WOKÓŁ KONDUKTOROWNI
Spotkanie „absolutnie ostatniej szansy” prezydenta Częstochowy Tadeusza Wrony z zarządem „Zachęty” miało przynieść rozwiązanie problemów finansowych Regionalnego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, związanych z prowadzeniem jego siedziby – Konduktorowni. Pierwsze reakcje były wręcz euforyczne, ale nagle przyszło ostudzenie emocji, a nawet rozczarowanie. – Proponowane rozwiązanie, czyli przejęcie Konduktorowni przez Ośrodek Promocji Kultury „Gaude Mater” to anihilacja „Zachęty” – ostro komentuje plany prezydenta prezes Towarzystwa Piotr Głowacki.
Prezydent swoją decyzję przedstawił 31 października. Uznał, że Konduktorownia ma wejść w skład majątku Ośrodka Promocji Kultury „Gaude Mater”. Tenże z kolei ma podpisać z „Zachętą” umowę o współpracy.
Pierwsza reakcja zarządu Towarzystwa była radosna. – Prezydent zaprezentował wszystko w świetlanych barwach. Zapewnił, że będziemy mogli nadal prowadzić swoją merytoryczną działalność w dotychczasowej siedzibie, a OPK otrzyma z budżetu dodatkowe środki na utrzymanie Konduktorowni – mówi Piotr Głowacki. Całkowicie zmienił pogląd na ofertę włodarza po rozmowie z dyrektor OPK „Gaude Mater” Małgorzatą Nowak. – To był kubeł zimnej wody. Unaoczniono mi prawdę – komentuje prezes.
– Wejdziemy w struktury OPK, ale jednocześnie stracimy autonomię w dysponowaniu własnym majątkiem, bo kierownikiem „Zachęty” nie będzie nikt z zarządu Towarzystwa. Zostałby nim Robert Sękiewicz, pracownik OPK. Na to nie możemy pozwolić. Nasz dorobek jest zbyt duży, to kolekcja ponad stu obrazów. Nie możemy tego zaprzepaścić. Kierownikiem merytorycznym „Zachęty” powinienem być ja – kontynuuje prezes Głowacki. Jak tłumaczy, jest to proste do zrealizowania. – Pracuję przecież w Miejskiej Galerii Sztuki, gdzie przygotowuję wystawy. Teraz można mnie przenieść do OPK i jednocześnie przetransferować pensję. Przecież nic miasto nie musi dokładać – wyjaśnia.
P. Głowacki nie odżegnuje się od zaproponowanego przez prezydenta kierunku. W rozmowie z nami (nr 44 „GCz”) potwierdzał, że jedynym panaceum na kłopoty „Zachęty” jest wciągnięcie Konduktorowni w strukturę miejskiej instytucji kulturalnej. Sam najchętniej widziałby Muzeum Częstochowskie, gdzie Towarzystwo funkcjonowałoby jako oddział sztuki współczesnej. Wyobrażał to sobie jednak inaczej. Łudził się też nadzieją, że prezydent dotrzyma danej wcześniej obietnicy i z „Zachęty” utworzy samodzielną instytucję. – Mówi się, że miasto na rzecz „Zachęty” przekaże „Gaude Mater” 200 tysięcy złotych. Gdybyśmy dostali połowę tej kwoty, to byłby dla nas „rajski przebyt”. Dlaczego jednej instytucji można tyle dać, a drugiej pozbawiać tej możliwości? – pyta Głowacki.
Naczelnik Wydziału Kultury i Sztuki w magistracie Ireneusz Kozera tłumaczy, że miasto może zastosować jedynie scenariusz z „Gaude Mater”. – Utworzenie nowej instytucji kultury jest w gestii Rady Miasta. Jest jednak istotna kolizja, bo „Zachęta” to organizacja pozarządowa. Trzeba by rozwiązać Towarzystwo, a po co, jeśli jego problemy finansowe możemy zlikwidować, przekazując Konduktorownię „Gaude Mater” – mówi. Jednocześnie nie potwierdza sygnałów o 200 tysiącach złotych. – Nic na razie nie ustalono. Koszty są szacowane – stwierdza I. Kozera.
Małgorzata Nowak, dyrektor OPK „Gaude Mater” mówi, że Piotr Głowacki rozmawiał z nią krótko przez telefon i nie chce skorzystać z zaproszenia na spotkanie 6 listopada, na którym mają być ustalone warunki współpracy. Sama nie widzi w propozycji zastrzeżeń. – Pan prezydent precyzyjnie określił, że OPK ma przejąć pomieszczenia Konduktorowni – obiekt jest komunalny i na miejskim terenie – a nie „Zachętę”. To krok ku rozwiązaniu problemów finansowych tej organizacji i stworzeniu warunków do prezentacji wystaw przez nią organizowanych – mówi Nowak. Na pytanie, czy przekaże kierownictwo komuś z „Zachęty”, stwierdza. – Mam merytorycznych pracowników. Prezydent nie przekazuje nam środków na etaty, tylko na regulowanie kosztów użytkowania obiektu. By uzgodnić warunki funkcjonowania Konduktorowni, trzeba rozmawiać. Ale wynik dialogu zależy od tego, czy „Zachęta” wyjdzie naprzeciw – zaznacza.
Całe to zamieszanie może w efekcie doprowadzić do samorozwiązania Towarzystwa, które niezaprzeczalnie ma już duże zasługi na polu kultury w naszym mieście. Taki finał byłby niepowetowaną stratą. Naczelnik Kozera jest dobrej myśli. – Nie sądzę, by doszło do rozwiązania „Zachęty”. Z opinii członków zarządu wynika, że odpowiada im propozycja prezydenta. Pani Nowak obiecała, że stworzy takie warunki, by mogli realizować swoje statutowe działania – mówi.
Piotr Głowacki oświadcza jednak, że nie podpisze żadnego dokumentu z OPK. – Odnoszę wrażenie, że Konduktorownia została wyremontowana nie dla „Zachęty”, ale dla „Gaude Mater”. To jest, mówiąc głosem Jana Pawła II, jak misterium inquitatis (tajemnica nieprawości). Niby dostrzega się wielopłaszczyznową działalność Towarzystwa, bo jest nie do podważenia, ale nie akceptuje się jego prezesa. Głowacki to persona non grata. Do odstrzału, po prostu „won”. A przecież w tworzenie „Zachęty” oraz jej intensywne funkcjonowanie miałem największy wkład – mówi prezes.
Jak akcentuje, cztery lata pracy, doświadczenia, kilkaset wystaw, nie może nagle zniknąć. – Konduktorownia jest naszym dziełem i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Nasz warunek to sprawowanie nadzoru nad budynkiem, naszymi zbiorami i możliwość decydującego wpływu na mianowanie kierownika merytorycznego. Nie damy się połknąć OPK, nie chcemy być traktowani bezpodmiotowo – stwierdza Piotr Głowacki.
URSZULA GIŻYŃSKA