Skończyć z mazgajstwem


MARSZAŁEK SEJMIKU ŚLĄSKIEGO W CZĘSTOCHOWIE

Zburzyć mur, zakopać topór, pokochać Śląsk i przestać narzekać. Tak w telegraficznym skrócie można podsumować spotkanie Janusza Moszyńskiego, marszałka Sejmiku Śląskiego z przedsiębiorcami częstochowskimi, które miało miejsce 10. stycznia w siedzibie firmy Polontex

Marszałek Moszyński przyjechał do Częstochowy na zaproszenie Regionalnej Izby Przemysłowo-Handlowej oraz wicewojewody śląskiego Artura Warzochy. Przewodni temat miał dotyczyć strategicznych celów rozwojowych Ziemi Częstochowskiej w aspekcie nowego okresu programowania inwestycyjnego na lata 2007-2013, w praktyce więcej mówiono o antagonizmach między Częstochową a Śląskiem. Spotkanie odbyło się na najwyższym szczeblu – stawiło się liczne grono właścicieli częstochowskich firm, szefowie instytucji rządowych i samorządowych, rektorzy uczelni, radni oraz prezydent Częstochowy.
W dyskusję wprowadził wicewojewoda Artur Warzocha. – Rozwój Śląska nie może się odbyć kosztem innych regionów województwa. Liczymy, że pan marszałek będzie czuwał, żeby region północny również się rozwijał. Bo same instytucje, sądowe czy samorządowe, nie budują. Musi pojawić się kapitał, czyli inwestycje. To spowoduje wzrost gospodarczy i zmniejszy bezrobocie, najbardziej palący problem tego regionu – mówił Warzocha.
Marszałek Moszyński, jak zadeklarował, będzie czuwał przede wszystkim nad sprawiedliwym podziałem środków finansowych, czyli czystymi i przejrzystymi regułami ich przydziału. – Moim zadaniem jest dbać o to, by nie zwracać Unii raz otrzymanych pieniędzy. Za tym idzie wyznaczenie jasnych i przejrzystych reguł przyznawania środków, by każdy, kto złoży wniosek, wiedział, dlaczego dostał lub nie dostał pieniędzy. Wszyscy będą traktowani sprawiedliwie – mówił marszałek.
Ale rozbudzone nadzieje od razu ostudził, gdyż, jak stwierdził, pieniędzy do podziału nie będzie tak wiele. – Województwo śląskie na lata 2007- 2013 ma otrzymać 2,5 miliarda euro. Nie na wszystko starczy środków. Ta kwota, podzielona na lata i 5 milionów mieszkańców, wygląda już zdecydowanie skromniej. To nie są duże pieniądze i trzeba mieć tego świadomość – mówił marszałek Moszyński.
Jego zdaniem najważniejsze jest dobro województwa i on nie będzie brał pod uwagę żadnych rozgrywek politycznych. Czy istotnie na bok pójdą wszelkie koterie i układy? – Będę czuwał nad całym województwem. Nie ma mowy o przypadkowych interesach. Tej filozofii będę się bezwzględnie trzymał. Swoim kolegom z zarządu powiedziałem, by dowody i legitymacje partyjne zostawiali w samochodach na parkingach – podkreślał dobitnie. Nam częstochowianom jak dobry ojciec radził, by wreszcie spróbować znaleźć swoje miejsce w województwie śląskim i zaniechać zapędów narodowowyzwoleńczych. – Jeżeli ktoś widzi szansę w odzyskaniu niepodległości, to, zanim podejmie zadanie, niech porozmawia z mieszkańcami województwa opolskiego – mówił Moszyński. Jak stwierdził, opolanie wcale nie czują się szczęśliwi, że wywalczyli województwo, czują, że ich potrzeby są minimalizowane, spychane (sic!). Przyszła również chwila na zganienie niesfornych częstochowian. Za wręcz groteskowe i skandalizujące marszałek uznał uchwałę Rady Miasta Częstochowy, która zanegowała wybór władz do zarządu Sejmiku i żądała, by w jej szeregach znalazł się przedstawiciel Częstochowy. – To bezprecedensowy przypadek w dziejach samorządu, absurd. Ta nieroztropna uchwała może jedynie zaszkodzić Częstochowie. Płaczem nikt się nie przejmie. To straceńcza propaganda destrukcji – mówił.
Po czym roztoczył wizję profitów, jakie ma przynieść budowa autostrady A-1, czyli wzrost gospodarczy. Zminimalizował jednocześnie ważność mającej powstać wielkiej aglomeracji 14 miast Śląska. – Nie trzeba traktować tego jako zagrożenie. Tu chodzi o zbudowanie centrum, które byłoby partnerem dla wielkich miast Polski – dla Wrocławia, Krakowa, a nawet Warszawy, bo dziś Śląsk przegrywa z tymi województwami w walce o inwestorów. My musimy zmienić wizerunek województwa śląskiego, by nie było postrzegane jako pustynia kulturalna, czarna dziura. Ale by tak się stało, musimy polubić to województwo – mówił marszałek.
Długi wywód pana marszałka oraz ograniczenia czasowe spowodowały, że w zasadzie merytorycznej dyskusji nie było. Głos udało się zabrać jedynie prezesowi częstochowskiej “Przemysłówki” Januszowi Stępniowi, który wyliczył, ile inwestycji jest realizowanych bez wsparcia Urzędu Marszałkowskiego (stadion żużlowy, trzecia aleja NMP czy sala gimnastyczna w LO im. Sienkiewicza), oraz wyraził niepokój z niedowartościowania przez Śląsk regionu częstochowskiego. Marszałek Moszyński jego obawy o pogłębianie tych tendencji uznał zza bezzasadne. Jeszcze raz podkreśli, że przy podziale środków będzie kierował się czystymi regułami i zachęcił do pracy nad dobrymi wnioskami, które będą podstawą otrzymania dotacji. – Każdy ma równe szanse. A miasto powinno inwestować własne środki w swoje inwestycje. W latach 1996-99 Gliwice (marszałek jest gliwiczaninem, w poprzedniej kadencji był wiceprezydentem miasta) zainwestowały 90 milionów w tereny pod strefę ekonomiczną – Generalne Dyrekcja Dróg przekazała nam na ten cel zaledwie 2,5 miliona złotych. Rozwiązanie było krytykowane, a okazało się, że były to najlepiej zainwestowane pieniądze przez miasto. Dziś Gliwice to dyskontują – mówił Marszałek. Jak podkreślił, bezustanne narzekanie częstochowian do niczego nie doprowadzi. – Mówiąc, że nic się wam nie udało, że nic się nie uda, sami sobie robicie krzywdę, a już na pewno waszym dzieciom. Odbiorcami takich wypowiedzi są młodzi, a oni nie lubią narzekań. Zamiast słuchać, wyjadą. Nigdzie nie znajdziecie poparcia, bo nikt wam nie będzie współczuł – konkludował marszałek
Było to pierwsze spotkanie przedsiębiorców z marszałkiem. Niestety, większość słuchaczy wyszła z niego rozczarowana. – Spotkanie oceniam negatywnie, z tego chleba nie będzie. Było wiele słów, a mało konkretów, zwłaszcza dotyczących gospodarki. Rozwój należy rozpatrywać w kontekście całego kraju, a tego tu zabrakło. Żeby gospodarka kwitła, należy stworzyć ku temu warunki, przede wszystkim obniżyć podatki dla przedsiębiorców. I to jest podstawą sukcesu – powiedział po spotkaniu Jerzy Gacek, prezes firmy “Chemeks”.

URSZULA GIŻYŃSKA

Częstochowa od początku powstania województwa śląskiego jest traktowana marginalnie. W astronomicznym tempie zaczęły znikać ważne urzędy, do paradoksów dochodziły, gdy likwidowano Urząd Wojewódzki – w grabieżczych zapędach niekiedy wyrywano nawet kable ze ścian. Znikało wszystko od komputerów po stoły i stołki. Czy zatem częstochowianie, po wszystkich doświadczeniach ze strony stolicy nie mają prawa się czuć, jak niechciane szóste dziecko grabarza. Doskonale też pamiętamy, jak władze Urzędu Marszałkowskiego metodą spychologii, odsuwały w niebyt liczne częstochowskie projekty o dofinansowanie inwestycji. Zawsze argumentowano to źle napisanymi wnioskami. Znamienny był poprzedni rok, kiedy na 10 zgłoszonych projektów Urząd Marszałkowski zakwalifikował do realizacji tylko jeden – rewitalizację Pierwszej Alei NMP. Po alarmach u posłów na listę priorytetów weszły dodatkowo dwa – przebudowa terenów Jasnej Góry i budowa Akademickiego Centrum Sportowego w Akademii im. Jana Długosza.
Prawdzie trzeba więc spojrzeć w oczy. W podziale marszałkowskich pieniędzy Częstochowa była zawsze na szarym końcu. I z pewnością nie decydowała o tym niekompetencja piszących wnioski. Jeżeli chcemy odnowy, to za postanowieniem poprawy stosunków powinny iść nie czcze obietnice, ale konkretne czyny, bo by poczuć się współpartnerem, trzeba być traktowanym partnersko.
Pewnie trudno nie zgodzić się z opinią pana marszałka, że nie trzeba się mazgaić, ale płacze częstochowian wynikają z wcześniejszych doświadczeń. Może nadszedł czas, by z tym skończyć, i nie tylko zburzyć mur i zakopać topór, ale przystąpić do frontalnego zebrania sił, by walczyć o swoje. Bo dziś Częstochowa przestała być już metropolią (liczba mieszkańców nie sięga już 250 tys.), a wkrótce może stać się pustynią gospodarczą.

Marszałek Janusz Moszyński spotkał się także z dziennikarzami, gdzie potwierdził umieszczenie trzech wspomnianych projektów (Jasna Góra, Aleja NMP i Centrum Sportu w AJD) na liście inwestycji kluczowych Śląska. Na każdy przeznaczone jest po 10 mln zł. Oprócz tego subregion częstochowski będzie miał do wykorzystania poza konkursem 48 mln zł.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *