POLSKA RACJA STANU. Państwo powinno być przyjazne polskim przedsiębiorcom


Polscy przedsiębiorcy biją na alarm. „Potrzebne są uregulowania prawne dla firm produkcyjnych i handlowych funkcjonujących w Polsce. Równe i sprawiedliwe dla wszystkich.” – apelują.

TrudnY los polskiego przedsiębiorcy

Życie polskiego przedsiębiorcy w ojczystym kraju nie jest usłane różami. Wysokie podatki, zachodnia konkurencja mająca korzystniejsze formy dla funkcjonowania, do tego wzmożone kontrole. Wnikliwość urzędników, sprawdzających polskie firmy często – niestety – w praktyce często sprowadza się do wytycznych: trzeba znaleźć cokolwiek, by firmę ukarać.
– Nasza codzienność to kontrola za kontrolą. Rozumiemy, że są one potrzebne, ale – co jest bardzo przykre – ze strony służb fiskalnych odczuwamy celową wnikliwość kontrolowaną. Urzędnicy przychodzą do nas po to, by przyłożyć nam solidną karę finansową. Szuka się czegokolwiek i ta powiedzmy „skrupulatność” staje się przyczyną upadku wielu firm. A przecież podcinanie skrzydeł polskim firmom nie służy przede wszystkim polskiej gospodarce – mówi „GCz” jeden z częstochowskich producentów.
Bezsprzecznie uczciwość gospodarcza winna być podstawowym kanonem dla firm. Płacenie podatków i wywiązywanie się z zobowiązań wobec państwa, to podstawy budujące siłę gospodarki. Przedsiębiorcy podkreślają swój patriotyzm gospodarczy i otwartość na transparentność firm. – Płacimy wysokie podatki, dajemy pracę, rozwijamy nasze firmy. Jesteśmy solą polskiej gospodarki, jej motorem napędowym. Pracujemy dla dobra kraju i społeczeństwa – akcentują. Uważają jednakowoż, że to jedna strona medalu wielkiego systemu gospodarczego. Druga to zobowiązania państwa wobec przedsiębiorców: to tworzenie równych praw dla wszystkich podmiotów gospodarczych: tych dużych i małych oraz rodzimych i zagranicznych. – Dla nas ważne jest poczucie bezpieczeństwa. A to dają równouprawnienie oraz obiektywność i sprawiedliwość służb państwowych i kontrolnych. Sprawne funkcjonowanie opiera się także na wzajemnym zaufaniu – podkreślają.
Minister Finansów, wicepremier Mateusz Morawiecki doskonale zdaje sobie sprawę z potrzeb polskich przedsiębiorców i polskiej gospodarki. Stoi przed nim poważne zadanie uporządkowania tego, co przez ostatnie lata podczas rządów PO i PSL w Polsce narosło. Afery goniły jedna drugą, nieprawidłowości w gospodarce i preferowanie obcego kapitału stały się blokadą dla rozwoju polskiego przemysłu. Dzisiaj trzeba to nadrabiać i stworzyć rudymenty pod zdrową gospodarkę, jej szybki i intensywny rozwój we wszystkich segmentach: produkcji, handlu, usług, rolnictwa. Przedsiębiorcy oczekują sprawiedliwości w systemie podatkowym, ulg i wsparcia na uruchamianie nowych linii technologicznych. Liczą także na uczciwość urzędników i służb kontrolnych. A tym obszarze jest wiele do zrobienia. Ostatnich osiem lat rządów PO i PSL rozpasało brać urzędniczą. Wielu z nich brakuje kompetencji zawodowej, co kończy się błędami. A za nie płacą przedsiębiorcy, bo w póki co, polski urzędnik nie ponosi odpowiedzialności za swoje pomyłki. On może się pomylić, przedsiębiorca – już nie. Co grosza, przedsiębiorcę na ogół traktuje się jako potencjalnego oszusta, naciągacza czy wyzyskiwacza. Ten negatywny obraz to pokłosie wieloletniego systemu komunistycznego, gdzie prywatni rzemieślnicy, producenci i kupcy byli obarczeni piętnem złego imperialisty.

Przedsiębiorcy podpowiadają: zlikwidować nielegalny handel

Pieniądze trzeba ściągać tam gdzie dochodzi do nieprawidłowości – mówią polscy przedsiębiorcy. Jako wyjątkowy przykład samowoli w handlu podają słynną Wólkę Kosowską, wielkie azjatyckie centrum handlowe pod Warszawą, które powstało tam po likwidacji handlu na Stadionie Tysiąclecia. Kontrole Skarbówki wykazują gigantyczne nadużycia w firmach z Azji, zainstalowanych w centrum w Wólce Kosowskiej. Skale nieprawidłowości przy realizowanych tam transakcjach, gdzie towar sprzedaje się bez faktur, sięgają setek milionów złotych. To jest źródło kosmicznych ubytków w polskim budżecie.
– Tego rodzaju centrum handlowe, to jedyne w Europie ośrodek. Panują tam układy ponad prawem. Praktykowany tam handel sprzedaży większości towaru bez faktur jest nadużyciem na wielką skalę. Ten proceder skarb państwa naraża na ogromne straty, bo do budżetu nie wpływają podatki VAT od sprzedaży i kupna – mówią przedsiębiorcy, którzy w Wólce próbowali sprzedawać swój towar, ale ze względu na panujące tam mechanizmy woleli zrezygnować.
Centrum w Wólce skupia firmy, których właściciele pochodzą głównie z Chin, Turcji i Wietnamu. Oprócz handlu w Wólce wyrosła tam także gigantyczna branża usługowa: firmy zajmujące się tłumaczeniami, legalizacją pobytu, ale także księgowością. Wietnamczycy prowadzą biura księgowe dla Wietnamczyków, Chińczycy dla Chińczyków itd. Największy jest kapitał chiński, choć sami Chińczycy stanowią w Wólce niewielką grupę.
Wólka Kosowska, to hermetyczne środowisko, z kontrolą którego państwo długo sobie nie radziło i nadal do końca nie radzi. Takie „zagłębia” uniemożliwiają zdrową rywalizację cenową i jakościową. – Nie da się konkurować z nieracjonalnymi i dubbingowymi cenami. Te towary w zaniżonych cenach, w dodatku na ogół tandetne i bardzo niskiej jakości, zalewają rynek. Są sprzedawane na ulicy, małych targowiskach. Dlatego organy skarbowe powinny zwalczać te patologie przy użyciu wszelkich dostępnych metod – mówią przedsiębiorcy. – Tamtejsze firmy płacą podatki, ale niewspółmierne do faktycznych ogromnych obrotów. To podatki symboliczne, mające tuszować oszustwa. Nieopodatkowane zyski z handlu towarami szmuglują za granicę w gotówce. Kontrole potwierdzają te podejrzenia, ale to ciągle zbyt mało. Kontrola jest raz na jakiś czas, nakłada symboliczną karę, a firmy nadal tam funkcjonują i prowadzą oszukańczy proceder. Tu są potrzebne rozwiązania systemowe, pełna transparentność funkcjonowania tych firm. Tylko w ten sposób ukróci się te matactwa – twierdzą przedsiębiorcy.

Gigantyczne nieprawidłowości

Fiskus prześwietla działalność firm, których właścicielami są Azjaci. W 2014 roku pod lupę wzięto 183 spółki mające siedziby w centrum handlowym w podwarszawskiej Wólki Kosowskiej. Jak informuje „Rzeczpospolita”, ich łączne obroty w 2014 roku przekroczyły 2 mld zł, tymczasem w formie podatku VAT do państwowej kasy wpłaciły tylko 490 tys. zł – to zaledwie 0,3 promila całości. W firmach, które notują podobnej wielkości obroty odsetek ten wynosi zwykle 1-2 proc. Kontrolerzy fiskusa podkreśla, że analiza faktur wykazała, iż prawie co druga faktura wprowadzona do obiegu przez firmy handlujące towarami azjatyckimi nie odzwierciedla prawdziwego przebiegu transakcji. Tylko w czerwcu 2014 roku doraźne inspekcje służb skarbowych wykryły w busach podróbki za 2,5 mln zł, głównie odzież, perfumy, buty. Karać jednak nie ma kogo, bo właściciele towaru na widok urzędników porzucają pojazdy i uciekają. Warto zauważyć, że do Wólki Kosowskiej dziennie przyjeżdża około 1,5 tys. busów po zaopatrzenie. Wprawdzie obecność skarbówki zdyscyplinowała handlowców: wystawiali więcej faktur, u miejscowego sprzedawcy druków akcydensowych wykupili całe zapasy. Ale to są doraźne metody. Obraz ten jeszcze bardziej podkreśla konieczność permanentnej czujności służb, a przede wszystkim rządowej regulacji funkcjonowania takich centrów.
Urzędnicy fiskusa podkreślają, że kontrole nie są wymierzane w jakąkolwiek grupę etniczną czy narodową. Chodzi wyłącznie o wyłapanie oszustów podatkowych, niezależnie od nacji. Jednak to trudne, bo firmy z Azji mają często siedziby w wirtualnych biurach, prezesi są trudno dostępni i twierdzą, że nie mówią po polsku. Cała szara strefa w gospodarce, według szacunków, jest oceniana na 400 mld zł rocznie. PiS już w kampanii udowadniał, że uszczelnienie systemu podatkowego dałoby 52 mld zł. Oszacowano to na podstawie danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który ocenia, że Polska traci na unikaniu podatków 3,1 proc. PKB rocznie. Uszczelnienie dodatkowo systemu podatkowego w Wólce Kosowskiej dałoby jeszcze lepsze wyniki. Z korzyścią dla polskiej gospodarki.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *