W grudniu 2019roku w Rędzinach w kościele pw. Św. Otylii odbyły się uroczystości pogrzebowe ekshumowanych szczątków Bronisława Klimczaka. Dopiero teraz, pośmiertnie zrehabilitowany i oczyszczony z zarzutów, doczekał się godnego pochówku na tamtejszym, przykościelnym cmentarzu, czego nigdy by sobie nie życzyli jego oprawcy.
MICHAŁ KULIG
Blisko 70 lat temu jego młode życie pochłonęła fala stalinowskiego terroru przetaczającego się po polskiej ziemi. Bezprzykładne kłamstwa, kuriozalne zarzuty i karykatura procesu sądowego były wówczas często jedynie pretekstem, aby pozbywać się najbardziej ideowych oraz zahartowanych w okresie okupacji ludzi. To właśnie oni przez swoje zasługi i przedwojenne wychowanie, byli najbardziej niebezpieczni dla tych, którzy zaprowadzali nowy ład. Z jednej strony cieszyli się powszechną estymą i szacunkiem, przez co mieli realną siłę oddziaływania na otoczenie, a iluminarze komunistycznego systemu nie lubili konkurencji. Z drugiej zaś ich światopogląd czynił ich zupełnie impregnowanych na sowietyzację oraz automatycznie identyfikował, jako wrogów obcego, wprowadzanego siłą ustroju, z czego oni sami zresztą zdawali sobie sprawę. Część z tych ludzi po wojnie z lepszym bądź gorszym skutkiem próbowała szukać sobie miejsca w nowej rzeczywistości, inni natomiast, z różnym natężeniem i na różnych polach, kontynuowali walkę z „wyzwolicielem” i jego nadwiślańskimi pomagierami. Do tej drugiej kategorii zaliczał się Bronisław Stefan Klimczak.
Ambitny żołnierz
Ziemia do której niedawno powróciły jego kości, wydała go również na świat. Urodził się bowiem właśnie w Rędzinach 28 sierpnia 1913 r. jako syn Wawrzyńca i Eleonory z domu Anzorge. Wczesną naukę pobierał w Szkole Powszechnej w Częstochowie, a o od 1926 r.w gimnazjum w Radomsku, które ukończył w 1932 r. W połowie lat trzydziestych rozpoczyna karierę w wojsku i tam też przebiega jego dalsza ścieżka edukacyjna. Najpierw wiedzie ona przez Podoficerską Szkołę Piechoty przy 80. Pułku Piechoty w Słonimiu, gdzie służył jako instruktor, a od 1936 r. przez Podoficerską Szkołę Artylerii przy 20. Pułku Artylerii Lekkiej w Baranowiczach. Do 1939 r. związany był zawodowo z Podoficerską Szkołą Zawodowa w Bydgoszczy. W tamtym okresie zdobywa również kolejne kwalifikacje. Pomyślnie przechodzi szkolenie na pilota szybowcowego oraz nabywa kompetencje instruktora Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego. Według wielce prawdopodobnych, choć w istocie spornych informacji, w 1937 r. Bronisław Klimczak przeszedł przeszkolenie wywiadowcze w Brześciu nad Bugiem podczas kursu dla funkcjonariuszy kontrwywiadu organizowanego przez słynną „dwójkę” czyli II Oddział Sztabu Głównego WP. Ten epizod z jego życiorysu był szczególnie mocno akcentowany przez śledczych komunistycznej bezpieki, jednakże sam Klimczak ze zrozumiałych względów po wojnie skwapliwie ten fakt ukrywał.
Bohaterstwo, męczeństwo i… Milicja Obywatelska
We wrześniu 1939 r. miał stopień podporucznika. Brał udział w walkach m. in. nad Bzurą oraz pod Mławą i Kutnem. Przedostał się do Warszawy, aby brać udział w obronie stolicy w wyniku której poniósł ciężkie obrażenia. Według relacji świadków, za walki o Warszawę miał otrzymać Krzyż Walecznych, choć jak dotychczas nie natrafiono na żaden ślad odznaczenia Bronisława Klimczaka w dokumentach. Biorąc pod uwagę wrześniową pożogę, a później zniszczenia wywołane Powstaniem Warszawskim, wydaje się to całkowicie zrozumiałe. Dostał się do niewoli, ale udało mu się zbiec z obozu przejściowego w Skierniewicach. Od listopada 1939 r. działał w strukturach konspiracyjnych Polskiego Związku Wolności (PZW). Należał do zbrojnej grupy kierowanej przez Stanisława Wiznera („Huragan”), o którym pisaliśmy w majowym numerze „Nad Wartą”. Bronisław Klimczak (ps. „Sokół”) pełnił funkcję zastępcy komendanta okręgu i łącznika pomiędzy Częstochową, Warszawą i Kielcami. Wkrótce, podobnie jak wielu innych członków PZW, namierza go Gestapo i w marcu 1942 r. zostaje aresztowany w Warszawie, gdzie przebywa w związku z zebraniem konspiracyjnym. Przechodzi bardzo ciężkie śledztwo, w trakcie którego wybito mu wszystkie zęby. Rok przetrzymywano go na Pawiaku, a następnie zesłano do obozu na Majdanku. Doprowadzony tam do skrajnego wyniszczenia, umierający z głodu Klimczak, zostaje uratowany przez tajną organizację obozową. W 1944 r. skierowano go do Gross-Rosen, gdzie miał już większe szanse na przeżycie. Na początku ostatniego roku wojny trafił do Litomierzyc. Stamtąd w maju 1945 r. wrócił do Polski. Chcąc oddalić od siebie niebezpieczeństwo rozpracowania przez tym razem komunistyczną bezpiekę, udaje się na Ziemie Odzyskane, aby tam ułożyć sobie życie na nowo. We wrześniu 1945 r. trafia do Słupska i do tamtejszej… Milicji Obywatelskiej. Nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że wielu działaczy podziemia niepodległościowego ochotniczo zgłaszało się do służb mundurowych podległych nowej władzy, dzięki czemu organizacje antykomunistyczne zyskiwały w tych instytucjach bardzo cenny przyczółek służący ich inwigilacji i cichej współpracy z powojenną konspiracją. Doskonałym przykładem takiej „wtyczki” jest tragiczna postać porucznika Stanisława Korola, szefa MUBP w Częstochowie, który po dekonspiracji w związku ze sprawą „Warszyca” popełnił samobójstwo. Nie wiadomo natomiast z jakich pobudek Klimczak zdecydował się na wstąpienie w szeregi MO, ale jego położenie nawet w przybliżeniu nie było tak dramatyczne. Szybko awansuje nawet na komendanta posterunku, jednakże jego błyskotliwa kariera błyskawicznie się kończy. Na początku grudnia zostaje zwolniony. Dlaczego? Nie wiadomo. Powód oficjalny to reorganizacja. Przez pewien czas Klimczak utrzymywał się z drobnego handlu. Wraz ze swoją niedawno poznaną, przyszłą narzeczoną Genowefą Zielińską, prowadzi trafikę. W latach kolejnych udało mu się znaleźć posadę urzędnika w Spółdzielni Pracy „Ocet Słupski”, a później w Zjednoczeniu Energetycznym w Słupsku oraz w Szczecinie, gdzie został referentem dochodzeniowym w Komendzie Powszechnej Organizacji „Służba Polsce”.
Szpiegostwo z patriotycznych pobudek
Genowefa Zielińska spędziła młodość we Francji, a po śmierci ojca, wraz z matką wróciła po wojnie do Polski. Dlatego też bariera językowa nie przeszkodziła jej nawiązać znajomości z francuskim jeńcem wojennym, Gastonem Druetem, który także osiadł w Słupsku. Od 1947 r. Druet był częstym gościem w domu Klimczaka i jego narzeczonej. Po bliższym poznaniu antykomunistycznych poglądów „Sokoła”, Druet zaproponował mu współpracę z zainstalowaną w Polsce francuską siatką wywiadowczą, funkcjonującą na bazie przedstawicielstwa konsularnego. Z dużą dozą pewności można stwierdzić, że Bronisław Klimczak nie należał do ludzi, którzy ze spokojnym sercem przeszli w stan cywilnego spoczynku, kiedy życie w pojałtańskiej Polsce całkowicie przeczyło takim pojęciom jak wolność i suwerenność. Na pewno bił się z myślami i nie do końca mógł znaleźć sobie miejsce w rzeczywistości, która kompletnie rozmijała się z tym o co walczył i za co tyle wycierpiał w czasie kampanii wrześniowej i okupacji. Dlatego też można przypuszczać, że propozycję Drueta przyjął z dużą dozą entuzjazmu, a agenturę na rzecz zachodniego państwa postrzegał nie jako zdradę, a służbę na rzecz wolnej kiedyś Polski. Podczas kontaktów z Francuzami, Klimczak przekazywał informacje z różnych dziedzin życia. Meldunki dotyczyły spraw wojskowości, realiów społecznych i ustroju politycznego. Genowefa Zielińska pośredniczyła jako tłumaczka. Prace wywiadowcze nabrały rozmachu w 1948 r. kiedy Klimczak nawiązał kontakt z wicekonsulem René Bardetem oraz sekretarzem szczecińskiego konsulatu, André Robineau, którego rodzina przybyła do Polski jeszcze przed wojną. To im od tej pory dostarczał informacji. Siatka miała liczyć około 100 osób. Klimczak przekazywał Francuzom również dane dotyczące infrastruktury, m. in. lotnisk oraz sieci energetycznych. Wszystko to robił z myślą o rychłym wybuchu konfliktu pomiędzy blokiem wschodnim i państwami kapitalistycznymi.
Międzynarodowa afera za cenę życia
Wiele komplikacji nastręcza fakt, że na tzw. „Sprawę Robineau” nałożyło się kilka innych, równolegle prowadzonych przez UB postępowań dotyczących rzeczywistej i domniemanej wywrotowo-szpiegowskiej działalności francuskich obywateli w Polsce, głównie pracowników służb konsularnych i ich polskich pomocników. Afera rozpętała się jeszcze wiosną 1949 r. i wywołała ogromny skandal dyplomatyczny na linii Warszawa-Paryż. Dochodzenie zataczało coraz szersze kręgi i naturalną koleją rzeczy było szukanie powiązań z polskimi przedstawicielami szeroko rozumianej „reakcji”. W wyniku zakrojonego na wielką skalę śledztwa, według różnych szacunków zatrzymano w tamtym okresie od kilkudziesięciu do kilkuset osób. Aresztowania objęły m. in. Szczecin, Wrocław i Warszawę. Tropy niehybnie wiodły również do „Sokoła”. W dniu 19 listopada 1949 r. Bronisław Klimczak został aresztowany w Szczecinie przez funkcjonariuszy WUBP i trafił do tamtejszego aresztu. Nadzór nad śledztwem sprawował sam dyrektor Wydziału Śledczego MBP, pułkownik Józef Różański. Człowiek (sic!?) o wyjątkowo bestialskich skłonnościach, którego nazwiska sam tylko dźwięk przyprawiał więźniów – ludzi często zaprawionych w czasie wojny i okupacji – o atak histerii. Po znalezieniu wspólnych powiązań, 16 stycznia 1950 r. powzięto decyzję o scaleniu kilku wątków w jednym śledztwie
i oddanie go pod jurysdykcję WUPB w Szczecinie oraz tamtejszemu Wojskowemu Prokuratorowi Rejonowemu. Wśród najbardziej podejrzanych oprócz André Robineau, Gastona Drueta i Bronisława Sokoła-Klimczaka znalazł się również niejaki Zbigniew Blaustein vel Borkowski, Stefan Pielacki oraz Kazimierz Rachtan. Po zatwierdzeniu aktu oskarżenia, wszystkich wymienionych przewieziono do Więzienia Karno-Śledczego w Szczecinie. Mieli oni być sądzeni w jednym procesie i oskarżeni o szpiegostwo na rzecz Francji. Rozpoczęty 6 lutego pokazowy proces przed WSR w Szczecinie miał być okazją do propagandowego spektaklu. Specjalnie do tego celu wykorzystano salę tamtejszej Filharmonii. Przebieg był relacjonowany w prasie i radiu, a oskarżonych przedstawiano w jak najgorszym świetle i obrzucano absurdalnymi inwektywami. Bronisław Klimczak i Stefan Pielacki ze wszystkich ponieśli największą ofiarę. W dniu 14 lutego 1950 Klimczak otrzymał wyrok śmierci, a drugi z Polaków karę dożywotniego więzienia. Dla André Robineau zasądzono jedynie 12 lat pozbawienia wolności, Gastona Drueta – 10 lat, Zbigniewa Blausteina – 6 lat, a Kazimierza Rachtana – 8 lat. Dzięki interwencji przedstawicieli francuskich służb dyplomatycznych oraz w wyniku odwilży po śmierci Stalina, Rubineau i Drueta zwolniono z więzienia i obaj wrócili do swojej ojczyzny.
Bronisław Sokół-Klimczak po ogłoszeniu wyroku został przewieziony aż do Kielc. Tam w więzieniu przy ul. Zamkowej 3, 12 grudnia 1950 r. o godz. 18.15 wykonano wyrok. Dzięki badaniom prowadzonym przez IPN miejsce jego spoczynku na kieleckim Cmentarzu Piaskim udało się odnaleźć
w listopadzie 2016 r. Pocieszające jest jedynie to, że ojczysta pamięć potrafi czasem nawet po wielu dekadach upomnieć się o swoich najlepszych synów.
Napisano m. in. na podstawie opracowania pani Magdaleny Dźwigał oraz relacji i wspomnień pana Ryszarda Radkowskiego, który przeprowadził wiele rozmów ze świadkami wydarzeń i najbliższymi członkami rodziny bohatera.
MICHAŁ KULIG