JAKA PIĘKNA KATASTROFA


Zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego w ostatnich wyborach prezydenckich wydawało się jeszcze kilka miesięcy temu „oczywistą oczywistością” nie tylko urzędnikom z Brukseli, polskim politykom tzw. obozu demokratycznego czy mediom głównego nurtu. Dopuszczano jedynie dyskusję na temat rozmiarów zwycięstwa Trzaskowskiego i czy konieczna będzie do tego druga tura.

Zdarzyło się jednak inaczej: wyborcy zawiedli, sztabowcy przegrzali, profesjonalne sondażownie przestrzeliły wyniki nierzadko o 20 punktów procentowych. A na wrocławskim Jagodnie zabrakło 1 czerwca zarówno wyborców jak i pizzy za darmo i to już o 21.00.

————————————————————————————————————

Rządząca koalicja szuka usprawiedliwienia w oszustwach wyborczych lub miota fałszywe oszczerstwa. Nie jest zdolna do znalezienia przyczyn porażki. W szczególności nie widzi ich w błędach poczynionych po własnej stronie.

————————————————————————————————————-

Nie przeceniałbym wpływu na wyborców wstrzymania inwestycji pro-rozwojowych takich jak CPK, elektrownie atomowe czy port kontenerowy w Świnoujściu, ponieważ są to sprawy, które – na dzisiaj – nie mają jeszcze negatywnego oddziaływania na przeciętnego wyborcę. Na to przyjdzie czas za kilka, lub kilkanaście miesięcy, gdy Polacy porównają sobie ceny energii na rachunkach czy benzyny po „implementacji do polskiego porządku prawnego” przepisów ETS 2. Może miłośnicy siatkówki zauważą, że Polacy po sukcesach w Azji dolecieli na Okęcie z międzylądowaniem w Kopenhadze, ponieważ 5-milionowa Dania, kraj mniejszy od województwa śląskiego, ma lotnisko przystosowane do obsługi połączeń międzykontynentalnych, a Polska jak wiadomo ma lotnisko w Berlinie. (Nikola Grbić jest Serbem i najwyraźniej nie ogarnia, gdzie ma obowiązek zaplanować międzylądowanie reprezentacji Polski).

Jest natomiast wiele przykładów radosnej twórczości ustawodawczej i rozporządzeń ministerialnych, które dotarły do świadomości wyborców przed głosowaniem zmieniając całkowicie ich preferencje wyborcze lub przynajmniej zmniejszając frekwencję wyborczą w porównaniu do 15 października 2023 roku. Oto kilka dość istotnych przykładów:

24 maja, między turami, tak po cichutku, aby nikt nie zauważył Ministra Klimatu i Środowiska Paulina Hennig-Kloska podpisała długo cyzelowaną nowelizację rozporządzenia wykonawczego o jakości pelletu w Polsce, wprowadzając obowiązkową certyfikację. Duża część krajowych producentów nie będzie w stanie spełnić wymagań rozporządzenia bez wielomilionowych inwestycji. Szacuje się, że w sektorze działa kilkaset firm, a zatrudnienie waha się od kilku do kilkudziesięciu osób w każdej z nich, przy czym produkcja pelletu przekroczyła w 2024 r. 2 miliony ton, ale ta z certyfikatami jakości to zaledwie ok. 600 tys. ton.

————————————————————————————————————-

A wszystko to dla ratowania klimatu i producentów z Niemiec, którzy są największym peletowym mocarstwem w Europie. Wpisana w rozporządzenie możliwość używania 2% dodatków chemicznych jest właśnie dla Niemców.

————————————————————————————————————-

Ministerstwo Klimatu ma też wiele innych dokonań zrażających do siebie (a przy okazji do Rafała Trzaskowskiego) przedsiębiorców. Choćby Park Narodowy Doliny Odry, który, w razie pełnej realizacji, zakończy polską działalność gospodarczą w tej części kraju i odetnie zespół portów Szczecin – Świnoujście od reszty Polski na zawsze. Miejsca pracy w postaci organizacji wycieczek w celu oglądania ptaszków (jest ich tam 237 gatunków i to bez parku narodowego), raczej nie zrekompensują utraconych strat gospodarczych. Gdybyśmy próbowali Niemcom wprowadzić Park Narodowy Dolnego Renu, aby nie płoszyć Lorelei i Nibelungów, pewnie wypowiedzieliby nam kolejną wojnę!

Przedsiębiorca – posiadający sklep – też nie będzie miał łatwo. Kolejne koszty, zadekretowane przed wyborami, przyniesie mu system kaucyjny butelek szklanych, plastikowych, a nawet co ciekawe, wyjedzonych puszek metalowych, które trudno uznać za „opakowania wielokrotnego użytku”. Ustawa wchodzi w życie już od 1 października 2025 r. W sklepach pojawią się opakowania z logiem informującym o wysokości kaucji. – To wygodne, ekologiczne i opłacalne rozwiązanie, które działa już w wielu krajach Europy – mówiła wiceministra Anita Sowińska na konferencji prasowej w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. – Ten system będzie bardzo intuicyjny, ale też bardzo wygodny dla konsumenta. Nie trzeba będzie się martwić o to, w którym sklepie kupiliśmy napój, bo można będzie oddać go w każdym – zaznaczyła wiceministra klimatu i środowiska. Pani wiceministra odleciała tak bardzo, że uważa, że robi to dla dobra sklepikarzy: cyt. z jej stronki ministerialnej: ,,Wiemy, że jest duże zainteresowanie podpisywaniem umów z operatorami, ponieważ sklepy widzą w tym korzyść i możliwość budowania dłuższej relacji z klientami.”

Jakby tego było mało podniesiona została i to od razu o 30 procent akcyza na papierosy, choć zrównanie poziomu akcyzy do poziomu europejskiego miało być procesem wieloletnim. Przy okazji skończy się turystyka palaczy z Czech i Niemiec do Polski, bo stanie się nieopłacalna. Niestety nie dysponuję szacunkami ile uda się w ten sposób zaoszczędzić emisji zabójczego dla planety CO2. Pani Paulina Hennig-Kloska ani minister finansów Andrzej Domański dotąd nie pochwalili się szacunkami ministerialnymi w tej sprawie. Właściciel niewielkiego sklepu z Wilanowa czy przysłowiowego już Jagodna został postawiony przed trudnym wyborem: bankructwo sklepiku, w którym połowa klientów to palacze, którzy przy okazji kupią też jakieś piwo czy zagrychę, albo rozwiązanie alternatywne 1 czerwca…

To jednak nie wszystkie bonusy dla przedsiębiorców, które obiecali im ministrowie rządu Donalda Tuska. 4-dniowy dzień pracy, i to przy zachowaniu obecnych pensji, obiecała ministra rodziny pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Dzięki temu wistowi wyborczemu nagle 9-procentowa składka zdrowotna premiera Morawieckiego np. od dochodu ze sprzedanego wyposażenia likwidowanego sklepu okazała się przy tym: drobnym utrudnieniem w działalności gospodarczej.

————————————————————————————————————-

Radosna twórczość obecnego rządu nie dotyka wyłącznie przedsiębiorców, choć to oni dali władzę koalicji 13 grudnia. ,,Docenionych” zostało wiele innych wpływowych grup społecznych.

————————————————————————————————————-

W momencie, gdy pani Kloska na cel wzięła myśliwych zapowiadając im obowiązkowe badania okresowe zrozumiałem, że ten rząd chce przegrać wybory i żadna siła wewnętrzna czy zewnętrzna tego nie zmieni. Nikt bowiem nie wygrał jeszcze z myśliwymi i to od czasu stanu wojennego! Samych myśliwych jest 150 tysięcy, z rodzinami, właścicielami sklepów i leśnikami to pewnie z pół miliona osób i to skromnie licząc tych, którzy poszli na wybory!

Równie mądra, co wojenka z myśliwymi, okazała się zapowiedź stawowego koncesjonowania broni czarnoprochowej przez państwo. Inicjatywa w tej sprawie wyszła wprawdzie od NSZZ Policjantów, (który powstał 10.I.1990 w Kiekrzu jako NSZZ Funkcjonariuszy MO) ale nad wnioskiem z nieukrywanym entuzjazmem pochylił się szef MSWiA Tomasz Siemoniak, który od początku swojej misji rządowej nie ukrywał, że wprowadzenie zakazu posiadania broni czarnoprochowej jest jednym z jego politycznych priorytetów. Nowe przepisy zagrażają 500 tysiącom posiadaczy broni czarnoprochowej w Polsce – od właściciela kieszonkowego rewolweru remington 44, po kustoszy krzyżackich armat w Malborku. Zmiany pilotowane przez Ministra Siemoniaka mają dotyczyć: wprowadzenia obowiązku rejestracji broni czarnoprochowej, konieczności zdobycia zezwolenia na jej posiadanie, wprowadzenie okresowych kontroli oraz ograniczeń związanych z przemieszczaniem się. Najwyraźniej inscenizacje historyczne zagrażają tej władzy, więc grupy rekonstrukcyjne z otrzymaniem zgody będą miały problemy co najmniej takie, jak organizatorzy Marszu Niepodległości. Po starych pukawkach przyjdzie pewnie kolej na koncesjonowanie kusz, łuków, broni obuchowej i siecznej.

Jednak pomysły niektórych ministrów są znacznie ambitniejsze niż zrobienie łaski tej czy innej grupie lobbingowej z Unii Europejskiej. Dla ministra Adama Bodnara i wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego wiatraki Siemensa pod każdym domem czy lotnisko w Berlinie zamiast CPK to zdecydowanie za mało. Postulat ministra Bodnara dotyczy wprowadzenia ustawy o mowie nienawiści czyli nakazu szczególnej afirmacji lewicowo-tęczowej agendy obyczajowej i penalizowanie wszystkich, którym ta agenda w taki czy inny sposób nie odpowiada, a nawet wobec tych, którzy wobec niej wykazują zbyt mały entuzjazm.

————————————————————————————————————-

O ile pomysły ministra Bodnara można porównać do uderzenia tęczowego cepa ideologii gender, to zapowiedziana cenzura w internecie wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego jest projektem wielokrotnie bardziej subtelnym.

————————————————————————————————————-

Powstał pod pretekstem konieczności wdrożenia do końca roku 2025 unijnej dyrektywy NIS 2. Całkowicie przy tym pominięto fakt, że Polska posiada w tej sprawie ustawę z 2018 r. która do tej pory nie była krytykowana, więc wystarczyło do „absorpcji” nowych zobowiązań unijnych przetłumaczyć na polski dyrektywy NIS 2 i puścić ją przez parlamentarną maszynkę do głosowania. Trudno też w takiej sytuacji wyobrazić sobie veto prezydenta.

Stało się inaczej. Projekt ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa ma 157 stron tekstu i 114 stron wyjaśnień. Przeszedł w pierwszy dzień (29 kwietnia 2025 r.) przez Komitet Stały Rady Ministrów jak burza. Nie podjęto jednak nad nim pracy – w czasie kampanii wyborczej maksymalnie wyciszając sprawę. W gruncie rzeczy w w projekcie ustawy chodzi o dwie sprawy: dostawcy Internetu, teoretycznie kluczowi i ważni (w praktyce wszyscy) będą zobowiązani zarejestrować się w nowym systemie – np. poprzez ministerialną stronę internetową. Umożliwi to ich identyfikację oraz zapewni wykonywanie czynności nadzorczych przez organy właściwe do spraw cyberbezpieczeństwa.

Gdy już wszyscy będą zarejestrowani i należycie poddani inwigilacji zderzą się ze ścianą: co zrobić, aby nie zostać sklasyfikowanym jako dostawca wysokiego ryzyka. Taka stygmatyzacja, zapisana w projekcie ustawy, umożliwi organom państwa eliminację z rynku niebezpiecznego sprzętu i usług a zwłaszcza podmiotów (temu znajdą sprzęt z Korei zamiast od Siemensa, tamtemu, że pracował na systemach z USA zamiast jedynie słusznych z UE czyli z Niemiec itp.)

————————————————————————————————————-

Definicja dostawcy wysokiego ryzyka jest tak niejednoznaczna i uznaniowa, że każdy może nim zostać. Zwłaszcza, gdy nie zapewni szybkiego cenzurowania nieodpowiednich treści umieszczanych przez swoich klientów w sieci.

————————————————————————————————————-

Dziennik „Rzeczpospolita” uważa, że chodzi o ustawę lobbingową i upraszcza sprawę do zbitki: stare komuchy chcą zarobić na dostawach bezpiecznych urządzeń, tak jak kiedyś na kasach dla taksówkarzy, a pochodzący z tego układu wicepremier Gawkowski chce dać zarobić starym towarzyszom. Może tak, jest, a może jest zupełnie inaczej. Wydaje się, że możliwość ewentualnego lobbingu ma za zadanie przykryć sprawy dużo poważniejsze.

Dostawcą wysokiego ryzyka jest dostawca sprzętu lub oprogramowania, który stwarza poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, obronności, bezpieczeństwa i porządku publicznego lub zdrowia i życia ludzi. Chodzi więc o identyfikację dostawcy, który w najbardziej istotny sposób zagraża państwu i jego obywatelom. Strach pomyśleć, że o tym o kogo chodzi mogą decydować ludzie w czapkach Aurory. Ewidencja Żydów w Generalnym Gubernatorstwie w 1940 roku też miała na celu zabezpieczenie im spokojnego życia w żydowskich dzielnicach mieszkaniowych, a dopiero po zarejestrowaniu doszło do kwalifikacji, kto stwarza poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Rzeszy, obronności, bezpieczeństwa i porządku publicznego lub zdrowia i życia Aryjczyków. Wiadomo jak się to skończyło.

Na szczęście tym razem chodzi „tylko” o majątek kilku tysięcy podmiotów gospodarczych oraz o pracę, zdrowie i życie kilkudziesięciu tysięcy pracowników tych firm no i panowanie nad światem, tyle, że w internecie. ,,Miłość do Partii zawarta jest w czynach” – takie hasło wisiało na każdej ulicy w Polsce czasów Edwarda Gierka. Ale wtedy była tylko jedna Partia. Koalicjanci w zadymie aresztowań i rozliczeń, jakoś zapomnieli, że ludzie jeszcze mają wybór, a nawet umieją z niego skorzystać. Przedsiębiorcom po półtorarocznym „fatalnym zauroczeniu”, a nawet myśliwym czy strażakom (po rozliczeniach wozów strażackich czy akcesoriów w kołach gospodyń wiejskich) przeszła miłość do partii z koalicji 13 grudnia. Pomogły w tym działania legislacyjne wielu ministrów z uśmiechniętej koalicji. Czy był to sabotaż, zwykła głupota czy zacietrzewienie polityczne nie ma dziś żadnego znaczenia.

 

    Dariusz Klajmon

Rocznik 1966, Absolwent historii Akademii Pedagogicznej w Krakowie, specjalność mediewistyka. Nauczyciel, wychowawca, dziennikarz. Od 20 lat właściciel firmy Ubezpieczenia nad Białką.

 

 

Podziel się:

5 komentarzy

  • Wiesław pisze:

    Autor trafnie wskazuje na szereg niepokojących działań legislacyjnych, które mogą negatywnie wpłynąć na przedsiębiorców i ogół społeczeństwa, wskazując na brak dialogu i zrozumienia ze strony rządzących. W obliczu rosnących napięć społecznych i niepewności gospodarczej, kluczowe będzie, aby rządzący wzięli pod uwagę głosy obywateli i dostosowali swoje decyzje do realnych potrzeb. W przeciwnym razie, mogą ponownie spotkać się z efektem zaskoczenia w kolejnych wyborach.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *