Władze miasta rzucają kłody pod nogi AZS-owi, czyli czekanie na niepewność


Klub AZS Częstochowa ma poważne kłopoty finansowe i styka się z murem obojętności, by nie rzec niechęci, ze strony obecnych władz Częstochowy. Magistrat nie wypłacił Klubowi ani złotówki z należnych dotacji, zapisanych w budżecie miasta na sezon 2017/2018, czyli minimum 1,2 miliona złotych. Żąda natomiast spłaty 300 tysięcy złotych dotacji przekazanej i wydanej przez poprzedni Zarząd Spółki. Obecni prezesi AZS Kamil Filipski i Mateusz Czaja mówią o „czekaniu na niepewność”. Nie tracą przy tym nadziei na porozumienie z władzami Częstochowy i rozwiązanie trudnej sytuacji Klubu.

Miała być dobra współpraca z miastem

27 lipca 2018 roku podczas konferencji prasowej prezes AZS Częstochowa Kamil Filipski i wiceprezes Mateusz Czaja zdali dziennikarzom sprawozdanie z okresu swojej działalności w minionym sezonie, czyli od momentu przejęcia kontroli nad pakietem większościowym w Spółce, który nastąpił we wrześniu 2017 roku. Podkreślają trudną sytuację Klubu. – Zdajemy sobie sprawę, że o tej porze powinniśmy informować o składzie i sponsorach na nowy sezon. Powinniśmy przeprosić kibiców za to, co ostatnio się w klubie dzieje. Boli nas przede wszystkim niepewność, jakiej doświadczamy. Dlatego pragniemy przekazać sytuację z tej strony, do której nie miałem wglądu jako kibic – mówił Kamil Filipski.
Jak wynika z relacji Zarządu Klubu kłopoty finansowe Klubu, to efekt nieprzychylnej, ba nawet destrukcyjnej polityki władz miasta w stosunku do AZS-u. Ten fakt bardzo zastanawia w kontekście świetnego, minionego sezonu. Dlatego w przekazie Zarządu dominował głos rozczarowania zachowaniem częstochowskich władz, głównie prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka i wiceprezydenta Andrzeja Szewińskiego.
– W momencie zakupu akcji AZS-u byliśmy pełni optymizmu w sprawie współpracy z magistratem. Byliśmy zbudowani reakcją władz miasta, bo spotkania z wiceprezydentem Andrzejem Szewińskim jasno wskazywały, że współpraca z miastem ma prawo wyglądać dobrze i miasto ma zamiar włączyć się w projekt powrotu klubu do najwyższej klasy rozgrywkowej – powiedział wiceprezes Mateusz Czaja.

Żądanie zwrotu dotacji

Przypomnijmy, że polityka poprzedniego Zarządu kompletnie rozłożyła AZS. Drużyna prezentowała bardzo niski poziom, spadła do niższej ligi. Niemniej na 2017 rok miasto przyznało AZS-owi 1,2 miliona złotych. Z tej puli poprzedniemu Zarządowi w kwietniu 2017 roku wypłacono 600 tysięcy złotych. Po spadku Klubu do niższej ligi miasto rozwiązało umowę i klubowi nie wypłacono drugiej transzy. Ten fakt dotkliwie dotknął obecnie funkcjonujący Zarząd. – Rozwiązanie umowy nie wywołało w nas sprzeciwu, ponieważ obowiązywała ona na poziomie PlusLigi, więc jasne było, że po spadku drużyny mogło to nastąpić. Ale przecież te 600 tysięcy złotych zapisane było w budżecie i było w obiegu z przeznaczeniem na siatkówkę. Norwid z tej puli otrzymał wsparcie, a my, mimo zapewnień, że środki te nam zostaną przekazane, nie otrzymaliśmy nic. Nie wiemy na jaki cel zostały przekazane te pieniądze. Nie mamy pretensji o rozwiązanie umowy, ale mamy pretensje o to, że ze strony magistratu nie było woli pomocy AZS-owi – kontynuował Mateusz Czaja.

Sezon zaczęto z optymizmem

Gdy we wrześniu 2017 roku Klub przejął nowy Zarząd Filipski i Czaja, w drużynę wstąpił nowy duch i entuzjazm. AZS grał coraz lepiej. W drużynę uwierzyli też kibice, których liczba rosła z meczu na mecz. O AZS Częstochowa znowu było głośno. Pozytywnie głośno. Po bardzo dobrym sezonie wszystko wskazywało, że AZS Częstochowa w kolejnym roku znowu będzie walczył o awans do PlusLigi. Choć odeszło kilku kluczowych zawodników, to Klub ściągnął do Częstochowy Dawida Murka, a umowę przedłużył Sławomir Stolc. Zapowiadano też, że trenerem zostanie Turek Sinan Tanik. Gdybyśmy otrzymali drugą transzę 600 tysięcy złotych, to bylibyśmy w innym miejscu. Nasz ubiegłoroczny budżet byłby zamknięty i większa grupa zawodników zostałaby w klubie, byłyby szanse na kolejne wzmocnienia i walkę o awans. Tak czy inaczej, przejmując Spółkę przejęliśmy ją z całą jej historią. Wzięliśmy to na klatę i liczyliśmy, że po ogłoszeniu budżetu na rok 2018 pieniądze na siatkówkę byłyby duże – mówi Kamil Filipski.
Zarząd nie chciał wchodzić w żadne spory i problemy. Chcieliśmy iść w jednym kierunku i budować przyszłość na partnerskich warunkach. Niestety, mijały kolejne miesiące i w okolicach lutego pojawiła się czkawka finansowa. Konkursy nie były ogłoszone, a w tle wisiało rozlicznie 600 tysięcy złotych, które wydatkowali poprzednicy. Ciosem dla Klubu była decyzja władz miasta o zwrocie z tej kwoty około 300 tysięcy złotych, ponieważ poprzedni Zarząd wydał te publiczne środki niezgodnie z kosztorysem i ich przeznaczeniem. To dla nas była bardzo zła informacja i otrzymaliśmy ją w momencie, kiedy daliśmy wiele przykładów, że siatkówka w Częstochowie może być lubiana i jest potrzebna. Coraz więcej kibiców przychodziło na mecze, a dobre wyniki Klubu pomagały w budowaniu dobrego wizerunku AZS. Mimo to, zdawaliśmy sobie sprawę, że zwrot 300 tysięcy nas nie ominie. Chcieliśmy partnersko rozwiązać tę sytuację, nie chcieliśmy iść do Sądu i nie odwołaliśmy się od tej decyzji. Złożyliśmy do miasta prośbę o rozłożenie długu na raty z karencją pierwszej raty, tak, aby Klub mógł po otrzymaniu środków z miasta dokonać pierwszej spłaty zaległości i dzięki temu odzyskać płynność finansową. Warto tu zaznaczyć, że decyzja o zwrocie pieniędzy zapadła w okolicach PlusLigi, a Klub, mimo tego i innych problemów, jak spłaty pożyczki zaciągniętej w 2016 roku przez poprzedników, walczył i przeszedł pozytywnie weryfikację PlusLigi – relacjonuje prezes Filipski.

Ciągła niepewność

Prezes Filipski podkreśla, że w momencie budowania składu i konieczności rozpoczęcia pracy zespołu Klub tkwi w niewiadomym.
Dzisiaj, 27 lipca 2018 roku, nadal nie mamy informacji, czy jest możliwe rozłożenie na raty straty poprzedniego Zarządu. Mamy przedziwną sytuację, bo na przykład Wisła Kraków może siąść do rozmów z władzami swojego miasta i w ciągu tygodniu uzyskać porozumienie. My czekamy kilka miesięcy i nic się w naszej sprawie nie dzieje. Dochodzą do nas natomiast sprzeczne sygnały. Finansiści twierdzą, że jest zielone światło, bo nasze dokumenty są w porządku i wszystko będzie dobrze. Inna osoba z Urzędu Miasta informuje nas, że odpowiedź jest negatywna. Najgorsze jest to, że słyszę od osób zaprzyjaźnionych z Klubem, że osoby związane ze środowiskiem miejskim roznoszą informacje, że AZS-u już właściwie nie ma. I dzisiaj nie wiemy na czym stoimy i nie mamy nawet zamkniętego zeszłorocznego budżetu. W takich warunkach ciężko pracować i planować, mówić o transferach. Nie jesteśmy tego typu ludźmi, którzy zobowiążą się na silny skład za milion złotych, by później świecić oczami, tak jak się wcześniej zdarzało. Nie wiem, co jest powodem takiej sytuacji, nie chcę rzucać pomysłów, dlaczego tak jest. Przedstawiamy fakty naszej sytuacji. Podkreślam, że nie ma u nas żadnych układów, nie istnieje żadne kolesiostwo. Jesteśmy tu z wiarą w czystą ideę. Z taką ideą tu przyszliśmy i o taką ideę będziemy walczyć. Nie znam powodów, dla których jesteśmy tak przetrzymywani i trzymani w niepewności, dlaczego słyszymy tak sprzeczne sygnały. Może powodem jest tak zwana praca społeczna w AZS, co tak często się powtarzało. Jak ona wygląda mogę pokazać udostępniając bilingi z ostatnich pięciu lat. Tej pracy społecznej wcześniej było niewiele. Natomiast my z Mateuszem poświęciliśmy rok życia, aby Klub wyciągnąć na prostą, co udało się, bo mieliśmy bardzo dobre wyniki sportowe. I może to jest solą w oku, i dlatego w taki sposób traktowani – mówił prezes Kamil Filipski.
– Sądziliśmy, że władzy zależy na dobru AZS. Tu nie powinny być ważne układy i jakieś powiązania, My nie jesteśmy jakoś rodzinnie powiązani z władzą, co chyba widać – dodał Mateusz Czaja.

Nieuczciwe podejście magistratu

Trzy miesiące po zakończeniu sezonu został ogłoszony konkurs na wysoki poziom współzawodnictwa, do którego tak jak Norwid przystąpił i AZS. Kwota do podziału wynosiła 600 tysięcy złotych.
Niestety złożenie przez nas wniosku była sztuką dla sztuki. Mając zadłużenie wobec Gminy Częstochowa nie możemy liczyć na żadne kolejne pieniądze. Można stwierdzić, że od momentu przyjęcia przez na udziałów Klubu do dzisiaj, Klub mógł otrzymać środki w wysokości 2,4 miliona złotych, bo takie były środki na siatkówkę zabezpieczone w budżecie miasta. Można to podzielić na pół, bo są dwa kluby siatkarskie. Do dzisiaj nie otrzymaliśmy ani złotówki – mówi Mateusz Czaja.
Jak podkreśla, największym problemem nie jest fakt, że pieniędzy na sport w mieście nie ma, bo w planie budżetowym na ten rok padły kwoty rekordowe. Problemem jest sama współpraca z miastem i fakt, że my tych pieniędzy nie możemy podjąć. Nie wiemy, czy pieniądze są dla AZS, czy po prostu AZS ma zniknąć. Komunikat na początku naszej drogi, która miała na celu odbudowę marki, że Klub otrzyma od miasta zero złotych byłby uczciwy. Bardziej uczciwy niż zakładanie w budżecie jakichkolwiek pieniędzy na siatkówkę. Wówczas inaczej podeszlibyśmy do odbudowy Klubu, zbudowalibyśmy skład na przykład z juniorów czy wypożyczeń. Być może byśmy się utrzymali, być może nie, ale dzisiaj byśmy się zmagali jedynie z komentarzami, że jesteśmy dziadami, bo nie zrobiliśmy dobrego składu, zatrudniliśmy złych ludzi. Myślę, że zatrudniliśmy właściwych ludzi. Dzisiaj plany na rok następy to wróżenie z fusów. Jeżeli my nie wiemy na co możemy liczyć w tym roku od miasta, to nie mamy zielonego pojęcia na, co możemy liczyć w roku przyszłym. Nie tak powinna wyglądać współpraca. Uważamy za niesprawiedliwe, że Klub, który wygrywa rozgrywki ligowe, osiągając kilkanaście zwycięstw z rzędu i w pięknym stylu wygrywając finał, a przy tym bardzo dobrze promuje miasto, nie otrzymuje żadnego wsparcia od miasta. Jeśli AZS nie miał otrzymać żadnych środków od magistratu, wystarczyło nam o tym powiedzieć. Nie uważamy, że miasto nie uwzględnia sportu w swoim budżecie, chodzi nam o współpracę, której kompletnie nie ma. W okolicach barażu czołowi nasi zawodnicy chcieli tutaj zostać, bo dobrze im się tu pracowało, pomimo takich problemów. Niestety, jedna zła decyzja pociągała za sobą drugą i układanka się rozsypała., Dzisiaj pracujemy nad odbudowaniem Klubu, ale nie wiemy na czym stoimy – stwierdził Mateusz Czaja.
Jak zaznaczył, Zarząd nie chciał budować AZS tylko w oparciu o pieniądze miejskie, pomimo, że występowały one w planie budżetu miasta. Mieliśmy jednak prawo wliczać je do naszych planów budżetowych i planów, które opiewały na wygranie Ligi i na podjęcie próby awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Wierzyliśmy, że władzom miasta zależy na tym, żeby Klub wrócił do PlusLigi. Wierzyliśmy, że te pieniądze zostaną AZS-owi przekazane – podkreślił Mateusz Czaja.

Władza sieje niepewność

Prezes Filipski zauważył, że często się mówi, że pieniądze z miasta są niepewne i budżet Spółka powinna budować na środkach od sponsorów. – Daliśmy sobie wmówić, że niepewność jest normalnością. Toteż nie dziwię się, że część siatkarzy poszło do Nysy, bo tam jest normalność. Tamtejsze władze miasta przekazały Klubowi 2 miliony na dwa lata, dając mu szansę i zabezpieczenie na spokojną pracę. Podobnie planuje się w Bydgoszczy. My daliśmy sobie wmówić, że pieniądze od miasta, to są pieniądze pana prezydenta, który zadecyduje, co z nimi zrobić. Przecież to są pieniądze zagwarantowane w budżecie miasta. W związku z tym wmawianiem nam niepewności finansowej, mam pytanie do prezesa Włókniarza, którego bardzo szanuję za ciężką pracę. Żużel dostał w tym roku 3,5 miliona złotych, czy zatem Włókniarz budował budżet o 3,5 miliona mniejszy? I jak teraz wpadły mu te 3,5 miliona, to będzie kupował nowych zawodników, czy będzie je trzymał na koncie? Nie chodzi mi o sumy pieniężne, ale o uczciwe postawienie sprawy. Wystarczyło nam powiedzieć: miasto nie ma pieniędzy i możemy dać po 200 tysięcy na trzy lata. Wówczas wiemy na czym stoimy i bierzemy na klatę wyzwanie, budując odpowiednią strategię. Niestety, będąc w sytuacji niepewności jesteśmy elementem w grze. Jesteśmy pionkami, którymi można przesuwać w zależności od układu i sytuacji. Chcę też zwrócić uwagę na to, że te pieniądze nie dostają Filipski i Czaja, tylko Klub. A my finanse prowadzimy transparentnie i dla Klubu– bezinteresownie – robimy dużo, nawet za dużo. Mieliśmy i mamy czyste intencje, aby powrócić do pozytywnej siatkówki w Częstochowie stwierdził prezes Filipski.

Osamotnienie

Aktualnie Zarząd nie ma kontaktu z prezydentami Częstochowy. Nawet na konferencji prasowej, mimo zaproszenia wystosowanego przez Zarząd AZS, nikt z władz miasta się nie pojawił się.
– Tylko początki były dobre, były obietnice ze strony wiceprezydenta Andrzeja Szewińskiego. Mocno wierzyliśmy, że człowiek, który tworzył w Częstochowie siatkówkę i mocno był związany z Klubem, a przy tym organizuje okrągłe stoły Rady Miasta, by odbudowywać Klub, będzie mocno zainteresowany pomocą, zwłaszcza że Klub przejmowaliśmy w bardzo trudnej sytuacji spadku do niższej ligi. Potem limit zaufania się wyczerpał i obecnie nie mamy kontaktu z Andrzejem Szewińskim. Natomiast z prezydentem Matyjaszczykiem spotykaliśmy się podczas meczów i wręczaniu medali. Najczęściej próbowaliśmy rozmawiać z wiceprezydentem Marszałkiem, ale nasze starania kończyły się fiaskiem – mówi Filipski. Jak dodaje, Klub prowadzi poważne rozmowy i działania w celu pozyskania strategicznego sponsora. – Ale żeby pewne rzeczy uzyskać i żeby sponsorzy patrzyli na Klub poważnie, to ten Klub musi wyglądać poważnie. Wygraliśmy ligę, a dzisiaj mamy tak fatalny piar. W tej sytuacji nie jesteśmy w stanie zrobić niczego, bo nikt nie będzie nas traktował poważnie. Na ten moment chciałbym uzyskać informację, czy miasto jest chociaż w stanie rozpisać spłatę narosła w wyniki błędów poprzedników, czy nie – stwierdza Filipski.

Nadzieja jest

Prezes Kamil Filipski nadal wierzy, że uda się pokonać trudności. – Skład na nowy sezon mamy dopracowany. Mamy wiele rozmów w ostatnim etapie finalizacji, natomiast nie możemy stwarzać wirtualnego budżetu. Zaplanowane pieniądze w budżecie na siatkówkę nie są wypłacane. Wierzymy, że poradzimy sobie z tą sytuacją, bo są dobre perspektywy. Jeśli jednak nie zaradzimy kłopotom, możliwe, że nie będziemy startować w I Lidze – mówi Filipski.

1 sierpnia odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie zarządu, na którym zostaną podjęte kolejne kroki. – Wierzymy głęboko, że będzie dobrze i o to walczymy. Jest wielu ludzi, którym AZS leży na sercu i którym czysta idea i wiara w to, że w Częstochowie można zrobić piękną siatkówkę, jest bardzo bliska. I dlatego wierzę, że uda się nam znaleźć rozwiązanie tego problemu – dodaje optymistycznie prezes Kamil Filipski.
Obaj prezesi podkreślają, nie żałują podjęcia wyzwania odbudowy marki AZS. – Ten sezon przyniósł nam, poza tymi złymi momentami, bardzo dużo satysfakcji. To jest projekt, który daje radość. Tu się chce pracować i my chcemy tu pracować i rozwijać fajne rzeczy. Przyszliśmy z intencją, aby zmienić to, co się nie podobało. Dzisiaj wiemy, że sytuacja jest trudna, ale bardzo ciężko pracuje się bazując na niepewności – konkluduje wiceprezes Czaja.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *