W minionym tygodniu przedstawiciele CKM-u Złomrexu Włókniarza S.A. kilkakrotnie rozmawiali z radnymi oraz wiceprezydentem o najbliższej przyszłości sportu żużlowego w Częstochowie.
Niestety nie udało się doprowadzić do spotkania z prezydentem Tadeuszem Wroną. Prezes spółki Marian Maślanka dopatrywał się w przeprowadzonych dyskusjach zalążka zmian na lepsze nieciekawej sytuacji. Liczył na początek owocnej współpracy, ale, jak się okazuje, przeliczył się, bowiem w mediach (szczególnie elektronicznych) pojawiło się następującej treści pismo, podpisane przez rzecznika prezydenta Ireneusza Leśnikowskiego
Dwukrotnie w ciągu minionego tygodnia członkowie zarządu klubu – prywatnej spółki żużlowej – formułują publicznie rozmaite oczekiwania, zarzuty, ale też i nieprawdziwe informacje. Mówiąc, że Miasto nie chce angażować się w żużel, zapomniano oczywiście, że całkiem niedawno w stworzenie stadionu żużlowego na najwyższym poziomie włożyło ponad 24 mln złotych.
Zadziwiająca to strategia: rzucać komuś w twarz kamieniem i mówić, że robi się to po to, by być jego partnerem. Zapraszać na spotkanie przy Olsztyńskiej po tym, kiedy spotkanie w większym gronie zostało wyznaczone. Jednocześnie zapraszać na rozmowy w drażliwych kwestiach prasę i polityków, co czyni z tego spektakl medialny, zamykający niekiedy możliwość rozwiązania wielu delikatnych spraw.
Jak wiadomo (choć wciąż nie wszystkim), samorząd nie może w myśl prawa finansować działalności prywatnej spółki prawa handlowego i zawodowego sportu. Może łożyć – i czyni to – na szkolenie młodzieży. Mówiąc „dajcie nam 1 mln zł i nazwijcie to jak chcecie, może być na promocję”, mówi się de facto głośno wszem i wobec: „nie liczcie się z prawem – nas interesuje tylko kasa, a wasze spotkania z wymiarem sprawiedliwości czy RIO nas nie interesują.” Gazety przecież czytają przy porannej kawie także przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości.
Mówiąc 1 mln, mówi się 2 mln, a może 3, a może 10 mln. AZS już słyszał o „prośbie” spółki żużlowej. Dlaczego nie należałoby wesprzeć taką samą kwotą siatkarzy, piłkę nożną, koszykarzy, lekkoatletów? Skąd jednocześnie wiadomo, że na 1 milionie się skończy, bo przecież zawody, w których nie ma częstochowian, a jedynie wysokopłatni, zagraniczni zawodnicy, wielu kibiców nie przyciągają na trybuny. A co będzie, jeśli na koniec roku w kasie zabraknie do bilansu 2 mln złotych?
Zwoływanie przy Olsztyńskiej pilnego spotkania z radnymi, podczas gdy jest już ustalone, że w najbliższym czasie ma się odbyć spotkanie z działaczami żużlowymi, to nic innego, jak próba przeciwdziałania innemu spotkaniu, w większym gronie.
Jak zaprosić na spotkanie przy Olsztyńskiej, aby nikt z Urzędu nie przyszedł? Odpowiadam – zaprosić personalnie naczelnika wydziału przebywającego na urlopie, czyli pokazać figę wiceprezydentowi i prezydentowi.
Urząd Miasta chce być mediatorem między Stowarzyszeniem a Spółką, która od dwóch lat jest organizatorem zawodów ligowych. Uważamy, że nie można zaprzepaścić szkolenia młodzieży, czym zajmuje się Stowarzyszenie i sprowadzić tej dyscypliny sportu w Częstochowie tylko do wynajmu za duże pieniądze zawodowców z zagranicy. Chcemy rozmawiać o przyszłości żużla jako dyscypliny, o wspólnych inwestycjach w stadion i jego otoczenie, a nie łataniu bieżących braków finansowych w kasie. Uważamy, że Stowarzyszenie i klub oraz Uczniowski Środowiskowy Klub Sportowy Speedway powinny się uzupełniać i nawzajem pomagać dla dobra częstochowskiego sportu. Dlatego zapowiedzieliśmy radnym komisji sportu, że chcemy zorganizować merytoryczne i bardzo konkretne w treści spotkanie z udziałem Stowarzyszenia, klubu, szkółki miniżużla i władz miasta na temat zasad współpracy, finansowania i przyszłości tej dyscypliny sportu w Częstochowie. Odbędzie się ono 7 listopada.
Przy okazji trzeba jednoznacznie zdementować nieprawdziwe informacje, przekazane przez prezesa Mariana Maślankę, na temat współpracy w jednej spółce i roli w niej miasta Częstochowy.
Przed dwoma miesiącami prezes pisał o kłopotach finansowych, spowodowanych świetnymi wynikami sportowymi. Teraz mówi coś równie kuriozalnego, że klub chciałby spółkę z miastem non profit. Takie zjawisko nie występuje w przyrodzie. Spółkę powołuje się po to, by miała zyski i z tego się zarząd rozlicza. Pełną odpowiedzialność za kondycję finansowa spółki prawa handlowego ponosi jej zarząd i prezes. Tymczasem można się z prasy dowiedzieć, że w przypadku spółki żużlowej – także samorząd. Non profit działa Stowarzyszenie. Warto zadać pytanie, czy to właśnie stosowanie ekonomii z czasów Hilarego Minca nie jest źródłem kłopotów naszego klubu.
Spółka Częstochowski Klub Motocyklowy „Włókniarz”, a więc i główny sponsor klubu, proponowała jedynie wejście w spółkę, która prowadzi drużynę i bierze udział w startach ligowych.
Miasto proponowało głównemu sponsorowi klubu spółkę inwestycyjną dla rozbudowy stadionu i jego otoczenia, ale propozycja nie została przyjęta.
Miastu chodziło m.in. o parking, budynek hotelowy z trybuną, czyli II etap rozbudowy stadionu. Kwestia współpracy padła ze strony spółki jedynie w przypadku zakupu telebimu, który na miejskim stadionie nie może być prywatną własnością. Musi być stałym wyposażeniem miejskiego obiektu i miasto samo go kupiło.
Trzeba także wyjaśnić kilka innych kwestii.
Giełdą towarową zawsze administrowało Stowarzyszenie, bo to ono przez wiele lat zajmowało się żużlem w Częstochowie, a nie prywatna spółka, która istnieje zaledwie od dwóch lat, i nic się w tej sprawie nie zmieniło. Stowarzyszenie szkoli obecnie młodzież, kupuje im motocykle do treningu.
Nie wiadomo, co autorzy tekstu na stronie internetowej klubu chcieli powiedzieć przez sformułowanie „odciążyć klub od kosztów najmu stadionu”, bo spółka wynajmująca stadion na zawody po prostu przestała płacić miejskiej spółce powołanej do zarządzania obiektami sportowymi – MOSiR-owi. Chyba że klub chce przejąć wielkie koszty, jakie ponosi ta miejska spółka, po to, by mogli startować na nim żużlowcy – 500 tys. złotych w skali roku.
Spółka Włókniarz płaci MOSiR-owi 5 tys. złotych za mecz. Nie jest to wygórowana kwota za wynajem majątku wartego kilkadziesiąt milionów złotych. Wystarczą wpływy z 250 biletów…
Zarząd CKM-u Włókniarza w następujący sposób ustosunkował się do powyższych słów
W związku z publikacją „Stanowiska Miasta Częstochowy w sprawie Włókniarza” na portalach internetowych w dniu 30.10.2008r., jesteśmy oburzeni i zaskoczeni jego treścią.
Oszczerstwa i kłamstwa kierowane pod naszym adresem nijak się mają do konstruktywnych spotkań odbytych z Radnymi i Wiceprezydentem Jackiem Betnarskim. Poziom tego wystąpienia jest tak żenujący, iż nie będziemy się do niego zniżać.
Najbliższy czas pokaże, jakie będą losy żużla ekstraligowego w Częstochowie. Wystąpienie Rzecznika Prasowego Miasta Częstochowy, to krok w kierunku jego zagłady.
Od redakcji: Stare porzekadło mówi, że gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. O nich dżentelmeni nie powinni publicznie dyskutować, lecz we własnym gronie szukać konsensusu. W najbliższym czasie nadarza się okazja, by w częstochowskim światku żużlowym stworzyć coś na wzór „okrągłego stołu”, czyli spotkania się wszystkich odpowiedzialnych za istnienie tej dyscypliny w naszym mieście. Od nich oczekuje się wypracowania porozumienia, wyciagnięcia wniosków i stworzenia wspólnego planu, mającego na celu uzdrowienie chorej sytuacji. Jest to podstawowy cel, jaki stawiają przed tymi podmiotami i instytucjami kibice kochający żużel. Czas skończyć wzajemne „przepychanki”, a zacząć działać efektownie i efektywnie. Od wyniku tych jakże ważnych rozmów zależeć będzie, w jaki sposób postrzegani będą poszczególni ludzie odpowiedzialni za istnienie ekstraligowego speedwaya w Częstochowie, który jest naszą wizytówką. Uczestnikom dialogu przyglądać będą się zwyczajni ludzie, którzy są potencjalnymi wyborcami. Zapamiętają na pewno zarówno chcących budować, jaki i zrujnować częstochowski żużel, i pamięć ta pozostanie w nich co najmniej do kolejnych wyborów.
PAWEŁ MIELCZAREK