Pośród wydarzeń upamiętniających 25-lecie wolności znalazło się i takie, które tę wolność poddaje w wątpliwość. 11 sierpnia w Muzeum Produkcji Zapałek w Częstochowie odbył się wernisaż wystawy „Dramat Wolności”, prezentującej sto banerów wykonanych przez stu uczestników – profesorów, doktorantów oraz studentów z Polski nie tylko, którym przewodził prof. Zbigniew Bajek z Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.
W otwarciu wystawy uczestniczył również abp Wacław Depo, który przypominał, że o wolność trzeba nieustannie zabiegać, bo nie jest nam dana raz na zawsze. Wspomniał również, że Częstochowa przestała zapewniać mieszkańcom miejsca pracy, za przykład podając dzielnicę Raków i aktualną sytuację Huty.
Wybór miejsca wernisażu nie był przypadkowy. Zespół artystów organizował podobne wystawy ze słowem „Wolność” w tytule w zakładach karnych w Łęczycy, Nowym Wiśniczu i Radomiu. Częstochowskie muzeum to też miejsce, w którym widoczne jest wypaczenie tego pojęcia. – Zapałczarnia nie padła ofiarą transformacji, tylko transformacja padła ofiarą oszustwa – mówi Eugeniusz Kałamarz, prezes Częstochowskiego Muzeum Produkcji Zapałek. – Tu nie chodzi o rozliczanie, tu chodzi o to, że nie może być jedynym imperatywem imperatyw bogacenia się. Przemiany i transformacja wyrosły z Solidarności. Solidarność to wspaniały ruch to piękna sprawa, ale niestety w dużej mierze legenda i w tym miejscu mamy efekt tego niezrozumienia, albo inaczej – tego wykoślawienia, bo celem transformacji była nie tylko zmiana ustrojowa, ale przede wszystkim zmiana stosunków gospodarczych. To miejsce ma potencjał i to miejsce się będzie broniło, to jest energia pokoleń, nie moja mrzonka czy marzenie. Fabryka nie padła, ona nadal funkcjonuje tylko funkcjonuje w innej przestrzeni. Gdzie można zobaczyć takie rozwiązania techniczne, takie maszyny sprawne, taki klimat? Mówienie, że coś padło, to jest mówienie, że nic nie warto robić – dodaje prezes.
Wystawę w Częstochowskim Muzeum Produkcji Zapałek można oglądać do 20 września tego roku, następnie prace zostaną wystawione na zewnętrznych murach łódzkiego aresztu.
AG