WOKÓŁ KONDUKTOROWNI


Nie bać się Zachęty

Jak wszystko dobrze pójdzie, Konduktorownia zostanie przekazana częstochowskiej Zachęcie pod koniec maja 2007 roku.

Minie wówczas dokładnie rok od momentu rozpoczęcia modernizacji budynku. Pierwotnie miała być zakończona w grudniu ubiegłego roku. Na przeszkodzie stanęły jednak różne względy, jak to się określa, formalne. Prace mają ruszyć ze zdwojoną siłą z początkiem bieżącego roku. Czy zatem uda się miastu wywiązać z kolejnego terminu?
Szefostwo Zachęty – prezes Piotr Głowacki oraz wiceprezesi Jacek Łydżba i Szymon Parafiniak są dobrej myśli. Mają nadzieję, że tym razem obietnica, wręcz przyrzeczenie publiczne, zostanie spełnione. – Kolejny termin, koniec maja bieżącego roku, padł tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Jesteśmy pełni wiary, że Miasto przekaże nam w tym roku Konduktorownię. Liczymy na życzliwość włodarzy, liczymy, że potraktują nas poważnie i przyjaźnie – mówi prezes Głowacki.

Bezdomność utrudnia

W sierpniu tego roku miną trzy lata od zawiązania się Zachęty. – Brak własnego miejsca wystawienniczego ogranicza nasze działania. Mamy już wspaniałą kolekcję 74 prac (41malarskich, 20 grafik, 8 rysunków, 4 fotografie, 1 nowe media). To cenny zbiór, który powinien być udostępniony publiczności. Choć wyceniony jest na 230 tysięcy złotych, jego wartość rynkowa jest kilkakrotnie większa – mówi Piotr Głowacki. Obrazy do kolekcji zakupiono dzięki dotacjom. Pieniądze dwa razy przyszły z Ministerstwa Kultury, raz z Urzędu Marszałkowskiego i raz z Urzędu Miasta Częstochowy. – Jesteśmy za to wdzięczni, to dla nas dużo. Mogliśmy nie tylko zakupić obrazy i sfinansować prezentacje, ale również wydać katalog i kalendarz z pracami naszych artystów. Nadal jednak brakuje nam pieniędzy na promocję i bieżącą działalność – mówi Szymon Parafiniak.
Brak stałej siedziby krępuje Zachętę. Ze względu na trudności lokalowe zarząd zawiesił przyjmowanie nowych członków (dziś jest ich 30), zrezygnowano także z wystaw zbiorowych. Ale, co istotniejsze, brak siedziby przekreśla możliwość starania się o fundusze unijne. Jak stwierdza Szymon Parafiniak, taka sytuacja jest frustrująca. – Jesteśmy organizacją otwartą i nie tworzymy Zachęty tylko dla siebie, ale i dla miasta. Nasza praca zmierza do poszerzenia oferty kulturalnej miasta. Udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie to prowadzić. Ale bez stałego miejsca nasza aktywność i praca zmarnują się – dodaje Parafiniak. – A gołosłowni nie jesteśmy, za nami stoją liczne udane imprezy – dodaje Głowacki.

Ostatni idealiści

Jak podkreślają prezesi, Zachęta funkcjonuje dzięki oddaniu i determinacji jej członków. – Pracujemy społecznie, do imprez nawet dokładamy. Jesteśmy grupą wariatów, ostatnimi idealistami – mówi Szymon Parafiniak. Towarzystwu pomagają także dobrzy znajomi. – Dużo zawdzięczamy dyrektorowi Muzeum Częstochowskiego Januszowi Jadczykowi, który udostępnił salę w Ratuszu, gdzie prezentowaliśmy Kolekcję Zachęty oraz wystawy: “Osobowość miasta” i “Projector”. Te wsparł Urząd Miasta. Dyrektor Jadczyk wykazuje bardzo dobrą wolę, udostępnił nam też miejsce do przechowywania obrazów. Szkoda, że inni nie idą w jego ślady. Korzystamy też z uprzejmości właścicieli restauracji Piwnice Margaux czy Stajni “Biały Borek” w Biskupicach, ale tak dłużej być nie może, bo zbytnio się rozdrabniamy – mówi Głowacki.
Zakres działań Zachęty doskonale wpisuje się w kulturalny program narodowy “Znaki czasu”, nakreślony przez byłego ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego. – To tak, jak odczytanie naszych potrzeb i Konduktorowania ze swoim nie tylko wielodyscyplinarnym, ale i wielokulturowym wymiarze ma szansę być znaczącym centrum kultury w Polsce, a w mieście konkurencją dla instytucji kultury. Już dzisiaj jesteśmy doceniani w Polsce. Współpracujemy z Zamkiem Sztuki i Przedsiębiorczości w Cieszynie, Galerią Program w Warszawie czy Galerią Nowa w Poznaniu. Gmina Olsztyn zaprosiła nas do wspólnych działań plenerowych. Powiedziałem TAK – mówi P. Głowacki i dodaje: – Liczymy, że nasza działalność ożywi mecenat społeczny, ożywi rynek sztuki.

Wizjonerskie kalkulacje

Zachęta roztacza wspaniałe plany. W 2008 roku przymierza się do zorganizowania Triennale Sztuki Najnowszej. Chce również współuczestniczyć w nowym wydaniu “Pleneru miejskiego”, sztandarowego przedsięwzięcia Urzędu Miasta Częstochowy. – Mamy pomysł na odświeżenie i zdynamizowanie “Pleneru…” . Naczelnik Wydziału Kultury Ireneusz Kozera zadeklarował, że rozpisze konkurs na tę imprezę i my jako Zachęta chcemy w nim wziąć udział. “Plener…” potrzebuje zmian. Można na przykład zaprosić artystów z kraju, oni spojrzą na miasto innym okiem. Można z tego zrobić imprezę o charakterze interdyscyplinarnym. Chcielibyśmy taką szansę otrzymać – mówi Parafiniak. – Plener miejski powinien pokazywać zjawiska współczesne, być równorzędny jakościowo z propozycjami innych miast – dodaje Jacek Łydżba.
Prezesi chcą również mieć szansę na rozwinięcie swoich twórczych ambicji. Do tego, jak wszyscy podkreślają, potrzebna jest Konduktorownia. – To będzie galeria sztuki współczesnej i nowoczesnej, gdzie prezentowane będą dobre, inspirujące wystawy. Mamy XXI wiek i chcemy w tym duchu prowadzić naszą działalność, nie tylko wystawienniczą. Tak by wyróżniać się na tle dzisiejszej oferty częstochowskich instytucji – mówi Jacek Łydżba. Zdaniem prezesów nasze miasto zasługuje na nowoczesną galerię. – Częstochowa ma potencjał, środowisko, tradycje, powinna być miastem, gdzie chcieliby wystawiać różni artyści, z różnych pokoleń. Artyści muszą mieć miejsce, które będzie ich, w którym będą się mogli w pełni realizować – dodaje Łydżba.
– Jest wielu artystów, ludzi kultury wiernych naszemu miastu, i tych zrzeszamy. To 30 osób reprezentujących różne dziedziny sztuki. Jest szansa, by tych ludzi związać, zachęcić do działania – mówi Szymon Parafiniak. Ważni są też młodzi artyści. – W Częstochowie studia artystyczne kończy wielu zdolnych ludzi. Nie mają miejsca, by tu zadebiutować. Muszą uciekać do innych miast. A przecież to nasz potencjał, ich trzeba zatrzymać, bo Częstochowa opustoszeje – stwierdza Łydżba.

Salon przyszłości
Sztuka, zwłaszcza nowoczesna, potrzebuje odpowiedniego miejsca na prezentację, które zaspokoi potrzeby estetyczne, twórcze, intelektualne. – Chcemy zapewnić dziełu bycie ważnym, najważniejszym. – mówi Jacek Łydżba i dodaje: – Częstochowa potrzebuje salonu artystycznego, który skupi wszystkich ludzi kultury – tych, którzy ją tworzą, i tych, dla których sztuka powstaje. Salonu, który będzie nadawał ton kulturze polskiej. W zamyśle prezesów “Zachęty” ma nim być właśnie Konduktorownia.
Panowie zdają sobie sprawę, że z powodu ich wysokich aspiracji postrzegani są jako konkurencja. – Poszerzymy ofertę kulturalną, odświeżymy ją. Nasz program przewiduje szeroką, wielotorową działalność artystyczną – wystawienniczą, edukacyjną, muzyczną, literacką, teatralną, filmową, seminaryjną. Konduktorownia ma szansę stać się miejscem spotkań artystów, rozmów, wymiany myśli – mówi Szymon Parafiniak. A prezes Głowacki dodaje: – To Częstochowie jest bardzo potrzebne. Jesteśmy otwarci na dyskurs, wielość narracji, nowe trendy w sztuce. – Chcemy zapraszać ludzi z Polski i z zagranicy, mamy szansę stworzyć takie miejsce, które rozsławi imię Częstochowy na cały świat. Jak na przykład miało to miejsce w przypadku muzeum sztuki nowoczesnej w Bilbao – mówi Jacek Łydżba.

Można się zastanawiać, czy oferta Zachęty, tak bogata i nowoczesna, jest miastu potrzebna. Jednak nie w tym rzecz. Gdyby nie było ludzi z wizją, jak sami się nazwali: wariatów, idealistów, świat ciągle stałby w miejscu. Zachęta powstaje w bólu i trudzie, a co rodzi się w bólu, jest trwalsze i wartościowsze, bo wypróbowane. To dobra wróżba na przyszłość. Zachęta, jak twierdzi jej księgowy Paweł Lechowski, odróżnia się na tle częstochowskich propozycji instytucjonalno-kulturalnych – Jestem przekonany, że wkrótce Konduktorowania zatętni życiem i Częstochowska kultura ożywi się podniesie o kilka stopni. Propozycje Zachęty są nowoczesne, ale i bardzo atrakcyjne – mówi Lechowski.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *