Od początku odźwiernymi są miejscy strażnicy, ale nieoficjalnie wiadomo, że z tego obowiązku są raczej mało zadowoleni. Rozumieją ich niektórzy radni. – Funkcjonariusze są potrzebni w mieście, bo tam brakuje patroli, a otwieraniem i zmykaniem parków powinna zająć się firma ochroniarska – mówi radny Marcin Maranda z klubu Wspólnota.
Jak się okazuje obsługa 16. bram pochłania sporo czasu. Najwięcej strażnicy tracą go podczas zamykania furtek, kiedy muszą wypraszać spacerowiczów. Dodatkowo pracę utrudnia im efekt „dowcipów” wandali – pourywane klamki, zapchane patykami i gumami zamki, etc. Radny Maranda – na podstawie informacji od służb wiceprezydenta Zdzisława Ludwina – wyliczył, że koszt pracy dwuosobowego, zmotoryzowanego patrolu, zatrudnionego do obsługi parków obciąża miasto 6700 zł miesięcznie. – Poprosiłem o kalkulacje dwie firmy ochroniarskie. Jedna wyceniła pracę – zamykanie, otwieranie parków plus interwencje – na 2500 zł miesięcznie, druga na 3050 zł – mówi Maranda. Nie da się ukryć, że z ekonomicznego punktu jest to wyraźnie bardziej opłacalne. Radny skierował zatem pismo do prezydenta Wrony, z sugestią, by od nowego roku zatrudnić – na próbę – do obsługi parków firmę ochroniarską. Na razie czeka na odpowiedź.
To nie jedyny parkowy problem. Kolejny, to brak tabliczek informacyjnych w językach obcych o godzinach otwarcia parków. Przez osiem miesięcy, od 19 lutego br., gdy oficjalnie udostępniono parki mieszkańcom władze miasta nie uporządkowały tej sprawy, choć wielokrotnie media podnosiły problem. Fakt ten zastanawia choćby ze względu na deklarowaną przez władze otwartość na turystów, wśród których są i zagraniczni goście. Jak informuje radny Maranda prezydent Tadeusz Wrona obiecał, że do końca pierwszego kwartału przyszłego roku tabliczki obcojęzyczne pojawią się.
Dużym natomiast niedopatrzeniem – skazującym jednocześnie na lekceważeniem potrzeb niepełnosprawnych – jest niedostosowanie niektórych wejść do potrzeb niepełnosprawnych oraz brak informacji (kierunkowskazów) dotyczącej lokalizacji takich wejść. – Osoby na wózkach są zmuszone szukać wyjść bez barier architektonicznych. Czasami jeżdżą od bramy do bramy – mówi radny.
Ostatnią bolączką jest nieprzestrzeganie przez spacerowiczów regulaminu parku. – Wynika to z niewiedzy, bo zarządzenie jest wywieszone jedynie przy czterech wejściach. Gdy strażnicy upominają, że na przykład nie wolno wprowadzać psów do parku, ludzie tłumaczą, że o tym nie wiedzą. Trudno ich za to karać, tym bardziej, że istotnie miasto nie wypełnia obowiązku informacyjnego – komentuje radny Maranda. Jak podpowiada doskonałym rozwiązaniem byłoby zainstalowanie piktogramów, bardziej zauważalnych, co z powodzeniem wprowadzili paulini na błoniach podjasnogórskich.
URSZULA GIŻYŃSKA