Trochę wiary w siebie, trochę pomocy, i wszystko staje się łatwe


Rozmowa z częstochowską
malarką Danutą „Celestyn”
Żak, prowadzącą zajęcia z
malarstwa w ramach projektów
PFRON i ASOS, realizowanych
przez Stowarzyszenie
Hospicjum Dar Serca. Efekty
artystycznej edukacji można
podziwiać w Regionalnym
Ośrodku Kultury w
Częstochowie, przy ul.
Ogińskiego 13 A, gdzie
prezentowana jest wystawa
obrazów uczestników
projektów.

Pod Pani kierunkiem pracowali nowi adepci sztuki malarskiej.
– Eksponowane prace są tworzone w różnym okresie czasu.
Członkinie Stowarzyszenia Hospicjum Dar Serca malują od ponad
roku, ale są też prace osób, które po raz pierwszy prezentują
swoje dzieło malarskie.

Trzeba zauważyć, że wiele prac zaskakuje dobrym warsztatem…
– Osoby, które się zgłaszają do takich projektów gdzieś
podświadomie czują w sobie potencjał twórczy, ale wszystkie
panie – co charakterystyczne – zaczynały od stwierdzeń: ja nie
potrafię, ja nigdy nie umiałam, ja na pewno nie dam rady. Nie
zrażając się ich obawami włączam je w grupę. Po pierwszych
zajęciach pani już wie, że potrafi.

Zajęcia z grupą osób dopiero wkraczających w świat sztuki
artystycznej są zapewne wyzwaniem dla prowadzącego?
– Zaczynam od tajników pracy warsztatowej i wprowadzam to
bardzo stopniowo. Często – przyznaję się – ingeruję w pierwsze
prace moich podopiecznych, czasami coś poprawiam. Uważam, że
nauka poprzez pokazywanie bezpośrednio na pracy uczestnika jest
bardzo ważna i sprawdza się. Przy wspólnym prowadzeniu
pierwszej pracy, następna już jest samodzielna. Takie podejście
pomaga w dotarciu do przekonania ucznia, że potrafi. I wszystko
staje się łatwe. Potem moja rola ogranicza się do
podpowiadania. Proponuję rozwiązania malarskie, tematykę, która
pasuje do osobowości twórcy. Moim marzeniem jest przejście
przez okres odtwarzania do malarstwa autorskiego. Widzę takie
możliwości, bo nawet u tych pań, które odtwarzają widać
poszukiwania własne. Jestem przekonana, że u wielu z nich
rozwinie się twórcza samodzielność.

Co skłoniło Panią do podjęcia się edukacyjnej pracy?
– Każdy powinien robić to co lubi, a tu łączą się przynajmniej
dwie rzeczy, to że kocham malarstwo i to, że lubię pracować z
ludźmi. Udało pogodzić mój potencjał z pozytywnym odbiorem
przez uczestników.

Praca ta niesie też głęboki wymiar psychologiczny. W projekt są
zaangażowane panie po poważnej chorobie onkologicznej oraz
osoby starsze. Z pewnością trzeba docierać do nich w sposób
bardzo delikatny.
– Zarówno panie mające za sobą przykre przejścia związane z
chorobą, jak i osoby w wieku dojrzałym, szukają radosnego sensu
życia. Z tego co obserwuję znalazły to w swoim malarstwie.
Podam przykład pani, która mówi, że jej nocna koszula jest już
w całości pokryta farbą, bo zaraz po obudzeniu zaczyna malować.
Zatem nie jest to tylko przychodzenie na zajęcia. Uczestnicy
projektu faktycznie połknęli już bakcyl i będą malować.

Czy spośród uczestników są Pani faworyci?
– Nigdy pod tym kątem nie oceniałam grupy raczej staram się
doszukać motywacji u każdego z uczestników. Jestem przekonana,
że wszyscy oni odnaleźli to, czego szukali, bez względu na to,
na jakim etapie rozwoju są ich zdolności. Świadczy o tym pasja
z jaką podchodzą do pracy na zajęciach. Nie zrażają się różnym
poziomem wiedzy i umiejętności, a z pełnym przekonaniem
podejmują kolejne kropki do przodu. I co ważne, każda z tych
osób podejmuje działania w obszarze, który jest jej bliski,
stąd prace na wystawie są tak różnorodne tematycznie i
stylistycznie. Wśród uczestników projektu są osoby które lubią
postaci, są i takie, które lubią pejzaże czy kwiaty. Ale tak
już jest z artystami, że podążają na ogół w ulubionym przez
siebie kierunku

Dziękuję za rozmowę.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *