W domu i na świecie – RYSZARD BARANOWSKI
Leży przede mną opasły i bardzo pięknie wydany tom in quarto, jak niegdyś określało się druki z dwukrotnie złożonego arkusza czerpanego papieru. Choć dziś technika jest inna, trudno ustrzec się od porównania z księgami wychodzącymi spod ręcznej prasy użytkowanej przez Jana Gutenberga i pokolenia jego następców. Tamte foliały łączy z monografią Częstochowy dbałość o każdy szczegół edytorskiego “wyposażenia”, jakże rzadka wśród tysięcy wydawnictw naukowych – zwłaszcza tych sprzed 1989 roku. Choć oficjalna prezentacja I tomu tego monumentalnego dzieła (łącznie będzie ich cztery) odbyła się w ostatni piątek, to niżej podpisany od pół roku śledził jego powstawanie na ekranie komputera, a przed miesiącem mógł powąchać przywieziony z gdańskiej drukarni prawie trzykilowy druk. Informacja o tym była tajna (Wydział Kultury nałożył embargo) a sygnalny egzemplarz otrzymali twórcy oprawy graficznej – Janusz Pacuda i Elżbieta Siwik.
Potrzeba stworzenia porządnego opracowania historii miasta i klasztoru była oczywista dla wszystkich badaczy zagadnienia, tak z Częstochowy, jak innych ośrodków. Ograniczenia natury finansowej, a zwłaszcza cenzuralnej powodowały, że na łamach “Ziemi Częstochowskiej”, a później “Studia Claromontana” mogły się ukazywać rzeczy cząstkowe i przyczynki. Spora część publikacji była skażona przyjętą tematyką (tzw. ruch robotniczy) lub ideologicznym nastawieniem autorów, praktykujących ówczesną linię propagandową. Na mojej półce stoi pokaźna ilość tych dzieł, bardzo smutnych w dobie upowszechnienia druku wielobarwnego. Pierwszy tom monografii wypełnia dotkliwą lukę, gdyż obejmuje mało rozpoznany okres staropolski. Nadzór nad nim sprawował zasłużony dla badań historii regionu prof. Feliks Kiryk z Krakowa, który pogodził pióra 17 autorów świeckich i duchownych specjalizujących się w różnych dziedzinach – od archeologii do heraldyki.
Ciężka dola koordynatora przedsięwzięcia przypadła innemu mojemu przyjacielowi, Marcelemu Antoniewiczowi, tegorocznemu laureatowi nagrody prezydenta miasta. Wysuszyliśmy niejedną butelkę węgrzyna dyskutując o rodzinnym mieście, jurajskich zamkach, kolei warszawsko-wiedeńskiej i innych tajemnicach małej ojczyzny. Antoniewicz “wychodził” monografię w urzędach, które musiały się zdecydować na największy tego rodzaju wydatek w dziejach, grubo ponad sto tysięcy złotych, i to za pierwszy tom. Honoraria i należności musiały objąć liczne podróże do zagranicznych archiwów, gdzie spoczywają ważne dokumenty, wykonanie zdjęć zabytków, wreszcie mozolny skład tekstów, mnóstwo próbnych wydruków do korekty, wreszcie korespondencję z autorami w kraju.
Zdaję sobie sprawę, że większość naszych czytelników nie będzie mieć dostępu do tego opracowania, choćby z powodu niewielkiego nakładu (2 tysiące, z czego sporo “wsiąknie” w dalekich bibliotekach i na profesorskich półkach) oraz wysokiej ceny (ponad 100 zł). Jest to jednak ważny fakt służący scementowaniu społeczności miasta i regionu, przez setki lat przerzucanej w przynależności administracyjnej a nawet państwowej. Dzieje każdego pogranicza obfitują w wydarzenia i zmienności losu, które znajdą swój dalszy ciąg, choćby w ostatnim tomie redagowanym przez prof. Kerstenową, a obejmującym historię najnowszą. Ciekawi też jesteśmy badawczych nowinek z okresu XIX-wiecznej industrializacji i przygód częstochowian w międzywojennym dwudziestoleciu.
W najbliższym czasie postaramy się zamieścić szerszą recenzję monografii z omówieniem treści rozdziałów i innych szczegółów należnych “sprawcom” tego wydarzenia kulturalnego.
ryszardbaranowski@poczta.onet.pl
RYSZARD BARANOWSKI