Życie śmierci
Tadeusz Szyma
pamięci Brata Edwarda
W zdyszanym zagonieniu gorączkowym pośpiechużyjąc na kredyt ciągnąc na tlenowych długachzachłyśniemy się w końcu życiem – do bezdechuOno zawsze za krótkie tak jak śmierć zbyt długaNawet ta co jak złodziej dopada znienackaogłuszając po drodze matkę siostrę braciBo nie pierzcha – zostaje – choć strużka krwi zaschłai kiedyś się zabliźni bólu twardy naciekZostanie zadomowi się w pustym pokojuw nadmiarze zbędnych rzeczy w książkach i papierachw klonie za oknem – rosnąc wraz z nim słój po słojuDługa jak nasze życie – tylko z nim umieradla nas – zostaje nadal z tymi co zostaliTaka wszystkich śmiertelnych pośmiertna ofiarapascha na stół na stypę – byśmy pamiętaliże drzwi wciąż uchylone otworzą się narazczerwiec 1985
1 komentarz
Przepiękny,wzruszający,wiersz.