JANÓW
Nie będzie połączenia Muzeum Regionalnego im. Zygmunta Krasińskiego w Złotym Potoku z Samorządowym Ośrodkiem Kultury i Sportu w Janowie. Tak, 4 września br., zdecydowali radni gminy Janów. – Uratowaliśmy Muzeum – cieszą się radni, przeciwni koncepcji łącznia. – Sprawa jest zamknięta, ale nie będzie racjonalizowania środków na funkcjonowanie kultury – podkreślają zwolennicy fuzji.
Uchwała została przegłosowana. Kto był jej pomysłodawcą? Nie wiadomo. Wójt gminy Janów Sławomir Krzyształowski i przewodniczący Rady Gminy Ludwik Heinsch uznawani za jej twórców odżegnują się od autorstwa koncepcji scalenia obu instytucji. – To nie był pomysł na łączenie placówek, ale na racjonalizowanie wydatków. Naszą ideą było poprawa gospodarowania środkami przeznaczonymi na kulturę. W tej sytuacji jednak obawiam się, że szanse na mnożenie form rozkwitania kultury w gminie nie zaistnieją. Absolutnie nikt nie chciał likwidować Muzeum, a tym bardziej ograniczać jego działalności wystawienniczo-historycznej – tłumaczy przewodniczący Heinsch. – To nie był mój zamysł. Projektodawcom, czyli Komisji Doraźnej złożonej z radnych, chodziło o to, by usprawnić pracę obu instytucji i lepiej wykorzystać pracowników Muzeum. Na przykład zimą mogliby pomagać w SOKiS-ie – dodaje wójt Krzyształowski.
Zamysł połączenia obu placówek wynikł także, jak wyjaśnia wójt z nieuregulowanej sytuacji prawnej zespołu pałacowo-parkowego w Złotym Potoku, na którym położony jest pałac Raczyńskich i Dworek Krasińskich, czyli siedziba Muzeum Regionalnego. Teren jest własnością państwa i choć spadkobierca majątku Raczyńskich – rodzina Dembińskich, od lat walczy o jego odzyskanie, proces się ciągnie w nieskończoność. Trzeba tu podkreślić, że Dworek Krasińskich do czasu wyjaśnienia sprawy pozostaje w użytkowaniu gminy. Dlatego też dla władz gminy – choć wójt Krzyształowski stanowczo temu zaprzecza – Muzeum jest zapewne sporym obciążeniem.
Kwestie prawne są jednak dla mieszkańców dość odległe, a Muzeum Regionalne jest dla nich kulturowym symbolem. Przypuszczają, iż gdyby doszło do połączenia Muzeum i SOKiS-u, byłoby to równoważne z likwidacją Muzeum. Na to nie wszyscy chcą się zgodzić. – Pomysł fuzji jest kuriozalny. Najgorsze jest to, że niektórym się wydaje, iż przy kulturze można majstrować bezkarnie. Po co łączyć różne instytucje, które doskonale sobie dają radę i to przy minimalnym nakładzie finansowym i obsadzie. Muzeum przecież odwiedza 14 tysięcy osób rocznie – mówi Czesław Tarczyński, dyr. Miejskiej Galerii Sztuki, mieszkaniec gminy Janów.
W pierwszej wersji fuzja miała dotyczyć Muzeum, Biblioteki i SOKiS-u. W ostateczności bibliotekę wyłączono z zamysłu. Przewodniczący Ludwik Heinsch powołał Komisję Doraźną, zwaną przez radnych speckomisją, której zadaniem była analiza sytuacji. Utworzyli ją radni: Paweł Stefaniak (przewodniczący), Jerzy Dudek, Robert Lipowicz, Artur Słabosz, Henryk Srokosz i Włodzimierz Kozik. Komisja porównała wydatki i dochody SOKiS-u i Muzeum. Jej wnioski dla wielu były szokujące. – W dokumencie przedstawiono, iż po połączeniu koszty utrzymania obu placówek wyniosą 700 tys. zł. O cóż więc chodzi? Przecież teraz gmina na Muzeum, SOKiS i Bibliotekę wydaje mniej, bo 550 tys. zł. 145 tys. zł, na SOKiS – 200 tys. zł na bibliotekę – 200 tys. zł. Czy radni nie potrafią liczyć? A przy tym należy dodać, iż obie instytucje świetnie sobie radzą – stwierdza radny Piotr Zatoń z Żurawia. Również dyr. Tarczyński nie szczędzi słów krytyki. – Komisja powołana przez przewodniczącego Rady Gminy wykazała się dyletanctwem, brakiem wiedzy. Doszła do absurdalnych wniosków, wręcz propagandowych, jakby nie z tej epoki, populistycznych. Radni pokazali, jak mało znają się na kulturze i przepisach. Powinni zając się meritum sprawy, czyli wyrównywaniem szans młodzieży wiejskiej i zatrudnieniem instruktorów do pracowni artystycznych – dodaje Tarczyński.
Po zapoznaniu się z wnioskami Komisji przytoczone opinie nie dziwią. W opracowaniu pojawiło się kilka osobliwych stwierdzeń, jak choćby to, iż „Muzeum to quasi naukowa palcówka, co nie mieści się w aspiracjach kulturalnych mieszkańców gminy i nie przekłada się na finansową efektywność”. Poza tym jednym z koronnych powodów mających tłumaczyć pomysł fuzji są niskie dochody Muzeum. Jak wyliczono SOKiS w ciągu ostatniego roku zarobił 127 tys. zł, a Muzeum zaledwie – 25 tys. zł. Z refleksem ocenia to jedna z pracownic Muzeum. Przytomnie zauważyła, iż analitycy dziwnym trafem nie wzięli pod uwagę bezpłatnych poniedziałków w instytucji, obligatoryjnie narzucanych przez ustawę, które zwiedzający, a zwłaszcza szkoły chętnie wykorzystują.
Burzliwą dyskusję radnych, w których padały także oskarżenia o załatwianie kosztem fuzji partykularnych interesów, konkludowała radna Alina Kaczmarek. – Czyńcie jak uważacie, ale nie jest to dobry pomysł. Obie instytucje to odrębne formy działalności, realizujące odrębne zadania i dające sobie finansowo radę. Trzeba o tym pamiętać – przekonywała przed głosowaniem. Zwyciężyła opcja obrony Muzeum. Siedmiu radnych było przeciw fuzji, trzech wstrzymało się od głosu, pięciu poparło projekt władz gminy.
Na uwagę w całej sprawie zasługują zawirowania w przebiegu sesji. Pierwszą – 31 sierpnia przewodniczący Ludwik Heinsch nagle przerwał i przełożył na następny dzień – sobotę 1 września. Ta jednak nie odbyła się, gdyż jak się okazało pięciu radnych nie mogło stawić się na zebraniu. Przełożono ją zatem na 4 września. Ten zbieg podsumowała radna Kaczmarek. – Doświadczyliśmy nie przestrzegania reguł i prawa samorządowego oraz zlekceważenia radnych. Stwierdzenie pana przewodniczącego: „ja tu rządzę”, odwoływanie sesji bez głosowania, przyjmowanie wniosków bez głosowania, niedopuszczanie do głosu obecnych na sesji, to nadużycia. Wygląda na to, że niektórzy potrzebują szkolenia samorządowego – mówiła.
Kilkakrotne zwoływanie sesji w związku z jedną sprawą zbulwersowało też niektórych sołtysów. Aleksander Śnieżek z Huciska odczytał radnym ich statut z obowiązkami i prawami, zarzucił im, że nie dbają o swoich wyborców. Wniósł wniosek o zwrot kosztów za dodatkowe przyjazdy sołtysów na sesje. Jego głos oburzył radnych. Małgorzata Grzywna z Janowa akcentowała, że oskarżenia sołtysa są bezzasadne, bo radni z Janowa są w ciągłym kontakcie z mieszkańcami gminy. Z kolei radny Piotr Zatoń zrzekł się swojej diety na rzecz pokrycia dojazdu dla sołtysów. Ożywione spotkanie pozytywnym akcentem zakończyła sołtys z Sokolego Pola Agnieszka Brodzińska. – Mamy za co być wdzięczni wójtowi. Dzięki wsparciu gminy powstał wreszcie w naszej miejscowości plac zabaw, otrzymujemy dofinansowania do wakacyjnych wyjazdów dla dzieci czy na rzecz szkoły – wyliczyła sołtys.
URSZULA GIŻYŃSKA