już jednak do tego dojrzewa. Powstają restauracje, hotele, centra handlowe. Jeszcze nie tak dawno wizytówką miasta była orbisowska “Patria”, dziś przyzwoitych hoteli, a może raczej hotelików jest już niemało; restauratorzy nowo powstałych lokali prześcigają się w tworzeniu egzotycznych menu; są puby, kawiarenki (z dobrą kawą!), kameralne knajpki z domową kuchnią, azjatyckie bary itp. Jednym słowem – zmienia się; i choć byśmy nawet bardzo nie chcieli tych zmian dostrzec, to one jednak istnieją. I bardzo dobrze.
Cała ta infrastruktura handlowo – usługowa wyciąga nas z domów. Coraz chętniej chrzty, komunie, czy inne uroczystości rodzinne organizujemy w restauracjach; coraz częściej niedzielny obiad, czy choćby kawę konsumujemy gdzieś poza naszym “M”; coraz częściej spędzamy wolny czas na zielonej trawce Złotego Potoku, Poraja, Olsztyna. Co zrobić, by do podobnych zachowań zachęcić pielgrzymów, co zrobić, by z przyjezdnych zrobić turystów?
Urząd Miasta stara się przyciągnąć do miasta inwestorów. Bez nich – ani rusz. Jeżeli nie znajdzie się inwestor nie powstanie żaden szpital, żadna szkoła, żaden klub sportowy; nie będzie też – jak jasno z tego wynika – częstochowskiej turystyki. Inwestorzy mogą zmniejszyć bezrobocie, a przy okazji stworzą obiekty, które będą użyteczne dla mieszkańców i atrakcyjne dla turystów. – Staramy się promować Częstochowę jako miasto bezpieczne, w ludzkiej skali, gdzie można się osiedlać; miasto dobrze skomunikowane zarówno wewnątrz, jaki z innymi miastami – mówi Elżbieta Grzelak, naczelnik Wydziału Strategii i Promocji. Istotne jest też przyciągnięcie organizatorów prestiżowych imprez – kulturalnych i sportowych.
Pamiętamy taką, całkiem dobrą, imprezę. Może nie prestiżową, ale na pewno masową. Nie w Częstochowie samej, a w Olsztynie – Pokaz Sztucznych Ogni. Gmina zarabiała pieniądze, pół kraju wsiadało w jeden z wrześniowych wieczorów do samochodów i autokarów, i przyjeżdżało do Olsztyna, aby zobaczyć owe dziwy. Niestety, okazało się, że impreza jest nieekologiczna. Ruiny miały się zawalić… Nie zawaliły się jednak!
Każde większe przedsięwzięcie może być zagrożeniem dla czegoś lub kogoś. Mieszkańcy marzą o świętym spokoju i z przerażeniem odbierają wszelkie informacje na temat zagospodarowania terenów, na których przyszło im żyć. Ale kij ma dwa końce. Jeżeli nie będą zezwalali na żadne inwestycje (w imię świętego spokoju) mogą obudzić się pewnego dnia na pustyni, spokojnej, cichej, ale zupełnie nie przystosowanej dla ludzi.
– Wiekszość spraw dotyczy terenów poza miastem – mówi sławomir Bednarek – Oby te procedury były jak najszybsze. Pracujemy ciągle nad aktualizacją ofert. Niestety, większość częstochowskich nieruchomości jest w prywatnych rękach, i to, oczywiście, nie jednych. Właścicielami kamienicy jest często kilkanaście osób. Jeżeli inwestor chce ją kupić musi dogadać się ze wszystkimi. Taka sytuacja na rynku nieruchomości nie pomaga Częstochowie. – Nie jesteśmy w stanie rzetelnie określić nawet ceny nieruchomości, a przecież informacja jest najcenniejsza – mówi Sławomir Bednarek. – Zupełnie inaczej jest na zachodzie kraju, tam struktury własnościowe są jasno określone według starego katastru; większość kamienic należy do miasta.
Już od lat mówi się o zamknięciu dla ruchu samochodowego III Alei, koncepcja ta ma teraz szansę realizacji – decyzja zależy od Rady Miasta. – Wtedy można by wreszcie zmienić tę przestrzeń, powinna ona nabrać charakteru ekskluzywnego. W Częstochowie brakuje ładnie urządzonych placyków, skwerków z kawiarenkami; potrzeba tego zwłaszcza w centrum miasta. Wszystko to m.in. i po to, by zatrzymać pątników i turystów.
Niedawno miasto podpisało umowę z niemieckim inwestorem na zagospodarowanie terenu w okolicy popularnego przed laty “Bałtyku”. Ma tam powstać kompleks wypoczynkowo – kulturalno – usługowy. Niemcy zobowiązali się uzupełnić zieleń, wybudować muszlę koncertową – odeon, altany, boisko do minigolfa, kryte korty tenisowe, klub Fitness, aquapark, hotele, Klinikę Starego Człowieka. Jak dobrze pójdzie już za 5 lat będziemy mogli korzystać z tych dobrodziejstw. My i odwiedzający nasze miasto goście…
Pomysłów, które miały uatrakcyjnić Częstochowę było już wiele. Mnie osobiście najbardziej rozbawił projekt ZOO w Lasku Aniołowskim, połączony z kompleksem podgrzewanych basenów i zjeżdżalni. Nie pamiętam autora tego futurystycznego planu, ale musiała to być postać nietuzinkowa. Małe safari, orki, foki, rekiny, a w samym środku… zjeżdżalnia dla dzieci.
Myślę, że gdyby w Częstochowie było takie ZOO żadna promocja nie byłaby nam już potrzebna. Informacja rozeszłaby się pocztą pantoflową. Ludzie waliliby tu drzwiami i oknami, a za wstęp do owego przybytku zapłaciliby każde pieniądze. Niestety, nikt nie zrealizował tego epokowego pomysłu. Częstochowę jak omijają więc turyści, tak będą ją omijać nadal…
“Częstochowa dla każdego”, Częstochowa 1999 r.
SYLWIA BIELECKA