W listopadowej zadumie. Poezja: Tadeusz Szyma


Życie  śmierci   
      Tadeusz  Szyma
                           pamięci Brata Edwarda

W zdyszanym zagonieniu gorączkowym pośpiechu
żyjąc na kredyt ciągnąc na tlenowych długach
zachłyśniemy się w końcu życiem  –  do bezdechu
Ono zawsze za krótkie tak jak śmierć zbyt długa
Nawet ta co jak złodziej dopada znienacka
ogłuszając po drodze matkę siostrę braci
Bo nie pierzcha  –  zostaje  – choć strużka krwi zaschła
i kiedyś się zabliźni  bólu twardy naciek
Zostanie zadomowi się w pustym pokoju
w nadmiarze zbędnych  rzeczy w książkach i papierach
w klonie za oknem  –  rosnąc wraz z nim słój po słoju
Długa jak nasze życie  –  tylko z nim umiera
dla nas  –  zostaje nadal z tymi co zostali
Taka wszystkich śmiertelnych pośmiertna ofiara
pascha na stół  na stypę  –  byśmy pamiętali
że drzwi wciąż uchylone otworzą się naraz
                                                                                                                                                               czerwiec 1985
Podziel się:

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *