Pomóżmy Krzysztofowi


Tragiczna historia 24-letniego Krzysztofa Kufla ze Złotego Potoka rozpoczęła się ok. 03.00 nad ranem, w nocy z 29 na 30 marca br. W straszliwym wypadku przy pracy młody mężczyzna stracił lewą rękę. Teraz prosi o wszelką możliwą pomoc w zakupie bardzo drogiej, nowoczesnej protezy, która bardzo ułatwiłaby mu życie.

Pan Krzysztof pochodzi z niezamożnej rodziny. Mieszka wspólnie z rodzicami, bezrobotnym bratem i dwoma siostrami – jedna uczęszcza do gimnazjum, druga ma męża i dwoje dzieci. – Mama zarabia w WOM-ie w Złotym Potoku 700 zł, tata jest stróżem w szkole. Ja jestem jeszcze bardzo młody i nie posiadam żadnych środków finansowych ani oszczędności – mówi 24-latek.
Krzysztof Kufel długo nie mógł znaleźć zatrudnienia, w jego miejscowości jest o to ciężko. Składał dokumenty i podania do różnych zakładów. Dostał etat w częstochowskiej firmie produkującej plandeki. W sierpniu 2007 r. poszedł do wojska, służył do kwietnia 2008 r. Powrócił do swojego przedsiębiorstwa, które jednak popadło w kłopoty finansowe i zwolniło 130 ze 150 pracowników, w tym jego.
Od 5 grudnia 2008 r. do 4 marca 2009 r. pan Krzysztof był bezrobotnym. W międzyczasie próbował dostać się do Straży Miejskiej, ale jego kandydatura została odrzucona ze względu na wadę wzroku. Zatrudnienie znalazł w firmie Makarony Polskie S.A. Zakład Produkcyjny w Częstochowie, w dzielnicy Dźbów.
– Przed rozpoczęciem nowych obowiązków zapoznałem się z ogólną instrukcją pracy, nie było czegoś takiego jak instrukcja stanowiskowa. Z obsługi maszyny, na której miałem wypadek, kierownik „szkolił” mnie przez jakieś dziesięć minut, więc nie byłem w stanie wszystkiego zapamiętać. Poza tym pracowałem na niej dopiero drugi dzień i chyba powinien być obok ktoś bardziej doświadczony – uważa Krzysztof Kufel.
Tragedia miała miejsce, gdy Krzysztof wchodził na podest, chcąc sprawdzić poziom ciasta w mieszalniku maszyny do produkcji makaronu. – Poślizgnąłem się, a że nie było osłon, moja ręka dostała się do środka. Widziałem, jak tryska krew, łamią się kości. Kolega zatamował mi krew. Podobno kierownik wyjął rękę, ale była w tak fatalnym stanie, że nie nadawała się do przyszycia – wspomina poszkodowany.
Okazało się, że uszkodzeniu uległa tętnica od serca. Rannemu dawano 10-15 minut życia. Odwieziono go do szpitala na Parkitce. – Pamiętam, że cała koszula, spodnie były czerwone od krwi. Rozcięto mi ubranie i podano jakieś leki – opowiada Krzysztof. W lecznicy spędził trzy tygodnie. Dodatkowo miał naderwane ucho, które zszyto dopiero po interwencji jego znajomej. Do dzisiaj boli go kręgosłup.
Przed wypadkiem Krzysztof Kufel był bardzo aktywnym człowiekiem. Grał w klubach piłkarskich w Niegowej i Kusiętach oraz w siatkówkę. Obecnie jego życie mocno się skomplikowało. Wielkie oparcie znalazł u swojej narzeczonej Moniki Gomoluch. Nie porzuciła go w ciężkiej chwili, a ich data ślubu, ustalona wcześniej na 1 sierpnia br., jest aktualna.
Dużą pomoc okazał także jego przyjaciel Marek Wielgus. – Wiele osób chce mnie wesprzeć, np. koledzy i znajomi, którzy zorganizowali zbiórkę pieniędzy, za co wszystkim dziękuję. Niestety, to za mało. Sumy ok. 250 tys. zł – bo tyle kosztuje proteza, którą sugerowali mi nabyć lekarze – samemu nie będę w stanie zebrać chyba przez całe życie. Dlatego proszę o pomoc wszystkich życzliwych ludzi i z góry dziękuję – apeluje pan Krzysztof.
Mężczyzna ma też żal, że szefostwo zakładu, w którym pracował, nie wykazało zainteresowania jego stanem. – Pracodawca nawet nie odwiedził mnie w szpitalu. Firma widocznie nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności – stwierdza.
Gdy zadzwoniliśmy do jednostką spółki w Częstochowie, skierowano nas do siedziby głównej w Rzeszowie. Niestety nie udało nam się skontaktować z prezesem Pawłem Nowakowskim.

Wszyscy chcący wesprzeć 24-letniego Krzysztofa mogą wpłacać pieniądze na konto: Organizacja Pożytku Publicznego, nr 09 1020 1664 0000 3902 0026 7476, tytułem: „dla Krzysztofa Kufla”.
Z panem Kuflem można kontaktować się drogą mailową, adres: Kuffi374a@poczta.onet.pl.

ŁUKASZ GIŻYŃSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *