Saga rodu Stawiarskich… (1) …czyli jak częstochowianin przysłużył się Brazylii


Gaudenty Stawiarski urodził się 27 stycznia 1856 r. w Częstochowie jako jedno z dziesięciorga dzieci Józefa Stawiarskiego, malarza i rzeźbiarza. W młodym wieku wcielono go do carskiej armii i wysłano na wojnę przeciw Turcji.

 

– Pradziadek nie chciał walczyć za cara przeciw Turkom, stąd uciekł z wojska. Nie wiem dokładnie kiedy, gdzie i w jakich okolicznościach, ale  ścigano go i został postrzelony. Udało mu się zbiec i przeżyć po przepłynięciu rzeki toczącej zimną wodę, jak po latach wspominał. Dotarł do Francji, gdzie spędził sześć lat, zmienił sobie imię na Etienne, skończył studia w Paryżu (prawdopodobnie na Sorbonie), po czym na zaproszenie francuskiej hrabiny Isabel d’Eu i jej męża Gastona d’Orleans hrabiego d’Eu w 1884 r. wyemigrował do Brazylii, aby tam pracować. Stał się bardzo zasłużoną postacią dla miasta Orleans i okolicznego regionu Grão Pará w stanie Santa Catarina – wspomina André Luis de Guzmão Stawiarski, prawnuk bohatera.

               Rodzice André z dwójką dorosłych dzieci przybyli w 2014 roku do Częstochowy, mając nadzieję odnaleźć swoich krewnych, potomków Józefa Stawiarskiego, o których zupełnie nic dotąd nie wiedzieli. Niestety, wtedy nie udało im się, choć znaleźli się w odległości mniejszej niż 1 km od domu spokrewnionej z nimi Marii Rajnogi z domu Stawiarskiej. Przełom w poszukiwaniach nastąpił później, w roku 2022, kiedy dzięki serwisowi MyHeritage i testom DNA natrafili na spokrewnioną z nimi i zamieszkałą w Niemczech Joannę Sirek, córkę wspomnianej Marii Rajnogi. Zaczęli korespondować i długie godziny „przegadali” na wideo-rozmowach, zawiązała się między nimi wyjątkowa nić przyjaźni. Radosne spotkanie 46-letniego André w szerokim rodzinnym gronie odbyło się latem 2024 r. w Częstochowie, czego autor niniejszego tekstu miał okazję być świadkiem.

 

Jak Gaudenty Etienne przysłużył się Brazylii?

Do Grão Pará Etienne Stawiarski przybył, kiedy francuscy emigranci zakładali miasto Orleans na wzór słynnego francuskiego, znanego z walk dzielnej Joanny d’Arc przeciw Anglikom. Prawdopodobnie miał swój udział w wytyczaniu ówczesnego kształtu osady. Obecnie patronuje jednej z ulic. Przez ponad pół wieku był bardzo aktywną postacią w lokalnej społeczności. Dało się zauważyć, że był człowiekiem stosunkowo nieufnym. W przeciągu dwunastu lat pracował jako geodeta w Kompanii Gruntów i Kolonizacji. W tym czasie ożenił się z córką wykonawcy budownictwa drogowego z tej samej firmy Pio. Któregoś dnia po południu zobaczył Ursulę Bussolo, silną, młodą kobietę o ciemnej karnacji, która wracała do domu, niosąc duży ładunek drewna opałowego na plecach. Uznał zapewne, że ta pracowita kobieta będzie świetną żoną i matką ich dzieci. Pobrali się 16 czerwca 1884 r. i mieli razem troje dzieci: Víctora, Olímpię i Teresę. Mieszkali w dwukondygnacyjnym domu należącym do Kompanii. Najbliższa rodzina zapamiętała go jako człowieka zawsze uzbrojonego, podejrzliwego, wycofanego, ale miłego dla najbliższych. Jego wnuczki wspominały, że uczył je modlić się, choć ponoć nie uchodził za szczególnie religijnego.

Były to bardzo burzliwe czasy i niespokojna okolica. Kolonizatorzy siłą rzeczy musieli wejść w konflikt zbrojny z zamieszkującymi terytorium Indianami z plemion Laklãnõ/Xokleng, nierzadko napadającymi i zabijającymi osadników. To nakręcało spiralę przemocy i powodowało wyprawy odwetowe ze strony białych. Istnieje polskojęzyczna publikacja, w świetle której po zabiciu przez Indian kobiety z grona osadników Stawiarski miał ponoć stanąć na czele wyprawy wojennej przeciw rdzennym mieszkańcom, w ataku zabito nieokreśloną bliżej liczbę Indian, uprowadzono kilkoro dzieci i zdobyto łuki.   Ponieważ w wyniku jednej z takich konfrontacji zginął imigrant, wywołało to jeszcze większy strach wśród osadników, co powodowało opuszczenie tej Kolonii przez kilka rodzin. Obawiając się, że projekt może stać się niewykonalny, przywódcy postanowili przeprowadzić polowania na tubylców, zagarniając ich przestrzeń życiową, zabijając i ujarzmiając ich, rzekomo mając na celu uspokojenie osadników. Tę samą sprawę właśnie zgłosił w 1900 roku ówczesny dyrektor Kolonii Etienne Stawiarski konsulowi włoskiemu w Florianópolis. W tym samym dokumencie wymienia inne podobne zdarzenia, które miały miejsce także na terenie Kolonii Grão Pará. Według jego relacji, w 1893 r. Indianie zamordowali w Rio dos Cachorrinhos 20-letnią nieuzbrojoną Polkę. Skutek był identyczny jak poprzednio: ok. 15 polskich rodzin wyjechało do Rio Grande do Sul. Indianie zostali ukarani.

Według rodzinnych przekazów, które przybliżył André Stawiarski, jego pradziadek liczył się z możliwością zasadzki, stąd ponoć wracając do domu, nigdy nie wchodził doń pierwszy, ale zawsze przed nim przez drzwi przechodził służący albo jakaś inna osoba. W 1892 roku był zastępcą komisarza policji w Grão-Pará.

 

Zarządzał Kompanią Gruntów i Kolonizacji

W 1895 roku objął kierownictwo przedsiębiorstwa Kompanii Gruntów i Kolonizacji, w jego opinii źle dotąd zarządzanej. Na tym stanowisku pracował do 1942 roku, kiedy dopiero postępująca starość nie pozwoliła na skuteczne wywiązywanie się z podjętych zobowiązań. Dzięki wieloletniej pracy Stawiarskiego przeprowadzono pomiary terenów z przeznaczeniem do osiedlenia imigrantów przybywających z Włoch, Prus, Polski. Jak wynika z dokumentu datowanego na 24 sierpnia 1900 roku, sporządzonego przez dyrektora firmy Etienne’a Stawiarskiego i skierowanego do konsula włoskiego w Florianópolis, pierwsi osadnicy osiedlili się tu w roku 1882. Większość z Włoch przybyła w latach 1883–1886, z kolei Polacy w okresie 1891–1892. Prawie wszyscy niemieccy osadnicy pochodzą z kolejnych kolonii rządowych: Braço do Norte, Capivari, Teresópolis czy São Pedro de Alcântara. Nielicznych kolonistów innych narodowości nie odnotowano w materiałach źródłowych. Spis ludności z lat 1896-97 wykazał: 3140 Brazylijczyków, 450 Włochów, 112 Niemców, 2 Hiszpanów, 160 Łotyszy, 202 Polaków, 22 Austriaków, 2 Francuzów, 2 Paragwajczyków, 3 Holendrów i 8 Anglików. Urodzone w Brazylii dzieci uznawano już za Brazylijczyków.

Stawiarski przez wiele lat był bardzo oddany swojej roli. Przemieszczał się konno po ogromnym terytorium Kompanii, odwiedzając kolonizatorów w ich domach, lecząc chorych i służąc radami. Stąd był bardzo popularny i poważany. Na uwagę zasługuje także jego podejście do kolonizatorów zadłużonych wobec Kompanii, których było niemało. Jeżeli nie dysponowali pieniędzmi, przyjmował w rozliczeniu inne dobra materialne, zwłaszcza żywy inwentarz: woły, konie, świnie, owce. W ten sposób, przy odrobinie cierpliwości, udawało mu się przyprowadzić od czasu do czasu stado bydła jako zapłatę za grunty, co z kolei pozwoliło na funkcjonowanie firmy przez bardzo długi czas. Ponadto udzielał pomocy medycznej, zachowały się zapisy list zamawianych przez niego lekarstw, które w tamtym czasie często musiały być przysyłane z daleka.

Wiele obowiązków realizował sam, przez co spółka zatrudniała minimalną liczbę personelu. W firmie wszystko było na bieżąco spisywane i archiwizowane, on sam nabył duże połacie ziemi w Tubarão i w Paranie. Był mądrym człowiekiem nieustannie żądnym wiedzy, żyjącym, można rzec, w środku lasu. Wydał fortunę na zakup najnowszych publikacji naukowych Francuskiej Akademii Nauk. Jego zainteresowania były wszechstronne: astronomia, fizyka, chemia, matematyka, psychologia. Wśród pozostawionych dokumentów znajduje się długi rękopis na tematy matematyczne, być może zawierający jego własne teorie. Jego biblioteka, licząca ponad 600 bogato oprawionych tomów, stanowi miarę wiedzy tego mędrca, odosobnionego na własne życzenie głęboko w dżungli. Zbiór został podarowany przez jego wnuków Muzeum Ao ar Livre Princesa Isabel w Orleans, gdzie można z niego korzystać. Syn Gaudentego-Etienne Victor Stawiarski zasłynął jako badacz w naukach przyrodniczych, przez wiele lat kierował Muzeum Nauk Przyrodniczych Quinta da Quinta (o nim też wkrótce napiszemy).

W bibliotece znajdziemy rzadkie dzieła z najróżniejszych dziedzin wiedzy, między innymi: biologii, religii, medycyny, matematyki, literatury, języka portugalskiego, mechaniki, astrologii, psychologii, geometrii, elektryczności. W hołdzie bibliotece nadano jego imię. Tamtejsza społeczność polskiego pochodzenia postawiła w muzeum pomnik zasłużonym dla regionu Polakom, na którym wszyscy wymienieni są z imienia i nazwiska, nie brak tam i naszego bohatera.

Pamiętał o Polsce…

Niewątpliwie można uznać, że pomimo upływu czasu Ojczyzna obecna była w jego pamięci. Jako dowód posłużyć może dokument potwierdzający przekazanie za pośrednictwem polskiego konsulatu w Kurytybie (po odzyskaniu przez Polskę niepodległości), datku pieniężnego na rzecz biednych dzieci. Przekaz pieniężny datowany na 16 września 1920 r. opiewał na kwotę 850 marek polskich, za kwotę tę w Warszawie można było kupić ok. 85 kg chleba. Pamiętajmy, w jak trudnej sytuacji znajdował się wtedy kraj. Było to zaledwie miesiąc po bitwie warszawskiej, zwanej „Cudem nad Wisłą”. Bolszewicy zostali odrzuceni daleko na wschód, ale wojna jeszcze nie została zakończona.

Co ciekawe Joanna Sirek wywodząca się z gałęzi rodu Alfreda Stawiarskiego (brata Gaudentego), która przez kolejne pokolenia pozostawała w Częstochowie, zauważyła na archiwalnych mapach ukazujących posiadłości ziemskie kolonizatorów (w tym Stawiarskiego), rzekę nazwaną Rio Warta, co budzi oczywiste skojarzenia z tą, na której brzegach leży nasze miasto… Inną zaś nazwał panieńskim nazwiskiem swojej żony: Bussolo.

Etienne Stawiarski zmarł w 1945 w Paranie, potomkom  nie udało się dotąd ustalić miejsca spoczynku jego doczesnych szczątków, choć grób jego żony jest im znany i istnieje do dnia dzisiejszego. Szczególnie interesującą ciekawostką (również znalezioną przez J. Sirek) jest pewien gatunek ryby  żyjącej w wodach Brazylii, konkretnie w górnym biegu rzeki IguaçuTrichomycterus Stawiarski. Jej odkrywca Miranda Ribeiro, brazylijski ichtiolog nazwał ją tak w 1968 roku zapewne w uznaniu zasług Polaka.

Cenną pamiątką rodzinną był złoty zegarek, jaki Gaudenty otrzymał w prezencie od hrabiego d’Eu (drugi taki podarował swojej żonie). Ostatnim jego (legalnym) posiadaczem był wnuk Luiz Claudio Stawiarski, któremu go skradziono. Wizerunek czasomierza zachował się jedynie na rodzinnych fotografiach, jak relacjonuje André Stawiarski.

 

Maciej Świerzy

Autor dziękuje potomkom Gaudentego i Alfreda Stawiarskich za pomoc w opracowaniu artykułu. Wszyscy zostali szczegółowo wymienieni w podpisie do  załączonego zdjęcia.

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *