Oto co po zakończeniu sobotniego (08.02.2025) spotkania 20.Kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy pomiędzy Rakowem Częstochowa a GKS-em Katowice (1:2) mieli do przekazania trenerzy obydwu drużyn: Marek Papszun i Rafał Górak.
![](https://gazetacz.com.pl/wp-content/uploads/2025/02/rafal-gorak.jpg)
Rafał Górak (trener GKS-u Katowice): Bardzo dobry mecz GKS Katowice, bardzo dobra gra obronna, świetna obrona pola karnego, gdzie Raków już później dawał wszystkie swoje działa. Drużyna świetnie broniła, za to duży plus. W kwestii ofensywnej mogliśmy pokusić się o więcej goli, jest nam żal, bo takie sytuacje należy wykorzystywać. Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi. Spodziewaliśmy się bardzo trudnego przeciwnika i dla nas te sprawdziany w każdym jednym meczu dają nam ogromną satysfakcję, że drużyna ciągle się rozwija.
Bardzo fajne jest też to, że w tych momentach trudnych, kiedy popełniliśmy błędy, ale drużyna nie opuszczała rąk i nie przestraszała się, bo tak mogłoby się zdarzyć, że beniaminek się pogubi. Tutaj już tego nie ma i z każdą chwilą jesteśmy ciut mocniejsi, a ten mecz daje nam świadectwo, że idziemy w dobrym kierunku. Chciałbym podziękować przeciwnikowi za fajną walkę. O mentalności można by dużo mówić i ona ma różne wymiary. Stracona bramka, po indywidualnym, niekiedy banalnym błędzie, a przecież wynikająca z naszej organizacji gry czy niestrzelony rzut karny. Można złapać meczowego doła, a tu tego nie ma.
Przygotowujemy drużynę na oczywistości, żeby oczekiwali rzeczy oczekiwanych – niestrzelony karny to przecież nie pierwszy w historii, błąd przy wyprowadzaniu piłki, kiedy jesteśmy nisko, a przeciwnik stosuje dobry pressing to takie są koszta imprezy. Jeżeli będziemy chcieli grać tylko do przodu, to zniknie frajda. Rzeczy oczekiwane nas nie demolują, tylko drużyna po błędzie nakręca się dalej, gra swój mecz, swoją piłkę i to dzisiaj dało trzy punkty. Grzegorz Rogala jest po dość długiej przerwie spowodowanej urazem, ale brał teraz udział w bardzo dużej ilości zajęć w tygodniu. Kwestia tygodnia czy dwóch, jak zobaczymy go na boisku. Dawid Drachal ma zapis, że w tym meczu nie mógł wystąpić. W wielu meczach kiedy nie wygrywamy, mimo że różne rzeczy się „zgadzały” – nam, sztabowi szkoleniowemu, to nie panikujemy.
Nie ma co chować głowy w piasek i rozpaczać, że przegraliśmy ostatni mecz i co teraz… Trzeba pracować, być cierpliwym i nieustępliwym i być przekonanym do pracy. Wiemy, co chcemy grać, namawiamy do tego zawodników, oni podpisują się dwoma rękami pod tym i dlatego się rozwijamy. Jeśli będziemy jeszcze bardziej powtarzalni, to będziemy wygrywać kolejne mecze. Na razie będziemy się przygotowywać do meczu z Piastem Gliwice i zapewnimy drużynie komfortowe warunki tych przygotowań.
Każdy trener jest obsesyjnie chory na punkcie wygrywania. Zbierajmy punkty i bądźmy rzetelni w tym, co robimy. Grajmy takie solidne mecze jak dzisiaj, a to będzie przynosić trzy punkty. Tak jak dzisiaj. Spodziewaliśmy się wysokiej intensywności Rakowa w drugiej połowie i rzeczywiście nas zepchnęli. Natomiast defensywa i gra w obronie niskiej jest również przez nas trenowana bardzo mocno. Drużyna w ustawieniu 5-4-1 doskonale funkcjonowała i Raków nie stwarzał sobie wielu sytuacji, mimo że był blisko naszego pola karnego. Jesteśmy w innej lidze niż rok temu, jest o wiele trudniej, ale drużyna ciągle się rozwija. Obóz w Turcji był przepracowany bardzo dobrze. Czasem o tym zapominamy, ale co najważniejsze tam była bardzo wysoka frekwencja na treningach. Jeżeli jesteśmy wszyscy razem, to bardzo buduje i drużyna to czuje. Zdrowie piłkarzy jest kluczowe. Rzut karny to doskonała interwencja bramkarza. Nie mam zamiaru nic naruszać w hierarchii wykonywania rzutów karnych. Sposób gry mojej drużyny i tego w jaki sposób funkcjonuje odzwierciedla ogromy szacunek, jaki mam do trenera Papszuna i co zrobił ze swoją drużyną w Częstochowie. W rundzie jesiennej jego pochwała dla GKS i zdanie, że niesłusznie wygrali było dla mnie największym kołem napędowym, jaki mogę dostać od mojego kolegi po fachu.
Natomiast zawsze chciałoby się zmierzyć, by być zwycięzcą. Natomiast nie czekałem specjalnie na mecz z Rakowem, czekam na każdy kolejny następny i będziemy się przygotowywać jak najlepiej do każdego meczu. A zwycięstwa takie jak dzisiaj to są rzeczy wyjątkowe, bo wiemy jak potężną siłą w ostatnich latach jest Raków w ekstraklasie. Kartki to normalny element sezonu. Musimy być przygotowani na wszystkie warianty. Mamy zawodników, którzy muszą zastępować tych, którzy nie mogą zagrać. Wszyscy będziemy trzymać kciuki za Filipa i przyglądać się jego pracy na treningach i w meczach. Będziemy go jak najbardziej wdrażać, natomiast nie będzie to bez uczciwej i sprawiedliwej rywalizacji. Jeżeli Sebastian Bergier będzie grał tak jak dzisiaj, to ta rywalizacja będzie taka, że trener tylko może zacierać ręce.
Marek Papszun (trener Rakowa Częstochowa): Gratulacje dla GKS za zwycięstwo, nie jest to prosta sprawa wygrać z Rakowem po dwunastu meczach bez porażki. Seria się zakończyła. Duże gratulacje dla Frana Tudora, który w tych marnych okolicznościach rozegrał dwusetny mecz w Rakowie – to już legenda na zawsze tego klubu. Nie powiedział ostatniego słowa i my razem z nim i z tego kurzu szybko się otrząśniemy. Za mało zrobiliśmy w pierwszej połowie, jeśli chcemy myśleć o najwyższych miejscach w tej lidze, musimy zrobić więcej, grać z większą pasją i poświęceniem. Pierwsza połowa była do zapomnienia. Mało sytuacji z obu stron i kuriozalna bramka. To ustawiło mecz. W drugiej połowie zagraliśmy zdecydowanie z większą pasją i jakością, coś się zaczęło dziać, przynajmniej było widać jakieś emocje. Momenty zadecydowały, zwłaszcza druga bramka – banalnie straciliśmy obie bramki i ciężko później myśleć o zwycięstwie. Druga połowa była dużo lepsza, można być z niej zadowolonym, ale to marne pocieszenie, bo trzeba zagrać dwie przynajmniej takie połowy.
Niespecjalnie martwię się przed meczem z Lechem, widać było problemy z linii obrony, od tego musimy zacząć. Kolejny raz linia obrony jest modyfikowana, jeszcze Barath schodzi w przerwie. Trzeba zacząć od linii obrony, piłkarzy przygotowanych na 100% do gry i potem dopiero można myśleć o czymś więcej. Musimy mieć więcej jakości indywidualnej, bo w pierwszej połowie nie robiliśmy różnicy w ataku. Oddaliśmy trzy strzały, ale bez zagrożenia. Amorim nie wiedzieć czemu był spóźniony po podaniu wzdłuż bramki, a powinien ją przeciąć. Od zawodników trzeba wymagać więcej.
Svarnas ma przeciążeniową sprawę po Cracovii, boiska nie pomagają. Ameyaw powinien pomału wracać, nie był to wielki uraz, ale trzeba uważać na urazy mięśniowe, pogoda nie pomaga – te mrozy dla zawodników szybkich z włóknami szybkokurczliwymi to jest zagrożenie. Myśleliśmy, żeby go dziś wpuścić, ale trochę się jeszcze obawiałem. Jak kilku zawodników jeszcze dojdzie i rywalizacja się wzmocni, bo teraz mieliśmy ograniczone możliwości, będzie lepiej.
Nic mi nie wiadomo, by jakiś zawodnik miał nas jeszcze zasilić, ale okno jest jeszcze otwarte, więc wszystko się może wydarzyć. Temat straconych bramek jest złożony, trudno się zabezpieczyć, jak ciągle się gra w innym składzie, do tego Arsenić czy Rundić dochodzą do formy, a Barath nie jest nominalnym stoperem, choć może na tej pozycji grać. To jest formacja która wymaga wspólnego zaufania i zrozumienia. Nie da się ciągle zmieniać 2-3 zawodników i liczyć, że będzie to tak samo funkcjonowało.
Dzisiaj jednak nie graliśmy źle w obronie, ale mieliśmy fatalne momenty, przeciwnik te dwa wykorzystał na maxa i zdobył bramki. Mieli jeszcze szansę na 3:1 i to były jedyne okazje. Nawet pierwsza bramka nie była czysta, bo nawet nie było gdzie tej piłki zmieścić. Trelu się cofał, a Barath nie wyszedł do Bergiera, który wcisnął to na milimetry. Druga bramka to już w ogóle kuriozum, możemy piłkę wybić dwa razy i nie wybijamy. Brakowało zdecydowania w działaniu, a nie koncentracji. To co nas charakteryzowało, to nie stracić bramki, a dziś w banalny sposób do tego doprowadziliśmy, to nie przystoi, chyba sam przeciwnik był zaskoczony, z jaką łatwością te bramki strzelał.
Notował: Przemysław Pindor
Foto: Przemysław Pindor