Spotkania z “Gazetą Częstochowską”
Rozmawiamy z Agatą Polak, częstochowską poetką i plastyczką
Co było pierwsze: poezja czy malarstwo?
– Piszę, odkąd pamiętam. Pierwszy wiersz, o jesieni, napisałam, gdy miałam osiem lat, po spacerze w parku. Był tak piękny i przejmujący, że moja mama nie uwierzyła, że to moje dzieło. Ale pierwsze było malowanie. Od najmłodszych lat zarysowywałam bloki królewnami, scenami z bajek, godzinami tworzyłam własne wizje baśniowe.
A zatem co było i jest ważniejsze?
– Jedno i drugie jest tak samo ważne, nie mogę żyć ani bez poezji, ani bez malarstwa. Choć były okresy dominacji malarstwa nad poezją i odwrotnie, co kształtowało się zgodnie z moją wewnętrzną potrzebą. Dziś obie dziedziny uzupełniają się. Jest to swoista kompilacja, jedno z drugiego wynika na zasadzie naczyń połączonych. Efektem jest na przykład ostatni tomik “Zdyszany motyl”, w którym znalazły się również moje akwarele. Stało się to, po części, za namową przyjaciół, zwłaszcza Elżbiety Goli.
Wybrała Pani jednak kształcenie plastyczne.
– Ukończyłam Liceum Plastyczne, później studia plastyczne w częstochowskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej. Już w szkole podstawowej mocno zarysowały się moje inklinacje w kierunku malowania. Z sukcesem brałam udział w licznych konkursach plastycznych, poza tym wychowanie plastyczne było moim ulubionym przedmiotem, z którego zawsze miałam celujące oceny. Już w liceum malowałam piękne portrety. Ale równocześnie rozwinął się również mój talent pisarski, głównie dzięki nauczycielce języka polskiego, Grażynie Kaweckiej, wymagającej, ale i umiejącej wzbudzić zamiłowanie do literatury. Jakże było miłą niespodzianką, gdy na promocję “Zdyszanego motyla” profesor Kawecka pojawiła się w Miejskiej Galerii Sztuki z bukietem kwiatów. Powiedziała mi: “Zarzekałaś się, że będziesz pisała, i cieszę się, że dotrzymałaś słowa.”
Wydała Pani już trzy tomiki wierszy: “Na cześć robaka i nie tylko” “Jedwab na szkle”
i “Zdyszany motyl”. Który jest Pani najbliższy?
– W każdym jest wiele bliskich mi wierszy, z każdym utożsamiam się do dzisiaj. Są tam wiersze, które najbardziej lubię, zawsze dla mnie aktualne, i są wiersze, których emocje opadają, których czas przeminął. Wszystkie jednak mają wspólny mianownik. Jest w nich prawda o mnie, o tamtych czasach. Moja poezja, jak ja, ewoluuje.
Pisze Pani pod wpływem chwili, emocjonalnie, czy podchodzi Pani do twórczości z analityczną kalkulacją?
– Piszę to, co czuję, co przychodzi do mnie, piszę pod wpływem emocji, ale i przemyśleń. Na pewno wyrażam swoje odczucia. Czasem są to spontaniczne słowa, które nagle wysypują się i dopiero potem układają w całość.
Czyli prezentuje pani nurt poezji kobiecej – emocjonalnej, uczuciowej…
– …ale i ludzkiej, filozoficznej. Pokazuję, że można żyć inaczej, ale co ważne, że życie trzeba dostrzec. Że można i trzeba coś ocalić. Pytam o istotę świata i człowieka – życie, śmierć, przemijanie, skąd przyszliśmy, dokąd zmierzamy? Nie odpowiadam za czytelnika, to daje mi poczucie, że piszę o innych i dla innych. Czytelnik sam musi odpowiedzieć- jak żyć, czy można coś zatrzymać, coś zmienić. Wszystko zależy od nas. Zawsze można coś zmienić. Przeszłości już nie ma, a przyszłości jeszcze nie ma. Najważniejsze jest tu i teraz, bo to w danej chwili tworzymy przyszłość. Powinniśmy nauczyć się cieszyć każdą chwilą, zatrzymać się choćby nad filiżanką herbaty i – smakować jej aromat, wtedy kiedy ją pijemy, a nie za chwilę, gdy aromat już ulotni się. Ważne jest aby “złapać” przemijającą chwilę, zastanowić się trochę nad sobą i – “złapać” motyla, który tak trzepoce skrzydłami. Przyjrzeć mu się, jaki jest piękny. Jeżeli tego nie zrobimy, motyl odleci i zostanie w garści tylko powietrze. Ludzie pragną miłości, gonią za nią, szukają jej, a nie potrafią się zatrzymać i zastanowić się nad sobą i – znaleźć tą miłość w sobie…i tym sposobem nie mogą jej znaleźć. A na bliskość trzeba zapracować. Jak człowiek myśli w swoim sercu, takim się staje – to moje motto.
Zatem jaki nurt filozofii jest Pani bliski?
– Nie utożsamiam się z żadną filozofią, nie wchodzę w zamknięte rozdziały. Ze wszystkiego, co poznaję, co wydaje mi bliskie, prawdziwe zawsze biorę cząstkę dla siebie. Nie zasklepiam się.
A kto jest Pani przewodnikiem literackim?
– Poezja, literatura piękna towarzyszyły mi od najmłodszych lat. Zawsze dużo czytałam polskiej i światowej klasyki. Trylogię Sienkiewicza przeczytałam trzy razy, również powieści Cortazara i Marqueza i wielu innych. Poza tym moi rodzice, zwłaszcza mama, od dziecka czytali mi bajki. Wychowałam się na baśniach Andersena i braci Grimm, to z pewnością wpłynęło na moje postrzeganie świata, na moją osobowość. W szkole kontakt z literaturą wzmocnił się jeszcze. Uczestniczyłam w konkursach recytatorskich, akademiach, spektaklach poetyckich. Później, w Stowarzyszeniu Środowisk Twórczych, w którym jestem od ponad 20 lat, nabierałam szlifów. Uczyłam się warsztatu od pisarzy, poetów, aktorów, obserwowałam jak pracują. Dojrzewałam przez wiele lat. Tak – dzisiaj jestem już dojrzałym drzewem.
Baśnie miały zapewne wpływ na Pani wyobraźnię artystyczną.
– Do dziś uważam, że rodzice dali mi potencjał twórczy. Czytanie dzieciom to bardzo ważny etap w rozwoju.
Co jeszcze Panią inspiruje?
– Dużo maluję pod wpływem muzyki, moim natchnieniem jest również kobieta, piękno jej ciała, a także natura. Tak jak w poezji, i w moim malarstwie następuje ewolucja..
Na czym ona polega?
– Maluję i piszę, co czuję, ale w obu dziedzinach widać u mnie okresy jak np. u Picassa. Najpierw był robak, później kokon, wreszcie motyl. A teraz motyl leci do światła, czyli szykuje się kolejny tomik “Pytania o doskonałość”, również z moimi akwarelami. Już 3/4 jest przygotowane, pozostają finanse i poszukiwanie wspierającego sponsora.
Pani akwarele są bardzo kobiece, efemeryczne
– Nie ukrywam, że najlepiej czuję się, gdy maluję portret, do dziś jest mi najbliższy. Wydobywanie z człowieka duszy, prawdy o nim, to duże wyzwanie. Cieszę się, że udaje mi się to, może dlatego, że patrzę głęboko w człowieka i staram się wydobyć z niego prawdę. Wykonałam już wiele portretów na zamówienie, kiedyś nawet do Włoch. Ale akwarele to kolejna odsłona. Pojawiają się na nich symbole: anioł, drzewo, kobieta. Akwarele to ulotność, chwila. Obrazują piękno kobiecego ciała wtopionego w naturę, kobietę dojrzewającą i jednocześnie wracającą do źródeł. Kobietę, która budzi się, odzyskuje moc, odzyskuje głos. W swojej sztuce łączę żywioły. Kobieta – ziemia, kobieta – wiatr, kobieta – woda. Kobieta jest wszechświatem.
Czy to nie nazbyt feministyczne?
– Nie umniejszam roli mężczyzn, są nam niezbędni, ale to kobiety rodzą dzieci, prawda?
Malarstwo, poezja, co jeszcze Panią zajmuje?
– Mówią, że jestem kobietą renesansu. Pływam, uczę się nurkować, fascynuje mnie świat podwodny, moim marzeniem jest popływać kiedyś z delfinami. Również dobrze gotuję, tak twierdzą przyjaciele, lubię udoskonalać przepisy, dodać coś swojego, od serca. Kocham podróże. Mam nadzieję poznać np. kulturę Majów, interesują mnie stare cywilizacje. Tańczę salsę, może uda mi się kiedyś zatańczyć ją na Kubie.
Jakie jeszcze ma Pani marzenia?
– Moje marzenie jest krótkie: miłość, podróże, twórczość i swoje miejsce na Ziemi. Trzeba mieć dom, do którego zawsze można wrócić. Jak powiedział Amadeo Modigliani: “Naszym jedynym obowiązkiem jest ocalić swoje marzenia”. Nie umiem wybrać parytetu. Wszystko jest ważne: rodzina, praca, przyjaciele, trzeba to umieć połączyć. Zawsze staram się patrzeć na człowieka i znaleźć w każdym tą cząstkę dobra, która w nim jest. Sami tworzymy swoją rzeczywistość i budujemy własne szczęście. Trzeba czasem zrobić również coś dla siebie.
Dziękuję za rozmowę
Akwarele Agaty Polak są wyeksponowane w galerii “Magiczny Sklep” w Auchan. Na zamówienie pani Agata maluje również szklane karafki, wazony, patery, butelki oraz anioły, akty i portrety. Tel. 0604-751-420
URSZULA GIŻYŃSKA