POKONAĆ CITKĘ I MIĘCIELA


Rozmowa z wychowankiem Rakowa Częstochowa, obecnie, od rewanżowej rundy, piłkarzem Legii Warszawa Marcinem Bojarskim

– Jak pan trafił do Legii?

– Pod koniec jesiennej rundy Katowice grały trzy mecze z Legią, w lidze i pucharze. Wypadłem w nich dosyć dobrze, choć zdarzyło mi się też zmarnować wiele okazji, m.in. nie strzeliłem rzutu karnego. Działacze warszawscy na tyle jednak zainteresowali się moją osobą, że po zakończeniu rozgrywek złożyli już konkretną ofertę. I znalazłem się w Legii.

– Nie boi się pan tego wyzwania?

Rozmowa z wychowankiem Rakowa Częstochowa, obecnie, od rewanżowej rundy, piłkarzem Legii Warszawa Marcinem Bojarskim

– Jak pan trafił do Legii?

– Pod koniec jesiennej rundy Katowice grały trzy mecze z Legią, w lidze i pucharze. Wypadłem w nich dosyć dobrze, choć zdarzyło mi się też zmarnować wiele okazji, m.in. nie strzeliłem rzutu karnego. Działacze warszawscy na tyle jednak zainteresowali się moją osobą, że po zakończeniu rozgrywek złożyli już konkretną ofertę. I znalazłem się w Legii.

– Nie boi się pan tego wyzwania?

– Nie. Uważam, że w Legii mogę wyłącznie zyskać. Są tam bowiem bardzo dobrzy piłkarze i jest bardzo dobry trener. Nie mogę się obawiać.

– Z kim przyjdzie panu walczyć o miejsce w składzie?

– Rywalizował będę z Markiem Citko, Marcinem Mięcielem i Czarkiem Kucharskim. To znakomici piłkarze i na pewno nie będzie łatwo wygrać z nimi rywalizację o miejsce w podstawowej jedenastce. Wiem jednak, że nie grają nazwiska, ale konkretni ludzie. Liczyć się więc będzie także dyspozycja dnia, postawa na treningach. Jestem dobrej myśli.

– Wraz z panem do Legii przeszedł Tomasz Kiełbowicz, w kadrze warszawian jest też od dawna Jacek Magiera. Silna częstochowska grupa…

– Bardzo się cieszę, że aż trzech byłych piłkarzy Rakowa jest w obecnej kadrze Legii. To dobitnie pokazuje, że grali u nas, w Częstochowie, nieźli zawodnicy. Przede wszystkim jednak fakt, że jest nas trzech z pewnością będzie pomocny, zwłaszcza w pierwszym okresie. Z Jackiem praktycznie wychowywaliśmy się wspólnie, z Tomkiem łączą mnie dobre wspomnienia z gry w Rakowie. Powinno być dobrze.

– Pańska kariera przebiega konsekwentnie i logicznie. Raków, później Katowice, teraz Legia. Co dalej?

– Na razie nie myślę o tym co będzie dalej. Najważniejsze dla mnie będzie wywalczenie sobie wiosną miejsca w podstawowej jedenastce Legii. Jeśli to się stanie będę bardzo zadowolony. Mogę tylko powiedzieć, że z Warszawy jest bliżej do reprezentacji. Nie chcę być jednak źle zrozumiany. Dla mnie, w tej chwili, reprezentacja jest pojęciem abstrakcyjnym, nawet o niej nie myślę. Najważniejsza będzie dobra gra w klubie.

– Z dużej grupy utalentowanych piłkarzy Rakowa właściwie tylko panu udało się zrobić karierę. A tworzyliście kiedyś niezły duet napastników z Arturem Kurasińskim.

– Kiedy graliśmy w zespole juniorów, w bardzo silnej grupie śląskiej, biliśmy wszystkich regularnie, w całym sezonie strzeliliśmy 100 bramek. Później zdobyliśmy wicemistrzostwo Polski do lat 16. Piłkarsko rozwijaliśmy się z Arturem tak samo. Ja miałem jednak więcej cierpliwości i może więcej zapału. Po prostu wierzyłem, że kiedyś przyjdzie moje \\\”pięć minut\\\”. Nie zrażałem się siedzeniem na ławce rezerowych. Moi koledzy z reprezentacji Polski, jak choćby Grzesiek Król, wchodzili do składów pierwszych zespołów, a ja grywałem rzadko. W Rakowie, w I lidze zagrałem tylko 14 spotkań. Ale nie zniechęcałem się, ciągle czekałem. I udało się. Artur nie miał tyle cierpliwości, może dlatego mu się nie powiodło. Ale przecież nic straconego, jeszcze wszystko przed nim.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał ANDRZEJ KAWKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *