„Tam, gdzie słyszą moje serce”


Rozmawiamy z Panią Dominiką Marią Eska, wybitną pianistką, regularnie koncertującą i współpracującą – naukowo i muzycznie – z Wiedniem i Graz w Austrii. Profesor klasy fortepianu Liceum Muzycznego w Jasnogórskiej Szkole Muzycznej 2. stopnia w Częstochowie, profesor wizytującą wiele innych Zespołów Szkół Muzycznych oraz Liceów Muzycznych w Polsce, wykładowcą warsztatów pianistycznych w placówkach muzycznych w Polsce.

 

Jednocześnie zapraszamy serdecznie na recital fortepianowy Pani Dominiki Marii Eska pt. „Dla Częstochowy”. Koncert odbędzie się 20 września 2024 roku w Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II w Częstochowie, o godzinie 19.30 i będzie wypełniony najpiękniejszą muzyką najwybitniejszych postaci romantyzmu: Fryderyka Chopina i Ferenca Liszta. Usłyszymy także utwory autorstwa Pani Dominiki, w tym utwór napisany specjalnie na cześć naszego miasta. Bilety w cenie 40 zł są już w sprzedaży. Można je nabyć w Magicznej Restauracji Avocado w III Alei Najświętszej Maryi Panny 61 w Częstochowie.

 

 

Zacznijmy od tego, czy jest Pani częstochowianką?

– Przyjechałam do Częstochowy z Torunia, ale… moje korzenie są stąd. Moi rodzice i dziadkowie pochodzą z Częstochowy. Rodzice wzięli ślub w Kościele Rektorackim, gdzie się poznali chodząc na Oazę. Tato jednak marzył o studiowaniu w Toruniu i tam z mamą wyjechali i zostali. Wprawdzie urodziłam się w Toruniu, ale to w Częstochowie moja mama nosiła mnie pod swoim sercem, więc jeżeli życie zaczyna się od poczęcia, to jestem częstochowianką.

 

Proszę przybliżyć naszym Czytelnikom swoją drogę edukacji.

– Całe życie toczyło się między Toruniem a Częstochową. W Toruniu ukończyłam Szkołę Podstawową nr 32 i Liceum Ogólnokształcące nr 4, obie szkoły zawsze będą dla mnie jasną kartą moich wspomnień. Potem w latach 2000-2004 studiowałam w Akademii Muzycznej w Krakowie, na kierunku pianistyka, a po otrzymaniu magisterium rozpoczęłam studia podyplomowe w Grazu, na które otrzymałam stypendium. Podsumowując, jestem absolwentką z wyróżnieniem Akademii Muzycznych w: Krakowie, Warszawie, Łodzi, Uniwersytetów Muzycznych w Wien i Graz w Austrii. Uczestniczyłam też w prestiżowej akademii pianistycznej Vienna International Pianists w stolicy Austrii, zdobywając kunszt i koncertując. Moja współpraca z Wiedniem i Graz trwa już 23 lata i łączy się z Vienna International Pianists, czyli wspólnotą najlepszych pianistów świata. Jestem też stypendystką Fundacji Prof. Reginy Smendzianki oraz Ministerstwa Kultury i Sztuki.

 

Ciągnęło Panią do korzeni?

– Jako dziecko przyjeżdżałam na wakacje do babci, całe dwa miesiące spędzałam w Częstochowie. Związki z tym miastem stale utrwalałam.

 

I w końcu tęsknota przyprowadziła Panią do Częstochowy na stałe?

– Tak i jestem już tu ponad rok, ale trzy lata wcześniej zaczęłam stałą współpracę z Częstochową, wiedziałam, że na pewno tu zamieszkam. Ta droga zaczęła się już na studiach, około 2001 roku. Dojeżdżając na warsztaty pianistyczne i koncerty do Wiednia, na które regularnie zapraszał mnie mój wielki mistrz-nauczyciel w Konserwatorium Wagnera w Wiedniu prof. Stephan Möller, zawsze zahaczałam o Częstochowę.

Poza wszystkim tęskniłam za Jasną Górą. Jestem osobą głębokiej wiary i nie wstydzę się jej. Jestem przekonana, że właśnie wiara pomogła mi przejść przez nieprzyjemności, których doświadczałam ostatnimi laty. Wiem, że dzięki temu, że dostałam się pod opiekuńcze skrzydła Matki pokonałam dotykające mnie zło – zwykłą ludzką zawiść. Hołduję wartościom, co przekłada się na moją wiarygodność i postawę pedagogiczną. Uczniowie to widzą i lgną do mnie, z roku na rok mam ich coraz więcej. Teraz czuję się, jakbym dostała wiatru w żagle, zarówno od strony czysto ludzkiej, jak i muzycznej. Z radością i pokorą przyjmuję to, że staję się już rozpoznawalna w Częstochowie, co dla artysty jest bardzo ważne. Cenię sobie miłość uczniów i szacunek rodziców, to jest najpiękniejsza zapłata dla nauczyciela. Mam powołanie i do bycia pianistką, i pedagogiem, i w obu funkcjach spełniam się.    

 

Ma Pani też ambicję do inspirowania życia kulturalnego Częstochowy. Co chciałaby Pani ofiarować Częstochowie?

– Bardzo pragnę i staram się rozszerzać swoje horyzonty znajomości, by dotrzeć do wszystkich ośrodków kulturalnych. Pierwsza jest dla mnie Częstochowa i z radością czekam na każde zaproszenie. Pięknie się przyjął koncert w Ośrodku Promocji Kultury Gaude Mater, teraz będzie koncert w Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II, jestem po rozmowach z Filharmonią Częstochowską i mam zapewnienie, że mój występ będzie w przyszłym roku i dodam, że obok koncertów w innych filharmoniach w kraju. Dużo koncertuję poza Częstochową, praktycznie w każdy weekend. Współpracuję niemal ze wszystkimi województwami w Polsce. Staram się równomiernie układać moje życie profesora-pedagoga z życiem pianisty i przede wszystkim staram się pozytywnie wpływać na rozwój moich uczniów i promować ich. Jedną z metod są koncerty: mistrz i uczeń, w Jasnogórskiej Szkole już taki zorganizowałam. Mam też plany, aby zabrać podopiecznych na Master Class do Wiednia. Chcę im dać jak najwięcej, oferować kursy z udziałem mistrzów, nauczyć radzenia sobie ze stresem na scenie.

 

Zapewne przekazuje Pani uczniom własne doświadczenia zaczerpnięte od swoich profesorów-mistrzów.

– Jest sporo osób, którym wiele zawdzięczam i które wspominam bardzo ciepło. To profesor Stephan Möller z Wiednia, dzisiaj przyjaciel; profesor Otto Niederdorfer z Grazu, uczeń Tatiany Nikołajewej i Władimira  Aszkenaziego; wielkie mistrzynie, których szkołę pianistyczne kontynuuję – Regina Smendzianka i Elżbieta Tarnawska z Warszawy, to one przygotowywały mnie do Konkursu Chopinowskiego; profesor Ewa Bukojemska, kierownik Katedry Fortepianu w Akademii Muzycznej w Krakowie; profesor Cezary Sanecki z Łodzi, przyjaciel, który jest w moim życiu od ponad trzydziestu paru lat, miałam przyjemność wiele razy z nim współpracować, a obecnie pracują z nim moi uczniowie; profesor Aleksiej Orłowiecki, uczeń Grigorija Sokołowa. Z wieloma z nich jestem dziś zaprzyjaźniona i po imieniu, ale zawsze z wielkim szacunkiem mówię o nich: moi mistrzowie.

 

Pani życiorys jest imponujący w różnych płaszczyznach: wykształcenia, wymiarze kultury i działalności społecznej. Z całą pewnością zasługuje Pani na tytuł ambasadora kultury polskiej.

– To zaszczytny tytuł. Na dzisiaj moim wielkim zamierzeniem jest jak najwięcej zrobić dla Częstochowy. Przyjechałam tu, bo kocham to miasto i zawsze dobrze się tu czułam. To miasto ma potencjał artystyczny i czuję tu wielką potrzebę słuchania muzyki klasycznej. Dlatego daję swoją gotowość i głośno krzyczę: „Dominika Maria Eska! Ja tu jestem! Jestem w Częstochowie, jestem dla Częstochowy!”. Chcę podkreślić, że wszędzie jeżdżę w barwach Częstochowy i promuję to miasto, a jednocześnie chcę występować dla częstochowian.

 

Proszę powiedzieć, czy muzyka towarzyszy Pani od dziecka? Kiedy odkryła Pani, że jest ona dla Pani najważniejsza?

– Zaczęłam grać mając 4,5 roku i muzykę poczułam od razu. Za namową mojego pierwszego nauczyciela, który stwierdził, że będę pianistką, rodzice zapisali mnie do szkoły muzycznej. Nie miałam łatwo, bo wówczas szkoły ogólnokształcące i muzyczne funkcjonowały rozdzielnie. Rodzice rano przyprowadzali mnie do szkoły ogólnej, a potem w biegu do muzycznej. I tak codziennie od godziny 8.00 do 20.00, a odrabianie lekcji i ćwiczenia muzyczne – w nocy. Dzięki pomocy moich szkół ogólnokształcących, które w pewnym etapie stworzyły mi specjalny tok nauczania, mogłam indywidualnie współpracować z nauczycielami i profesorami, i nie zamęczyć się ani fizycznie, ani psychicznie. Nieraz patrzyłam na moje koleżanki. One bawiły się na podwórku, grały w klasy, skały w gumę, kręciły przewrotki na trzepaku, a ja ćwiczyłam na pianinie. Ktoś mi powiedział, że nie miałam dzieciństwa. Nic podobnego! Miałam piękne dzieciństwo. Świadomie wybierałam naukę. Po latach moje koleżanki zrozumiały, że moje poświęcenie i determinacja miały sens.

 

Jaka muzyka jest najbliższa Pani sercu?

– Mam swoich trzech ukochanych kompozytorów, mój kanon: Fryderyka Chopina, Franciszka Liszta oraz Wolfganga Amadeusa Mozarta, który dla mnie, jako osoby reprezentującej Częstochowę w Austrii, jest szalenie ważną postacią. Sama też tworzę muzykę, o charakterze filmowym, ilustracyjnym. Wydałam dwie płyty solowe: z muzyką Chopina, Mozarta i Liszta oraz z utworami własnymi na fortepian solo. Kolejna będzie wiosną 2025 roku, ponieważ dostałam prestiżowe zaproszenie do nagrania nowego albumu.

 

Konkursy i nagrody to w życiu artysty ważny aspekt. Które nagrody są dla Pani najcenniejsze?

– Życie to czas siania i zbierania, a konkursów było sporo. Jako piętnastolatka w 1995 roku zdobyłam pierwszą nagrodę na Międzynarodowym Konkursie im. M. Magina w Paryżu, to było dla mnie wielkie przeżycie, otwarcie na nowe możliwości. W 2007 roku na studiach podyplomowych zdobyłam czwartą na  Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Austrii, byłam laureatką Konkursów Pianistycznych w Japonii, Austrii oraz Szwecji. W Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim w Warszawie w 2005 r. dotarłam do drugiego etapu, a w tym przypadku to jest niebywały sukces. Uczestniczyłam także z powodzeniem w licznych konkursach ogólnopolskich. Występowałam we wszystkich ważnych miastach kraju, zarówno solo jak i z orkiestrami, a także w Niemczech, Austrii, Francji, Szwecji, Rosji, Japonii, Włoszech, Bułgarii, Szkocji.

 

Życiorys na miarę filmowej adaptacji. Prestiżowe koncerty w kraju i za granicą, liczne nagrody…

– Tak, wiele przeszłam, i tych bardzo dobrych momentów, ale i złych. Te doświadczenia nauczyły mnie cieszenia się tym, co dobre, doceniania ludzi, odrzucania tego, co złe. Miałam w życiu cienie i blaski. Cienie związane były z obecną w świecie artystów, muzyków – zawiścią. Zrozumiałam, że najważniejsze to być sobą, otaczać się dobrymi ludźmi, znaleźć ich, szanować, poświęcić się pracy.

 

Wydała Pani płyty, ale też tworzy własne dzieła muzyczne.

Od dwudziestu kilku lat komponuję, a dzięki słuchowi absolutnemu biegle improwizuję. Słyszę od razu harmonię, kolory i natychmiast przenoszę to na klawisze. Stworzyłam utwór „Muzyką żyję”, to utwór o mnie, bo ja faktycznie żyję muzyką. Tą pasją, którą zarażam uczniów. Wiem, że nie każdy może być pianistą, ale zależy mi na tym, aby moi podopieczni kochali grać. Jako nauczyciel staram się być atrakcyjnym artystą i inspirującym pedagogiem. Uczniowie poszukują ciepła i pozytywnej motywacji. Nie wyobrażam siebie w innym zawodzie. Muzyka i nauka to moje przeznaczenie.

 

Czy chciałaby Pani zaprosić naszych Czytelników na najbliższy koncert w Częstochowie?

– Z największą przyjemnością. Będę grała w piątek 20 września od godzinie 19.30 w Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II, w piękniej, o świetnej akustyce sali. Wykonam repertuar romantyczny i autorski, z premierami nowych utworów na fortepian, w tym stworzony specjalnie dla Częstochowy i wzgórza jasnogórskiego „Where they hear my heart”, czyli „Tam, gdzie słyszą moje serce”, a także kompozycje, które już obiegły sceny Polski i Europy. Ale przede wszystkim będą Chopin, Liszt i Paderewski. Bilety są już w sprzedaży w Restauracji Avocado w cenie 40 zł, ponadto będą dostępne przed koncertem, od godziny 18. Zapraszam do mojego fan klubu i dziękuję z góry za wsparcie i upowszechnianie moich działań. I z całego serca zapraszam na koncert.

 

Dziękuję bardzo za rozmowę

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *