W Galerii Ośrodka Promocji Kultury „Gaude Mater”, w ramach Dni Kultury Chrześcijańskiej swoje prace „Obiekty” przedstawia Judyta Bernaś, absolwentka katedry grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, a obecnie dyplomantka Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie.
Prezentacja Bernaś – wysublimowana, eteryczna – dotyka zależności i wzajemnych relacji kobiety i mężczyzny. Obrazy-akty cechuje subtelność, zaduma, melancholia. Artystka ciało traktuje jako symbol. Pozbawiając go dosłownej fizycznej zmysłowości, jednocześnie opowiada o wzajemnym uzależnieniu kobiety i mężczyzny. Postaci na obrazach raz przenikają się, raz tworzą odrębną strukturę. Efekt swojego przekazu Bernaś osiąga, dzięki specjalnemu zabiegowi. – Obraz tworzą dwie płaszczyzny. Na przezroczystych planszach-kalkach są inne postaci. Najczęściej z jednej strony kobieta, z drugiej mężczyzna. Dominuje ta osoba, na którą spogląda odbiorca – wyjaśnia autorka.
Wystawę można oglądać do 28 listopada
Rozmawiamy z Judytą Bernaś
Pokazuje Pani akty niezwykle subtelne. Jak napisał Roman Lewandowski w katalogu do 6. Triennale Grafiki Polskiej w Katowicach w 2008 roku „prezentują one cielesność, która nie wiąże się z para-erotycznym czy fizjologicznym postrzeganiem ciał”.
– Najpierw łączyłam człowieka z jego otoczeniem – na jednej płaszczyźnie był człowiek, na drugiej fragment jego otoczenia, na przykład łóżko czy krzesło. Potem zaczęłam się skupiać na samym człowieku i wyrażaniu jego uczuć. Obecne prace, które powstają są próbą pokazania relacji, jakie zachodzą między kobietą a mężczyzną. Są to intymne moje przeżycia, związane ze mną. Oczywiście wszystko jest estetyczne, bo akt moim zdaniem taki powinien być – każdy z nas wie jak wygląda ludzkie ciało, nie chodzi o pokazywanie poszczególnych jego elementów, ale relacji, emocji.
Z prac przebija nostalgia, immanentne spojrzenie na człowieka. Zależy Pani na pokazaniu duchowych związków damsko-męskich.
– Niektóre osoby, które śledzą moją twórczość, mówią że na początku jest jedność, kobieta i mężczyzna tworzą jedność i uzupełniają się, później następuje zróżnicowanie.
Dostrzegam jednak dominująca zależność kobiety od mężczyzny
– W niektórych pracach – tak. We wcześniejszych forma była zamknięta, skupiona wewnętrznie, jedno ciało wchodziło, wnikało w drugie ciało. W ostatnich pracach zaczęłam formę otwierać, by pokazać, że są części wspólne i są elementy, które i kobieta i mężczyzna przeżywają osobno. Jest pewna koherencja, ale obie postaci są odrębnymi jednostkami.
Jedność kobiety i mężczyzny i jej zależność od mężczyzny to rudymenty religii chrześcijańskiej. Czy te wartości kierują Panią w działaniach twórczych?
– W tych pracach temat religijny, idea duchowo-religijnej zależności kobiety i mężczyzny nie towarzyszyła mi. Typowe odniesienie religijne odnajduję w moim kolejnym cyklu, który prezentowany jest aktualnie w Miejskiej Galerii Sztuki z okazji 30-lecia Instytutu Plastyki Akademii Jana Długosza. Pokazuję drogę, gdzie kobieta zastępuje mężczyznę i to ona niesie krzyż.
Jak powstają prace?
– Technika grafiki cyfrowej jest czasochłonna. Najpierw powstają zdjęcia i jest ich bardzo dużo. Później selekcja – czasem trzeba niektóre układy powtórzyć i opracowywanie fotografii w komputerze. Postać jest idealnie wycinana z tła i po obróbce graficznej obraz na kalce jest drukowany w drukarni.
Etap drukowania niesie jakieś niespodzianki?
– Tak. Najczęściej szarość nie jest taka jakbym chciała, a w pracach gdzie istotne są odcienie to bardzo ważne. Czasem z błędów drukarskich powstaje zupełnie nowa praca. I rzeczy, które wychodzą przez przypadek są inspiracja do nowego obrazu.
Nie stosuje Pani koloru, wszystko jest w odcieniach szarości.
– Wydaje mi się, że akt lepiej prezentuje się w klasycznej czerni i bieli. To ułatwia dążenie do maksymalnej syntezy, by jak najprościej, jak najczytelniej wyrazić idee, by forma nie gubiła treści.
Dlaczego grafika stała się Pani środkiem wyrazu artystycznego?
– Od początku sam czysty rysunek był najszybszym i najprostszym środkiem wyrazu. Gdy dostałam się na Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach, która słynie z grafiki i projektowania graficznego automatycznie zaraziłam się grafiką. W szkole wykonywałam prace w typowych technikach grafiki – linoryty, drzeworyty. Potem doszłam do wniosku, że grafika nie musi być taka tradycyjna – ciemna i czarna węglowa, tylko lżejsza. Pomyślałam też, że to co chce się pokazać, wyrazić można przełożyć na język szybszy, fotografię, wydruki cyfrowe. Podjęłam zatem działania artystyczne w grafice cyfrowej.
Czy tylko grafika?
– Również maluję, ale są to obrazy abstrakcyjne. Wydaje mi się, że w malarstwie nie mogłabym się tak czytelnie wyrazić jak w grafice. Poza tym obrazy na kalce i zwieszone w przestrzeni dają większą swobodę interpretacyjną. Nie chcę narzucać interpretacji, każdy ma własne, indywidualne spojrzenie na sztukę. Widz może wybrać stronę, która mu bardziej odpowiada. Albo tę, gdzie dominuje mężczyzna, a kobieta go uzupełnia, albo drugą – wtedy kobieta jest na pierwszym planie i to ona jest najważniejsza.
Który raz spotyka się Pani z odbiorcą częstochowskim?
– Z Częstochową związana jestem poprzez Akademię Jana Długosza. Bałam udział w 2001 roku w konkursie „Nadzieje plastyczne Częstochowy”, gdzie dostałam wyróżnienie. Po jego wznowieniu w 2006 , w drugiej edycji zdobyłam już pierwszą nagrodę razem z Łukaszem Kasprzykiem. Dodatkowym jej elementem była indywidualna wystawa w Miejskiej Galerii Sztuki. Swoje prace pokazałam w styczniu 2007 roku.
Kiedy ponownie odwiedzi nas Pani?
– W Konduktorowni mam zaplanowaną na 2010 rok.
Rozmawiała URSZULA GIŻYŃSKA