-rozmowa z jej prezesem Stanisławem Kosteckim,
-Kiedy pojawił się pomysł założenia Partii?
-Idea jej powstania narodziła się w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Ostatecznie nasza Partia została zarejestrowana 6 października 2014 roku, a więc prawie 20 lat później.
-O potrzebie powstania polskiej partii na Ukrainie rozmawiali działacze i członkowie Związku Polaków na Ukrainie, którym kierowałeś przez ponad 16 lat…
– O takiej potrzebie zaczynaliśmy myśleć i mówić jeszcze w połowie lat dziewięćdziesiątych. Ale wtedy uważałem, że powstanie polskiej partii na Ukrainie jest jeszcze przedwczesne.
-To były czasy, kiedy na Ukrainie budziła się dopiero, po latach sowieckiej władzy, polska świadomość narodowa…
-…polskość zaczęła się u nas budzić, tak naprawdę, jeszcze pod koniec istnienia Związku Radzieckiego – w roku 1988 roku, kiedy powstało pierwsze Polskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe na Ukrainie z siedzibą w Kijowie.
W maju 1990 roku Polacy z całej Ukrainy, po raz pierwszy, zebrali się na swój kongres, w którym licznie udział wzięli honorowi goście, przedstawiciele inteligencji i duchowieństwa z Polski i Ukrainy. Kongres odbywał się w wypełnionej po brzegi sali „Domu Plastyka” przy placu Lwowskim i przebiegał bardzo patriotycznie i uroczyście. Po raz pierwszy odprawiono tam mszę św. żałobną ku czci ofiar represji totalitaryzmu w Bykowni, której przewodniczył ks. bp Jerzy Dąbrowski.
-A czy byłeś wcześniej członkiem jakiejś partii?
-Nigdy wcześniej do żadnej partii nie należałem.
-Jak i kiedy rozpoczęliście prace związane z powstaniem Waszej Partii?
-Prace przygotowawcze, związane z założeniem Partii, rozpoczęliśmy około 2003 roku. Sytuacja na Ukrainie szybko się zmieniała. Nadchodziły czasy dla nas korzystne i trzeba było je szybko wykorzystać.
Obserwując zmiany sytuacji politycznej na Ukrainie, zmierzające do dalszej demokratyzacji kraju, doszliśmy do wniosku, że warto już założyć polską partię. Wcześniej, w końcu lat dziewięćdziesiątych, może też udałoby się nam ją założyć i zarejestrować, ale wówczas świadomość narodowa polskiej mniejszości na Ukrainie była jeszcze na niskim poziomie. Założenie wówczas polskiej partii mogłoby się skończyć źle i zniechęcić naszych rodaków do dalszej działalności. Zawsze uważałem, że każde działanie wymaga odpowiedniego czasu.
-…i to był właśnie ten czas na założenie polskiej partii?
-Tak, to był odpowiedni czas. W roku 2003 uznaliśmy, z grupą naszych działaczy, że trzeba zacząć starania o założenie polskiej partii na Ukrainie. Niestety 2 lata później, w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach, zginęła moja córka. Przeżyłem wówczas wielką tragedię rodzinną. Wstrzymałem też, ze swojej strony, wszelkie działania związane z założeniem partii. I w taki sposób nasz projekt został zatrzymany – aż do roku 2010.
11 wrześni 2011 roku zorganizowaliśmy zjazd w Kijowie, w Domu Uczonych przy ul. Włodzimierskiej, na który przyjechało 170 delegatów, sympatyków naszego projektu. Zaproponowaliśmy tam, wcześniej już opracowany, program i wybraliśmy władze partii, jej radę polityczną i komisję rewizyjną. Ja zostałem prezesem naszej partii. Mogliśmy wówczas przystąpić do zbierania podpisów.
-Zrezygnowałeś też z funkcji prezesa Związku Polaków na Ukrainie…
-11 grudnia, 2011 roku, zrezygnowałem z funkcji prezesa Związku Polaków na Ukrainie i całą swoją energię poświęciłem na budowanie struktur partii.
-Z jakimi trudnościami i kłopotami przyszło Ci się wówczas zmierzyć?
-Według prawa ukraińskiego trzeba nam było zebrać podpisy w 2/3 obwodów (polskie województwa) co najmniej, a w nich podpisy w 2/3 rejonów (nasze powiaty) w ilości ogólnej nie mniej jak 10 tysięcy.
Można było te wymagania wypełnić poprzez znalezienie specjalistycznej firmy, która za pieniądze zbierała wymagane prawem podpisy. Takie firmy są już na Ukrainie. Wybrałem jednak metodę tradycyjną, zgodną z wymaganiami prawa, chodząc od wioski do wioski, od chaty do chaty.
Muszę tu nisko schylić czoło i podziękować wielu działaczom – szczególnie: Wiktorii Laskowskiej-Szczur z Żytomierza, która kierowała procesem zbierania podpisów na terenie Żytomierszczyzny, Franciszkowi Micińskiemu z obwodu chmielnickiego oraz kilku innym osobom z obwodu winnickiego czy wreszcie dr. Aleksandrowi Kwaśnieckiemu z Kijowa i Marii Witwickiej z Nieżyna. Takich jak oni, którzy mi naprawdę pomogli, mógłbym wymienić jeszcze długo.
-Jak długo trwało zdobywanie potrzebnych do rejestracji partii podpisów?
-Zdobyliśmy je dopiero wiosną roku 2013. Proces zbierania podpisów trwał prawie 1,5 roku. Zgromadziliśmy wówczas ponad 11 tys. głosów popierających powstanie polskiej partii i złożyliśmy je oficjalnie razem z innymi wymaganymi do rejestracji dokumentami.
Organ rejestrujący zakwestionował nam prawie 6 tys. podpisów. Zostało nam ponad 5 tys., które komisja uznała. Trzeba więc było zacząć zbieranie zakwestionowanych podpisów od początku.
-Czy zdobyte podpisy nie spełniały ukraińskich wymogów czy może to była decyzja polityczna?
-Oczywiście różnie to można traktować i do tego podchodzić. W każdym bądź razie stało się i nasze głosy uznano za niekompletne. Na naszych listach widać było gołym okiem, że zebrane podpisy są jednak autentyczne i że zostały zebrane w konkretnym rejonie. Zbierający podpisy w konkretnej wiosce, gdzie nasze listy podpisało kilkuset obywateli, nie zawsze dokładnie podawali adresy – np. brakowało nazwy ulicy. A według rejestru, taka wioska posiadała 5 ulic, których w naszych spisach zabrakło. Brakowało też czasami i innych danych np. inicjały zamiast imion.
-I co? Uznali Wam je teraz?
-Tak, wszystkie. A zebraliśmy ich ponad 6 tys. Wzięliśmy pod uwagę te wszystkie wymagania. I ponownie złożyliśmy wymagane dokumenty do rejestracji. I czekaliśmy na decyzję…
-… która była i tym razem odmowna?
-Tak. Ponownie nam odmówiono. Znaleziono bowiem w naszym partyjnym statucie stwierdzenia, które rzekomo nie były zgodne z prawem ukraińskim. Statut jednak i program partii były sprawdzane na pierwszym etapie. Otrzymaliśmy wtedy kilka drobnych sugestii, które uwzględniliśmy, razem z głosami nowych ludzi.
Ponownie zwołaliśmy więc techniczny zjazd partii. Zmieniliśmy statut i wprowadziliśmy zmiany programowe – zgodnie z uwagami Państwowej Służby Rejestracyjnej.
-I po raz trzecie Wam odmówiono?
-Postanowiłem więc działać i zadzwoniłem do pani Hanny Oniszczenko, prezesa Państwowej Służby Rejestracyjnej. Dowiedziałem się od niej, iż nie mogą zarejestrować partii z nazwą przez nas proponowaną – czyli Partia Polaków Ukrainy.
Powiedziała mi, że w kraju toczy się wojna. I co ona ma zrobić, jeśli na Ukrainie powstanie partia Rosjan? Odpowiedziałem jej na to, że Rosjanie już takowe partie na Ukrainie mają – np. Russki Błok , Russkoje Jedinstvo, Kijowska Ruś czy Partia Sojusz. Przyznała mi wówczas rację i wyjaśniła, że nasza sprawa była konsultowana na bardzo wysokim szczeblu i prosi o zmianę nazwy. Powiedziałem, że zastanowię się.
Trzeba więc było szybko myśleć o zmianie nazwy naszej partii mimo istnienia kilku partii rosyjskich i 2 węgierskich: Demokratycznej Partii Węgrów Ukrainy i Węgierskiej Partii Demokratycznej na Ukrainie.
Zastanawialiśmy się z kolegami przez całą dobę i wpadliśmy na pomysł, aby nazwać naszą partię „Solidarność”. Chcieliśmy wykorzystać tę nazwę z 2 powodów. Pierwszy to rozwiązanie partii „Solidarność” prezydenta Poroszenki i zmiana jej nazwy na „Blok Petra Poroszenki” , a drugi to związki z Polską i Lechem Wałęsą.
Następnego dnia zadzwoniłem do pani prezes Państwowej Służby Rejestracyjnej i powiedziałem jej, że mam nową propozycję. I jeśli ona się zgodzi, to zmieniamy nazwę partii na „Solidarność”. Pochwaliła nas za pomysł i powiedziała, że nie widzi obecnie żadnych przeszkód w rejestracji, bo Polakom ta nazwa odpowiada – ze znanych powszechnie powodów.
Kilka dni później ponownie złożyliśmy wszystkie dokumenty wymagane przy rejestracji….
-… i co?
-… i partia została zarejestrowana jako Partia „Solidarność”. To był 6 października 2014 roku. Nie zdążyliśmy nawet tego oblać bo zachorowałem. Trzy tygodnie leżałem na grypę.
Kiedy wyzdrowiałem to zorganizowałem w Kijowie pierwsze posiedzenie Rady Politycznej naszej partii. Zaczęliśmy proces rejestracji naszych oddziałów. Jest bowiem taki przepis, że po zarejestrowaniu partii trzeba w przeciągu 6 miesięcy zarejestrować swoje oddziały, w co najmniej więcej niż w połowie obwodów. Tak więc przed końcem roku zarejestrowaliśmy już 7 oddziałów, pozostałe były jeszcze w rejestracji.
U nas na Ukrainie każda komisja rejestrująca oddziały nowej partii w odwodzie czy rejonie może zaproponować swoje uwagi, które partia musi uwzględnić. Ich propozycje naniesienia dalszych poprawek były różne. Każdy z rejestrujących miał własne doświadczenia i zwracał uwagę na zupełnie inne sprawy. Zdarzało się, że sugerowane w jednym miejscu poprawki, były odrzucane w innym i odwrotnie. Musieliśmy więc postępować bardzo elastycznie, dostosowując się do konkretnych wymagań poszczególnych rejestratorów. Nie dyskutowaliśmy z nimi, lecz wypełnialiśmy ich uwagi jeżeli nie były sprzeczne z naszymi zadaniami statutowymi. Mogliśmy się wprawdzie odwoływać do sądów i czekać na ich werdykty, ale nam bardziej zależało na rejestracji poszczególnych oddziałów naszej partii.
-Zaczęliście rejestrację Waszej Partii w obwodach i rejonach. Co było później?
-Nagle, po nowym roku zostałem zaproszony do biura partii Blok Petra Poroszenki. Oni zwrócili się do nas z propozycją rozpatrzenia możliwości zmiany nazwy naszej partii, w związku z ich decyzją o powrocie do starej nazwy. Naturalną siłą rzeczy rozumieliśmy, że pierwszeństwo w nazwie „Solidarność” należy się im. Oni bowiem byli autorami tej nazwy na Ukrainie. Dlatego wyraziliśmy na to zgodę i oddaliśmy nazwę „Solidarność” dawnemu jej właścicielowi – pod warunkiem ich pomocy na powrót naszej partii do nazwy pierwotnej – czyli do Partia Polaków Ukrainy. Było to bowiem spełnienie polecenia pierwszego zjazdu założycielskiego, na którym postanowiliśmy założyć Partię Polaków Ukrainy. Nasza decyzja i propozycja została przez nich przyjęta.
-Proces dalszej rejestracji został więc wstrzymany…
-…. tak, w związku ze zmianą nazwy partii. Zaczął się jednocześnie ponowny proces naszej partyjnej organizacji – najpierw Rady Politycznej. Odbyliśmy też Zjazd, na którym miały miejsce burzliwe dyskusje nt. oddania nazwy „Solidarność” rządzącemu Blokowi Piotra Poroszenki.
Sporo wówczas ludzi od nas odeszło. Dyskusje na szczęście zakończyły się kompromisem i delegaci uznali, że Partia Polaków Ukrainy to najlepsza nazwa na dzisiejszą sytuację społeczno-polityczną Ukrainy. Było to bowiem spełnienie polecenia pierwszego zjazdu założycielskiego, na którym postanowiliśmy założyć polska Partię Polaków Ukrainy.
Partia o pierwotnej nazwie została zarejestrowana 27 marca 2015 roku – z obowiązkiem rejestracji jej oddziałów terenowych. Na dziś mamy zarejestrowanych kilkanaście oddziałów obwodowych i rozpoczęliśmy rejestrować miejskie i rejonowe organizacje.
-A co z tegorocznymi jesiennymi wyborami na Ukrainie? Czy Wasza Partia będzie w nich brała udział?
-Nie bierzemy udziału w tegorocznych wyborach, bo mamy zbyt małą liczbę zarejestrowanych oddziałów. Jestem natomiast spokojny co do przyszłości naszego wyborczego projektu. Uważam, że te wybory, to jeszcze nie nasze wybory. Uważam, że na dziś, bardziej potrzebna nam jest promocja partii oraz wiara we własne siły i wreszcie budowanie struktur obwodowych, rejonowych, miejskich czy wreszcie miejsko-rejonowych.
Od 1 stycznie 2016 roku ma wejść na Ukrainie nowy podział administracyjny. Będzie o tym decydował nasz ukraiński parlament w listopadzie i grudniu bieżącego roku. Jeżeli tak się stanie, to nowy podział administracyjny przewiduje bardzo poważną redukcję rejonów (powiatów), których będzie o wiele mniej, co spowoduje, że trzeba będzie ponownie przeprowadzać lokalnie nowe wybory terytorialne.
-A jakie są Wasze cele?
-Do najważniejszych zaliczył bym odrodzenie i rozwój narodowy Polaków oraz pracę na rzecz aktywności politycznej i społecznej obywateli Ukrainy polskiego pochodzenia i wreszcie troska o polskie szkolnictwo.
Jesteśmy partią o charakterze chrześcijańsko-demokratycznym, dlatego będziemy proponować zmiany w ustawodawstwie ukraińskim, które będą służyć odrodzeniu moralności chrześcijańskiej na Ukrainie. Najbardziej aktywni będziemy w takich dziedzinach jak: obrona życia poczętego przez zakładanie ośrodków dla dziewcząt, które spotkały się z tym problemem albo przez działalność na rzecz powstawania „okien życia“. Ważna jest również działalność polityczna i społeczna. Stanowczo odrzucamy nacjonalizm, ale mówimy tak patriotyzmowi. W sferze gospodarczej partia będzie pracować na rzecz obrony małego i średniego biznesu oraz sprzyjać poszerzeniu klasy średniej.
Będziemy też zajmować się krzewieniem nauki języka polskiego, kultury i historii polskiej; zakładać polskie szkoły i promować polskie studia językowe. Ważna jest dla nas wreszcie popularyzacja dorobku Polaków na Ukrainie we wszystkich dziedzinach życia społecznego czy budzenie aktywności ludności polskiej na Ukrainie w życiu społecznym i gospodarczym celem tworzenia praworządnego państwa i przestrzegania Wszechświatowej Deklaracji Praw Człowieka.
W rozwiniętych demokracjach europejskich może nawet i wystarczy istnienie samych organizacji społecznych. Tam są one naprawdę dobrze zorganizowane i potrafią bronić swojego interesu i nie sposób ich nie usłyszeć. Podobnie zbudowane są tam również systemy polityczne.
Jeżeli Polacy są już na takim poziomie, że mają ambicje, a mieszkają w takim kraju jak Ukraina, to aby zrealizować swoje oczekiwania, to potrzebują własnej partii politycznej. Dziś zorganizowanie własnego chóru kościelnego czy możliwość nauczania języka polskiego, w tej czy innej miejscowości, nie jest już tak trudne, jak w czasach byłego ZSRR, pod warunkiem jednak samodzielnego zorganizowania grupy chętnych oraz instruktora czy nauczyciela.
Prawdą jest, że powstają dziś liczne punktu nauki języka polskiego na Ukrainie, bo jest na nie coraz większe zapotrzebowanie społeczne. To dzieje się na zasadzie ruchu oddolnego, na poziomie oświaty i kultury. Jeżeli chodzi o finansowanie potrzeb oświatowych czy kulturalnych, to ze strony państwa ukraińskiego jeszcze tego praktycznie nie ma.
-W Polsce jest zupełnie inaczej. Państwo finansuje w dużym stopniu, potrzeby różnych mniejszości narodowych, także ukraińskiej…
-… to dobrze, że tak się dzieje. Sądzę, że Ukraińcy w Polsce uważają, że nadal w stopniu niewystarczającym Polska zaspakaja ich potrzeby. I to jest sprawą normalną, że nigdy nie zaspokoją wszystkich ambicji i potrzeb tych mniejszości. Szkoda, że nie porównują tej pomocy z jej zupełnym brakiem dla mniejszości polskiej na Ukrainie. To byłoby wtedy bardziej obiektywne.
Państwo ukraińskie nie pomaga zupełnie swoim obywatelom polskiego pochodzenia. Może tylko gdzieś okazyjnie, najczęściej na poziomie lokalnym. Kiedy byłem prezesem Związku Polaków na Ukrainie, to wiedziałem, że od dłuższego już czasu władze miasta Odessy za symboliczną hrywne wynajmowały lokal dla Związku. Słyszałem ostatnio, że to się teraz zmieniło. Wiem natomiast, że na dość dogodnych warunkach dostali od miasta Polacy lokal w Żytomierzu. Bardzo różnie układają się dziś stosunki polskich organizacji z władzami ukraińskimi. Warto tu pamiętać, że polskie organizacje posiadają dziś różne instrumenty działania – takie jak np. inicjatywa nawiązania partnerskich stosunków współpracy pomiędzy miastami. A na to bardzo chętnie przystają ostatnio administracje ukraińskich miast. Daje im to bowiem możliwość czerpania doświadczenia polskiego. Takie możliwości stawiają polską organizację społeczna w dość dogodnej pozycji w stosunku do miasta zamieszkania, jak i do miasta partnerskiego w Polsce. Zdarza się jednak czasami, że organizacje, które inicjują współpracę partnerską miast, są później z niej wypraszane. Nie chodzi tu o stronę polska tylko o ukraińską. Przykładem może tu być Biała Cerkiew. To nie zmienia jednak faktu, że polskie organizacje na Ukrainie przyczyniają się do partnerskiej współpracy między naszymi państwami i są dla Ukrainy bardzo potrzebne.
Dziś na Ukrainie rządzi Petro Poroszenko, który może niedługo zmieni stan faktyczny pomocy finansowania mniejszości narodowych. Kiedy to jednak nastąpi? Nie wiadomo. Po roku jego władzy nic nie wskazuje na to, że już coś zaczęło się w tej kwestii zmieniać. W dzisiejszej sytuacji on ma ważniejsze sprawy na głowie. Ale tym kontekście widać wyraźnie do czego i jak bardzo potrzebna jest polska partia polityczna w dzisiejszej Ukrainie.
-Wróćmy do Waszych partyjnych celów…
-…stawiamy na wszechstronną współpracę. Stawiamy na pierwszym miejscu – i mocno to podkreślamy, że to musi być współpraca partnerska i braterska. W takiej współpracy, jak uczy nas historia, tak naprawdę wszystko jest ważne. Czasy dzisiejsze mówią nam, że najważniejsza jest współpraca wojskowa, gospodarcza czy opieka zdrowotna. Dziś Ukraina bardzo potrzebuje polskiego doświadczenia w ochronie zdrowia. Będziemy tu budować nowy system. Skorzystanie z polskich doświadczeń to przecież także unikniecie wielu niepotrzebnych błędów, których nie warto tu powtarzać.
A z Polakami na Ukrainie jest tak, że często to my jesteśmy większymi patriotami Ukrainy, niż sami Ukraińcy. Dlatego pamiętając o tym, chcemy zaprezentować nowy model stosunków pomiędzy mniejszością narodową a państwem, gdzie mniejszość narodowa szanuje, to co dzisiaj najbardziej aktualne, czyli całość terytorialną państwa, język państwowy, a państwo ukraińskie szanuje tradycje, zwyczaje, kulturę i język swoich obywateli, którzy należą do mniejszości.
Prezydent Poroszenko podpisał ustawę, na mocy której, po odzyskaniu zajętego przez Rosjan Krymu, Ukraina rozpocznie proces budowania krymsko-tatarskiej republiki narodowej w składzie Ukrainy. Ukraina jest ponadto za pełnym powrotem Tatarów na Półwysep Krymski w warunkach demokratycznych. Tak tę sprawę widzą też liderzy tatarscy: Refat Czubarow, Nedim Useinov czy Mustafa Dżemilew.
Urodziłem się w roku 1954 i zdążyłem przyzwyczaić się do życia bez wojny – w pokoju. Uznałem, że w kraju, w którym mieszkam nie może być już nigdy wojny. Myślę, że takie same przekonanie i odczucie ma każdy polski obywatel. Ale na Ukrainie wojna nagle się zjawiła.
Jako Polak zawsze miałem dużą rezerwę do Rosji jako państwa, ale nie do samych Rosjan. Dzisiaj widzę, że Ukraińcy broniący swojej niepodległości coraz ostrzej oceniają swoją przeszłość. Także decyzje dotyczące sojuszu z Rosją oceniają coraz częściej jako błąd historyczny. I mimo tego, że przeżywamy dziś trudne czasy, to jednak widać nową perspektywę stosunków polsko-ukraińskich.
-Z kim Wasza Partia współpracuje? Kto Wam pomaga, a kto przeszkadza?
-Jesteśmy młodą partią, która zdobywa sympatyków. Dziś życie na Ukrainie jest politycznie bardzo burzliwe. Latają u nas jeszcze jastrzębie, które potrafią wszystko zniszczyć. Dlatego tworzymy na Ukrainie partię, która mogłaby zademonstrować zupełnie inne, nowe wartości moralne i polityczne.
O potencjalnych sojusznikach czy partnerach możemy rozmawiać. Na dziś nie stawiamy jeszcze na żadną partnerską partię. Na dzień dzisiejszy unikamy sojuszów i konfrontacji, rozpoczynając nowy okres naszej działalności.
Chcemy jako partia, aby wrócić do dwujęzyczności, w regionach, które zamieszkują mniejszości narodowe. Ale w ramach, aby społeczeństwo ukraińskie stawało się jeszcze bardziej europejskie i demokratyczne i aby służyło lepszej harmonizacji społeczeństwa lokalnego.
Kiedy była przyjęta na Ukrainie karta języków regionalnych i mniejszości, to Partia Regionów myśląc o mniejszości rosyjskiej, zaczęła wprowadzać je zasady i przyjmować uchwałę o dwujęzyczności, ale tylko tam, gdzie chodziło o drugi język, ale tylko rosyjski. Były też próby wprowadzenia karty na Zakarpaciu dla Węgrów czy w Budżaku dla Bułgarów, ale umarło śmiercią naturalną. A później zaczął się Majdan i to wszystko skutecznie zginęło. Na dzisiaj niestety tej dwujęzyczności tak naprawdę nie ma.
-Kim są członkowie Waszej Partii? W jakim wieku i jakie zawody reprezentują?
-Należą do nas przeważnie ukraińscy Polacy, ale nie tylko. Są to osoby przeważnie z wyższym i średnim wykształceniem, w wieku pomiędzy 30 a 50 rokiem – czyli w wieku średnim. W odróżnieniu od polskich organizacji społecznych na Ukrainie jesteśmy jednak wiekowo sporo młodsi.
-rozmawiał Leszek Wątróbski
1. Prezes PPU Stanisław Kostecki (fot. Leszek Wątróbski)
2. Św. Jan Paweł II przed budynkiem polskiej szkoły w Gródku Podolskim (fot. Leszek Wątróbski
3. Uczniowie szkoły sobobotnio-niedzielnej w Perwomajsku (dawn. Orlik)w obwodzie mikołajewskim, niedaleko granicy z Mołdową (fot. archiwum)
4. Polacy z rejonu borodjańskiegio pod Kijowem (fot. archiwum)
Leszek Wątróbski