Ignacy Pantaleon Prądzyński herbu Grzymała to zapomniany i niedoceniony inżynier i wódz naczelny powstania listopadowego. Mówi się o nim wśród historyków jako o jednym z najwybitniejszych polskich strategów XIX wieku.
Edukacja i początki działalności wojskowej
Urodził się 20 lipca 1792 roku w Sannikach. Jego rodzicami byli Marcjanna Marianna Bronikowska z Bronikowa herbu Osęk i Stanisław Kostka Józef Prądzyński herbu Grzymała. Miał troje rodzeństwa: Nepomucenę, Sylwię i Wincentego. Swoją edukację rozpoczął w Dreźnie, następnie kształcił się w wojsku Księstwa Warszawskiego od 1807 roku oraz ukończył Szkołę Aplikacyjną Artylerii i Inżynierów w Warszawie. Niedługo później w 1809 roku brał udział w wojnie polsko-austriackiej oraz wyprawie na Moskwę Napoleona Bonaparte w 1812 roku, gdzie wziął udział w bitwie pod Berezyną (26-29 listopada). Jego wybitne zdolności już wtedy zauważono i został odznaczony Złotym Krzyżem Orderu Virtuti Militari. Walczył dalje po stronie francuskiej i wziął udział w bitwie pod Lipskiem (16-19 października 1813 roku) oraz w obronie Paryża w 1814 roku (oblężenie stolicy Francji miało miejsce pod koniec wojen napoleońskich). Za zasługi otrzymał Order Narodowy Legii Honorowej, który jest najwyższym odznaczeniem nadawanym przez państwo francuskie.
Służba wojskowa w Królestwie Polskim
Ponownie wrócił do ojczyzny w 1815 roku, służył w armii Królestwa Polskiego w kwatermistrzostwie generalnym w stopniu majora. Zaczął studiować teorie i dzieje wojen. Pomagał ustalać granice między Polską a Prusami przemierzając kraj. W tym celu był, m.in., w okolicach Częstochowy. Brał czynny udział w organizacjach tajnych. Był współzałożycielem wraz z Klemensem Kołaczkowskim i Gustawem Małachowskim Towarzystwa Prawdziwych Polaków w 1815 roku oraz z Walerianem Łukasińskim Towarzystwa Patriotycznego w 1821 roku. Należał do Związku Kosynierów, który działał w Wielkopolsce w latach 1820-1826. Na jego czele stał Stanisław Kostka Mielżyński. Był rownież członkiem loży wolnomularskiej Bouclier du Nord w 1819 roku. Za działalność w tajnych organizacjach był więziony w latach 1826-1829.
Życie rodzinne
20 września 1825 roku Ignacy Prądzyński poślubił Emilię Rutkowską z Miedzechowa. Trójka ich dzieci zmarła w dziecięcym wieku: Władysław, Stanisław i Emilia, natomiast Helena (1826-1854) i Sylwia (1831-1862) dożyły dorosłości. Helena wyszła za mąż za Stanisława Herniczka z Potoczka, natomiast Sylwia była pisarką i wydała książkę „O bogactwach ubogiego i o nędzach bogacza”.
Kanał Augustowski
Był niesamowitym inżynierem, jednym z jego osiągnięć jest Kanał Augustowski, który mierzy 101 kilometrów i ma maksymalną głębokość 3 metrów. Ignacy przygotowywał projekt już od 1822 roku, miał łączyć Wisłę z Niemnem. Znajduje się na terenie Polski (81 km) oraz Białorusi. Przekop miał spełniać bardzo ważną funkcję, ponieważ w latach 1823-1825 trwała polsko-pruska wojna celna, więc aby ominąć pruskie komory celne przy przewozie zboża do Gdańska w 1824 roku rozpoczęto budowę. Prądzyński zastanawiał się wtedy nad odejściem z armii i zamieszkaniem się w Augustowie. Prace zakończyły się w 1839 roku i do tej pory obiekt jest chętnie odwiedzany przez turystów, gdzie można przejść się, przejechać samochodem lub rowerem wyznaczonymi szlakami lub pływać kajakiem.
W kwatermistrzostwie generalnym Królestwa Polskiego
Prądzyński ze względu na swoje zdolności należał do kwatermistrzostwa generalnego, gdzie zajmowano się wykonywaniem prac triangulacyjnych (metoda mierzenia dużych powierzchni przez tworzenie siatki trójkątów), map topograficznych, marszrut (wytyczanie drogi łącznie z czasem jej przebycia, itp.) oraz manewrów. Był też wykładowcą taktyki i fortyfikacji. Po raz kolejny jego zasługi zostały docenione i został odznaczony Orderem św. Anny II klasy z brylantami, a w 1830 roku Znakiem Honorowym za 20 lat służby.
Działalność w powstaniu listopadowym
Niedługo później wybuchło powstanie listopadowe w nocy z 29 na 30 listopada 1830 roku. Ignacy zajął stanowisko podkomendanta Twierdzy Zamość, potem był kwatermistrzem generalnego Sztabu Głównego. Został przydzielony do Józefa Chłopickiego. W trakcie zrywu zajmował się tworzeniem projektów kampanii, lecz wodzowie naczelni często odrzucali jego propozycje. Opracował strategię, dzięki której udało się wygrać bitwę pod Dębem Wielkim 31 marca 1831 roku. Jego nazwisko nie jest jednak podawane obok wodzów naczelnych zrywu, jak Józef Chłopicki czy Jan Zygmunt Skrzynecki, mimo że pełnił tę funkcję od 16 do 19 sierpnia 1831 roku. „Zdolnym się czuję dowodzić wojskiem posłusznym, choćby 100000, lecz ani tysiącem żołnierzy niekarnych dowodzić bym nie chciał” – powiedział zaraz po nominacji na wodza naczelnego. Nie czuł się pewnie w swojej roli, z tego powodu szybko zrezygnował. Jako strateg zaplanował projekt wojny z Rosją, który częściowo wykorzystał Jan Zygmunt Skrzynecki. Utworzył plan koordynacji działań partyzanckich w Królestwie Polskim oraz dowodził w bitwie pod Iganiami 10 kwietnia 1831 roku, po jej zakończeniu odbyła się manifestacja na cześć Prądzyńskiego. Zaraz potem planował atak na Siedlce, który nigdy nie miał miejsca, mimo że mógł zapewnić rozbicie sił rosyjskich. Taktyka została później wykorzystana przez Józefa Piłsudskiego w bitwie pod Warszawą (13-25 sierpnia 1920 roku).
Represje po przegranym powstaniu
Po upadku zrywu niepodległościowego w latach 1832-1833 pozostawał na zesłaniu w Wiatce. Car proponował mu wolność i wstąpienie do wojska rosyjskiego w zamian za napisanie memoriału z działań wojennych w 1831 roku. Mimo odmowy stworzył dokument, został wydany po jego śmierci. Rok później wrócił do Królestwa Polskiego i zamieszkał w Przepiórowie. Mimo próśb o objęcie przywództwa w powstaniu węgierskim w 1848 roku odmówił. „Powszechnie wychwalano moje zdolności wojskowe, sądzono, że żaden wódz naczelny obejść się beze mnie nie może; i w samej rzeczy, ilu było tych wodzów, czy to przyjaznych lub nie mojej osobie, lub obojętnych dla niej, przy wszystkich byłem doradcą i pomocnikiem, począwszy od Chłopickiego i Radziwiłła aż do Krukowieckiego. W każdym wypadku nie omieszkano rady mojej zasięgać. […] Tymczasem nigdy wnioski, rady, układy moje nie zostały wykonane, nigdy przynajmniej w zupełności” – tak pisał w swoich pamiętnikach.
Śmierć generała
Choroby doprowadziły Ignacego Prądzyńskiego do uzdrowiska na wyspie Helgoland w lipcu 1850 roku. Nieszczęśliwie zginął tonąc w trakcie kąpieli morskiej 4 sierpnia. Był tam pochowany do czerwca 1997 roku, kiedy to urna została przewieziona do Krypty Zasłużonych w podziemiach poznańskiego kościoła św. Wojciecha i spoczywa tam do dziś wśród takich osobistości jak Józef Wybicki czy Jan Henryk Dąbrowski. Napisał około 60 prac z dziedziny wojskowości oraz obszerne pamiętniki, np. „O sztuce wojennej. Kurs taktyki” i „Czterej wodzowie polscy przed sądem historii”.
Patron instytucji
Ignacy Prądzyński był patronem jednostek Wojska Polskiego: 6. Pułku Saperów w Przemyślu, 5. Mazurskiej Brygady Saperów w Szczecinie, 6. Batalionu Logistycznego w Krakowie i 5. Pułku Inżynieryjnego w Szczecinie. Jego imię nosi osiedle mieszkalne, Zespół Szkół Technicznych i ulica w Augustowie, natomiast w Nowych Iganiach jest Szkoła Podstawowa.
W opinii mu współczesnych
Postać Ignacego jest często, z resztą niesłusznie, pomijana na lekcjach historii lub w rozmowach na temat powstania listopadowego pomimo jego kluczowej roli. Wybitny strateg, który był o krok od prawdopodobnego wygrania zrywu, zapomniany naczelny wódz i genialny inżynier. Mimo tak ważnej roli, jaką grały jego plany oraz Kanał Augustowski, nazwisko Prądzyński pojawia się sporadycznie. Najlepiej pokazują to słowa ludzi, którzy go znali.
Przyjaciel Klemens Kołaczkowski pisał o nim tak: „W stosunkach z podwładnemi Prądzyński był przyjacielski, liberalny, względny; lecz może zanadto poufały. Ta łatwość w pożyciu, nie tylko w zasadach, lecz i w charakterze, czyli raczej temperamencie łagodnym brała swój początek. Prądzyński nieśmiało rozkazywał; najmniejsza przeciwność lub opozycja w wykonaniu raziła go, odwodziła od najmocniejszych przedsięwzięć i przyprowadzała częstokroć do zaniechania najpiękniejszych pomysłów. Była to słaba strona jego charakteru… Lecz ci, co z bliska znali Prądzyńskiego, wiedzą bardzo dobrze, iż ta słabość w usposobieniu moralnem dopiero zaczęła bydź wyraźną, kiedy ciało ulegało cierpieniom trzyletniego więzienia u karmelitów. W tem to zamknięciu, gdzie tyle cierpień fizycznych i moralnych doznał, uczuł pierwsze napady nerwowej choroby, przez 20 lat go dręczącej, której na koniec uledz musiał, wytrzymawszy z niezachwianym męstwem najsroższe męczarnie. Towarzysze broni wiedzą także, iż w boju porywał wszystkich około siebie odwagą i wtedy umiał przewodniczyć i rozkazywać.”.
Z kolei Stanisław Barzykowski (działacz polityczny, poseł do sejmu, minister Rządu Narodowego i działacz emigracji popowstańczej): „Twarz i cała jego fizyczna budowa nie miały nic w sobie odznaczającego, wszystko ordynaryjne, gminne, a doznane długie więzienie, zdaje się, że jeszcze dodało twarzy jego jakby nabrzękłości. Blada ona była i bez żadnego wyrazu. Nic wojskowego, prędzej na żołnierza wyglądający, oko tylko miał żywe i ono przepowiadać mogło, że w słabym ciele wyższa dusza mieszka. Jeżeli skąpa była dla niego natura pod względem fizycznym to znów pod względem umysłowym stała się hojna i szczodra. Pojęcie bystre, umysł otwarty i wszechstronny, imaginacya bujna i twórcza, pamięć dobra, głowa myśląca. Odbył on staranne nauki, szczególnie wojskowe i z nich korzystać umiał. Wiele czytał, myślał i pracował, a że umysł miał bystry, przeto i wszystko do wyższych proporcyi i kształtu podnosić umiał, wszystkiemu wyższą sferę nadawał i zaraz od młodości wojnę na wielką skalę pojmował […] Prądzyński był oficerem pełnym wysokich zdolności, lecz tak z natury swojej, jak i z wykształcenia był więcej oficerem teoretycznym, jak praktycznym, więcej do pióra i kwatery zadatny, jak do pola i bitwy. W gabinecie z łatwością w każdem położeniu plany układał, a nawet wykonanie ich zaznaczał, a trudności go nie zrażały, łamać je umiał. Co jednak było dobrem w gabinecie, na stoliku, to często innem w polu bitwy się stawało, bo niewykonalnem. Sam nadto w przeprowadzeniu swych planów nie miał dość wiary, zaufania, stałości. Najmniejsza przeciwność go zrażała, umysł chwiać się zaczynał i wykonanie było słabe i niepewne… Przeto więcej genialny twórca, jak technik wykonawczy, więcej strategik, jak technik, więcej poeta militarny, jak jenerał, jak wódz do bojów dojrzały”.
Oliwia Kurzacz
fot. Wikipedia
Ignacy Prądzyński
Urna z prochami Ignacego Prądzyńskiego w Krypcie Zasłużonych Wielkopolan
1 komentarz
Bardzo ciekawy artykuł Oliwio. Wspaniały pomysł aby przypomnieć postać tego wybitnego polskiego dowódcy zwłaszcza w okresie zbliżającej się rocznicy wybuchu powstania listopadowego. Cieszę się, że rozwijasz swoje pasje zarówno dziennikarskie jak i historyczne.