Rozmawiamy z Arturem Czają, zawodnikiem EKo-Dir Włókniarza Częstochowa i zwycięzcą 14. edycji częstochowskiej Gali Lodowej.
Wygrałeś dzisiejsze zawody z kompletem biegowych zwycięstw. Spodziewałeś się takiego rozstrzygnięcia?
– Nie. Tak naprawdę nie spodziewałem się dzisiaj niczego. Podszedłem do tych zawodów następująco: pojeździć i dobrze się bawić. Przede wszystkim chciałem potrenować przed sezonem.
Ogłoszono Ciebie „Królem częstochowskiej Gali Lodowej”. Jak myślisz, czy w ten sposób wypatruje się Ciebie, jako następcę Sławomira Drabika w dominacji tej odmiany speedway’a pod Jasną Górą?
– Nie patrzę na to pod tym względem. Chciałbym aby wypatrywano we mnie takiego następcę w żużlu klasycznym. Żużel na lodzie natomiast to jest tylko i wyłącznie zabawa.
Sezon 2016 zbliża się wielkimi krokami. Jak trwają Twoje przygotowania?
– Trenuję codziennie od poniedziałku do soboty. A teraz wybieram się na obóz sportowy do Szczyrku, gdzie już czekają na mnie pozostali. Przygotowania motocykli idą pełną parą. Myślę po okresie przygotowawczym powinno być w nadchodzącym sezonie wszystko „Ok”.
W tym sezonie wracasz do Włókniarza już nie jako junior, a senior. Upatrywany jesteś jako jeden z czołowych zawodników „Lwów”…
– Mam nadzieję, że tak będzie, tym bardziej, że robię wszystko, by przygotować się jak najlepiej do zbliżających się rozgrywek. Oglądałem sporo swoich wyścigów z ubiegłego sezonu. Dopatrzyłem się kilka błędów. W zasadzie były one niezauważalne, ale jednak robiły swoje. Dzięki temu wiem co musiałem poprawić. Parę rzeczy zmieniłem, a błędy wyeliminowałem.
Czy takie występy jak w październikowych spotkaniach barażowych o Ekstraligę pomiędzy Stalą Rzeszów a Ostrovią Ostrów Wielkopolski, w których, nie ma co ukrywać, odegrałeś dość znaczącą rolę, będą Cię dostatecznie zadowalały? A może powinny być lepsze?
– Na pewno powinny być lepsze, bo bywa tak że raz jest lepiej a raz gorzej. Przede wszystkim cieszę się, że jestem już seniorem, bo będę miał więcej biegów i pomiędzy nimi nie będzie tylu „odstępów” jak to bywało, kiedy jeździłem w randze juniorem. Właśnie te tzw. „odstępy” są najgorsze. Najpierw startuję bowiem w wyścigu drugim, następnie, przykładowo, szóstym, a na końcu dwunastym. Przez to ciężko dostosować się do warunków torowych. Seniorzy zaś mają to do siebie, że wszyscy jeżdżą podobnym tokiem. W ich przypadku te „odstępy” trwają krócej. Uważam, że ułatwi mi to sprawę.
Masz jakieś wyznaczone cele indywidualne na sezon 2016?
– Nie. Po prostu chcę się cieszyć jazdą.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał:
Norbert Giżyński