Rozmawiamy z nowym prezesem Zarządu AZS Częstochowa, Kamilem Filipskim
Rozmawiamy z nowym prezesem Zarządu AZS Częstochowa, Kamilem Filipskim
Od bieżącego roku objął Pan funkcję prezesa zarządu klubu AZS Częstochowa. Wspólnie z Pana zastępcą Mateuszem Czają przejęliście klub po poprzednikach, o których mówi się, że doprowadzili go do upadku. W tej sytuacji zapewne początki były bardzo trudne?
– Zdecydowanie tak, i w dalszym ciągu to odczuwamy. Pojawiliśmy się w trudnym momencie. Serce zabolało nas w momencie przegranych baraży (o PlusLigę z Wartą Zawiercie – dop. autor). Zdawaliśmy sobie sprawę, że w chwili przejmowania klubu, AZS nie miał w zasadzie aktywów. Przejęliśmy klub bez ani jednej umowy sponsorskiej. Tak naprawdę wszystko dzieje się tutaj od nowa. Pierwsze miesiące były ciężkim i zarazem wymagającej sporej pracy okres. Ale tak naprawdę pokłosie tego, że moment był trudny, odczuwamy dopiero teraz, bo zarówno organizacyjnie, jak i sportowo, zaczynamy wchodzić w decydujące momenty w tym sezonie. Niebawem będą się zbliżały play-offy, które, mam nadzieję, zwieńczą nasza całą pracę w sezonie 2017/2018.
Jak przebiegł przetarg przejęcia klubu? Czy mieliście Panowie konkurencję?
– Z tego, co wiem, miały miejsce rozmowy na ten temat z innymi osobami. Nie posiadam natomiast informacji, kto to był i czy na pewno te dyskusje się odbywały. Jeśli chodzi o sam wykup akcji, nie był wrogim przejęciem, a raczej dżentelmeńską umową. Wprowadziliśmy finansistów, którzy pierwsze co zrobili, to wycenę klubu. Usiedliśmy do stołu. Negocjacje trwały dość długo, wypracowaliśmy pewien kompromis w kwestii oczekiwań, co do kwoty wykupu i mogliśmy zająć się technicznymi aspektami przejęcia.
Przejmowaliście AZS Częstochowa z założeniem wprowadzenia nowej jakości klubu. Na czym ona polegała?
– Wierzymy, że możliwe jest wprowadzenie nowej jakości poprzez nadanie każdemu z pionów, zarówno organizacyjnemu jak i sportowemu, niejako imienia, cechy która będzie tożsama z danym działem. I tak w pionie sportowym stawiamy przede wszystkim na walkę o każdą piłkę. Tego brakowało nam przez ostatnie lata, tego oczekują nasi kibice, tego oczekujemy my od naszej Drużyny. Jeśli chodzi o pion organizacyjny, to cechą, na którą chcemy postawić w stu procentach jest transparentność. Przyszliśmy do Klubu z poczuciem misji. Powiem szczerze, serce zakrwawiło po tym, co się stało z AZS-em. Zwłaszcza, że pamiętamy największe sukcesy Klubu jako młodzi kibice. Tak więc przychodzimy tutaj bez jakichś personalnych pomysłów na siebie. Chcemy, aby Klub piął się w górę. Dlatego najważniejsza jest dla nas transparentność naszych działań.
O Częstochowie mówiło się niegdyś, że jest to kuźnia siatkarskich talentów. Czy w Państwa koncepcji i zamysłach jest powrót do tej tradycji?
– Zdecydowanie tak. Uważam, że to było coś, co wyróżniało Częstochowę na tle całej Polski. Chcemy do tego nawiązywać. Niedawno podpisywaliśmy umowę ze stowarzyszeniem Częstochowska Siatkówka. Dzięki temu mamy ciągłość szkolenia. Wiążemy z tym duże nadzieje. Jestem przekonany, że zawodnicy, którzy od „małego” będą podpatrywali tzw. seniorski AZS, będą mieli w sercu ten klub, będą z zupełnie innym zaangażowaniem bronić ukochanych barw. Chcemy w ten sposób nawiązać do tego, o czym mówiłem poprzednio, właśnie do walki na boisku. Mam nadzieję, że umowa, którą zawarliśmy z tym stowarzyszeniem da nam taką możliwość. Już zbieramy tego pierwsze efekty. Mamy podpisaną pięcioletnią umowę z Remigiuszem Kapicą, który wywodzi się właśnie z „Częstochowskiej Siatkówki”. Mam nadzieję, że takie perełki nawet na miarę gry w reprezentacji Polski będziemy kształcić.
Dla klubu sportowego niezbędne jest wsparcie finansowe. Pan, na początku rozmowy, wspominał, że tak naprawdę bez żadnej umowy sponsorskiej przejmowaliście AZS. W tym momencie macie zapewnioną pomoc od jednego z Państwa głównych sponsorów, Restauracji Primavera. Jak ta współpraca sponsorska wygląda? Czy są jeszcze inni darczyńcy, którzy na podobnym poziomie finansowym Was wspierają.
– Zdecydowanie późne przejęcie klubu spowodowało, że nie mogliśmy ogłosić sponsorów tak szybko jak powinniśmy. Dzisiaj pracujemy ciężko nad tym, na czym powinniśmy tak naprawdę pracować w okresie maja, czerwca czy lipca. Primavera jest naszym pierwszym, dużym i strategicznym sponsorem. Współpracujemy na wielu płaszczyznach. Traktujemy tę firmę nie tylko jako sponsora, ale również jako dobrego orędownika klubu i partnera. Wkład Primavery w rozwój tego Klubu jest ogromny, a finansowe wsparcie jakiego udzielają nam właściciele Restauracji jest tylko jednym z elementów ich zaangażowania w AZS.
Aktualnie AZS Częstochowa zajmuje czwarte miejsce w tabeli 1. Ligi. To nie jest wynik, który może powalać na kolana. Natomiast jako nowy zarząd mieliście nową koncepcję tworzenia składu w oparciu o młodych utalentowanych zawodników z domieszką doświadczonych siatkarzy. Wiadomo, że w jednym meczu drużyna zagra raz lepiej, raz gorzej. Jednakże AZS kilkakrotnie już zaskoczył, pokonując nawet faworytów rozgrywek.
– Miejsce w tabeli nie jest do końca odpowiedzią na co nas dokładnie stać. Z uwagi na późniejsze rozpoczęcie przygotowań, mieliśmy trudny początek sezonu. Forma naszego zespołu była zmienna. Drużyna budowana była od nowa a jej scalenie i kreowanie team spirit musiało trochę potrwać. Zapewne będzie trwało dalej, bo nie jest to absolutnie proces dokonany. Stąd wahania formy; czasem gorsze, czasem lepsze mecze. Jestem natomiast pełen optymizmu. Od jakiegoś czasu gra AZSu się stabilizuje. Notujemy głównie zwycięstwa, nawet w meczach, w których wyczuć można, że to nie jest nasz dzień.
Jednym z takich potencjalnych kandydatów do gry reprezentacji Polski wydawać się może Mateusz Rećko, dla którego AZS jest pierwszym ligowym klubem. Zawodnik ten nie jednokrotnie pokazał charakter w tym sezonie, jak choćby w meczu z Lechią Tomaszów Mazowiecki, po którym odebrał nagrodę MVP.
– Tak. Mateusz jest zawodnikiem bardzo młodym, ale o ogromnym potencjale. Cechuje go szczególny entuzjazm gry; radość i fajny charakter. Zacięcie do tego, żeby powalczyć o każdą piłkę, dać z siebie mnóstwo pozytywnej energii. Udziela się to zespołowi. Mam nadzieję, że pod okiem naszego sztabu będzie się dalej rozwijał.
Drużyna AZS-u z meczu na mecz coraz bardziej się scala. Coraz lepiej wygląda współpraca między zawodnikami. Na pewno duży w tym udział ma trener Krzysztof Stelmach.
– Zgadza się. Doświadczenie Krzysztofa jest czymś kompletnie bezcennym, tym bardziej, że ta drużyna jest w dużej mierze oparta na młodych graczach, którzy dopiero wchodzą w seniorską siatkówkę. Jestem pełen optymizmu i naprawdę czuje się to, że drużyna rozwija się z meczu na mecz.
W Częstochowie jest jeszcze jedna drużyna grająca na pierwszoligowym szczeblu. Mowa o Exact-Systems Norwidzie. Już miały miejsce pierwsze historyczne Derby Częstochowy pomiędzy Norwidem a AZS-em – 18 listopada 2017 r. Jakie relacje macie Panowie z klubem Norwida?
– Z włodarzami Norwida jesteśmy w bardzo dobrych relacjach. Myślę, że łączy nas wspólny cel, bo zarówno sternikom Norwida, jak i nam chodzi o to, żeby w Częstochowie była wielka siatkówka, żeby ten entuzjazm wśród częstochowskich kibiców był jak największy. Planujemy zorganizować fajną akcję, 13 stycznia. W tym dniu Norwid jak również i my rozegramy jednocześnie mecze u siebie. By zrobić ukłon w stronę kibiców i dać szanse kibicowania obu drużynom, doszliśmy do porozumienia, że mecz Norwida rozegrany zostanie o godz. 16, zaś nasz o 18. Co więcej chcielibyśmy, aby ci kibice, którzy zakupią bilet na mecz Norwida, mogli z tą samą wejściówką uczestniczyć w meczu AZS-u . Mam nadzieje, że będzie to dobry impuls i sygnał, by połączyć środowiska siatkarskie w naszym mieście i nie antagonizować kibiców.
Udzielacie się również charytatywnie. Np. podczas meczu z Lechią Tomaszów Mazowiecki organizowana była zbiórka pieniężna, mająca na celu wesprzeć schronisko dla bezdomnych zwierząt. Jaki poza tym jest cel tej akcji?
– Muszę pochwalić nasze dziewczyny z marketingu, bo robią co mogą, żeby te wydarzenia, które dzieją się wokół klubu nie służyły tylko i wyłącznie dobru kibiców czy klubu, ale również społeczeństwu, środowisku częstochowskiemu. I przykładem tego są właśnie akcje związane ze zwierzętami bezdomnymi czy ze Szlachetną Paczką, które również podczas spotkań ligowych miały miejsce. Planowana jest ponadto zbiórka na Dom Dziecka. Staramy się, by kibiców, których jednoczymy tutaj na Hali Częstochowa, jedynym celem nie była siatkówka, ale również by dzięki ich obecności i przychylności, móc nieść pomoc potrzebującym.
W tym sezonie 11 listopada mecz AZS-u z Krispolem Września miał miejsce w historycznej dla klubu Hali Polonia. Kolejne spotkanie w Hali Polonia ma zostać rozegrane 17 grudnia b.r. Jest to na pewno ukłon w stronę kibiców, a zwłaszcza starszego pokolenia.
– To prawda. U mnie i Mateusza Czai to właśnie z Hali Polonia wywodzi się nasza pasja do siatkówki. Byliśmy fanami klubu od najmłodszych lat. Pamiętamy doskonale wspaniałe czasy na Polonii. Z tym obiektem utożsamiamy największe zwycięstwa, sukcesy, drużyny czy złote lata. Muszę przyznać, że mecz z 11 listopada był naprawdę wyjątkowym wydarzeniem, bo gdzieś zakręciła się łezka w oku, ciarki na plecy wróciły, niczym za dawnych lat. Atmosfera była naprawdę świetna. Halę Polonia wiążemy właśnie z historią i tradycją. Ma to wyraz sentymentalny. Cieszę się, że udało się tam zorganizować mecz z Wrześnią. Na Polonii zagramy również najbliższy mecz, z Siedlcami 17 grudnia. Mam nadzieję, że ci kibice którzy pojawią się w Hali Polonia, poczują wspaniały klimat, zwiążą się z naszą drużyną i będą również pojawiać się częściej w hali przy ul. Żużlowej.
Wielotysięczne widowiska mogą zapewnić przede wszystkim mecze w ramach PlusLigi, choć niewątpliwie pierwszoligowe pojedynki mogą być do tego zalążkiem. Kiedy zatem możemy się spodziewać walki o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej?
– Już przed startem pierwszoligowych rozgrywek rozmawialiśmy ze sztabem szkoleniowym, zawodnikami, wyznaczając cele na sezon 2017/2018. Nie tworzyliśmy sztucznej presji wyników. Naszym celem było maksymalnie przygotować się do każdego meczu. Z kolei naszą wizytówką miała być walka o każdą piłkę. To są cele, które przedstawialiśmy wspólnie ze sztabem. Sądzę też, że nigdy nie warto robić sobie tzw. „klatki marzeń”, życie pisze różne scenariusze i nigdy nie wiemy co się wydarzy. Jeżeli w każdym meczu będziemy walczyli o każdą piłkę, być może los do nas się uśmiechnie i zasłużymy na możliwość walki o PlusLigę. Jesteśmy jednak na początku drogi i takie przewidywania są niczym wróżenie z fusów. O projekcie AZS, którego się podjęliśmy, myślimy w dużej perspektywie czasu. Budujemy to tak, by był to projekt wieloletni, a nie pomysł na jeden, dwa czy trzy sezony. Żeby to był przynajmniej dziesięcioletni okres budowania naprawdę dobrej drużyny, mądrego networkingu biznesowego dookoła klubu. A na to z pewnością potrzeba czasu.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał NORBERT GIŻYŃSKI
NORBERT GIŻYŃSKI