Spółdzielni mieszkaniowych chyba nikt nie lubi. Z wyjątkiem ich prezesów, członków zarządu i rad nadzorczych, którzy zgodnym chórem krzyczą o doskonałości tych instytucji. Wszystkiemu winne jest najprawdopodobniej prawo spółdzielcze, uchwalone we wrześniu 1982 roku, które samo w sobie jest już kryminogenne, jak określiła je kiedyś red. Elżbieta Jaworowicz.
Spółdzielni mieszkaniowych chyba nikt nie lubi. Z wyjątkiem ich prezesów, członków zarządu i rad nadzorczych, którzy zgodnym chórem krzyczą o doskonałości tych instytucji. Wszystkiemu winne jest najprawdopodobniej prawo spółdzielcze, uchwalone we wrześniu 1982 roku, które samo w sobie jest już kryminogenne, jak określiła je kiedyś red. Elżbieta Jaworowicz.
Spółdzielnia, jako właściciel nieruchomości, odpowiada za eksploatację i obsługę administracyjną zasobów mieszkaniowych, za prawidłowe utrzymanie stanu technicznego budynków i sprawne działanie wszystkich instalacji oraz urządzeń technicznych, świadczenie usług komunalnych, utrzymanie czystości i porządku w budynkach oraz ich otoczeniu. Koszty, związane z utrzymaniem nieruchomości powinny być pokrywane przez członków spółdzielni, zgodnie z art. 208 prawa spółdzielczego, w formie opłat eksploatacyjnych przypadających na dany lokal.
Nie wiadomo dlaczego w takim razie spółdzielcy (czytaj: lokatorzy) są zobowiązani do zapłacenia 50% za wymianę stolarki, 100% za wymianę przyborów gazowych, urządzeń itp. Większość jednak opłat, związanych z użytkowaniem spółdzielczego mieszkania pochłania ogrzewanie. Temperaturę w naszych domach możemy podnosić przy pomocy rozpalonego ogniska (niebezpiecznie), gazu, prądu (drogo) i zwykłego kaloryfera, czyli popularnego c.o., w które wyposażone są wszystkie chyba częstochowskie lokale spółdzielcze. Opłaty za ciepły kaloryfer nie należą niestety do najtańszych – zarówno w stosunku do reszty comiesięcznych rachunków, jak i niestety – naszych dochodów.
Jako użytkownicy podparapetowego ciepełka jesteśmy żywo zainteresowani jego jak najniższą ceną. Na konferencji prasowej zorganizowanej w listopadzie ubiegłego roku przez prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej “Nasza Praca” dziennikarze zostali poinformowani, że koszt ogrzewania (w zasobach wszystkich spółdzielni) jest zależny przede wszystkim od długości sezonu grzewczego i od warunków klimatycznych. – Kwoty od mieszkańców pobierane są zaliczkowo, ustalane na dany rok kalendarzowy – powiedział Ryszard Szczuka, prezes “Naszej Pracy”. Na podstawie kosztów, jakie Spółdzielnia musi zapłacić Energetyce Cieplnej w danym roku ustalane są tzw. opłaty ryczałtowe (w przeliczeniu na 1m2 lokalu, a więc zależnie od jego powierzchni), które mieszkańcy będą płacić co miesiąc w roku następnym. Spółdzielnie płacą za rzeczywiste zużycie ciepła. Ale za co płacą mieszkańcy? Od kwietnia 1998 roku do końca grudnia 2000 roku Częstochowska Energetyka Cieplna nie podniosła opłat za ogrzewanie. Z tym faktem zgadzają się zarówno prezesi spółdzielni, jak i prezes PESC, Sławomir Świerczyński. – My też nie podnieśliśmy tych opłat – grzmiali na konferencji spółdzielcy. Z tym faktem można już jednak polemizować. – Od 1 listopada 1999 roku Rada Nadzorcza Spółdzielni “Hutnik” wprowadza nową stawkę opłat za centralne ogrzewanie – 2,22 za 1 m2 – czytamy w zawiadomieniu dotyczącym rozliczenia czynszu. Czyżby błąd w druku, czy może luka w pamięci prezesa Kazimierza Jarosza?
Od 1 października 1999 roku do 30 września 2000 średnia opłata ze Spółdzielni “Hutnik” na podstawie faktur wyniosła 1,87 za 1m2. Co się więc stało z 35 groszami? W czyjej kieszeni zostały? Biorąc pod uwagę, że “Hutnik” jest największą częstochowską spółdzielnią (około 40 tysięcy członków, prawie 600 tys. mkw) suma, która pozostaje w nieznanej kieszeni, to około 200 tysięcy… co miesiąc.
– Opinia publiczna ma prawo wiedzieć jakie są rzeczywiste ceny za ciepło; wymaga tego najzwyklejsza uczciwość wobec mieszkańców – powiedział “Częstochowskiej” dyrektor częstochowskiego PEC-u Sławomir Świerczyński.
– Spółdzielnia nie zarabia na członkach – zwierzył się dziennikarzom prezes Jarosz. – Spółdzielnia nie ma prawa zatrzymać nawet jednego grosza za centralne ogrzewanie, rozliczamy się według faktur.
– Mieszkańcy powinni wiedzieć, że wszystkie środki i odsetki finansowe pobrane w sposób bezzasadny od mieszkańców, a przynoszące zyski gestorom zasobów mieszkaniowych, winny być zwrócone – uważa Józef Żuber, prezes Zarządu Wojewódzkiego Unii Obrony Praw Lokatorów i Mieszkańców. Dlaczego więc rada nadzorcza SM “Hutnik” podniosła o 18,7% stawkę za ogrzewanie 1m2 powierzchni mieszkalnej? Zarząd Spółdzielni tłumaczy się tym, że ustalenie przedpłat na dostawę ciepła, tak by nie było zwrotów jest niemożliwe, a wszystkie nadpłaty są zwracane. – Ale przecież przedpłaty można ustalić na plus 2% maksimum, a potem je solidnie rozliczyć. Stosowanie natomiast przez 13 miesięcy ceny zawyżonej o blisko 20%, która dała “Hutnikowi” nieuzasadnioną nadpłatę 2,5 miliona złotych można już podciągnąć pod świadome działanie Zarządu – twierdzi Józef Żuber. Prawo energetyczne i zarządzenia Ministra Gospodarki zoobowiązują strony mające wpływ na dostawę ciepła do odbiorców (a więc spółdzielnie) do obserwowania cen w ciągu roku grzewczego i ich urealnienia. Tak się jednak nie dzieje. Spółdzielnia zwraca nadpłaty po każdym roku kalendarzowym, w różnych wielkościach złotowych, ale do tych zwrotów brakuje rozliczeń finansowych. Zainteresowany otrzymuje wiadomość, że z czynszu może sobie odliczyć pewną kwotę i nic więcej. Dokumentacja tych rozliczeń jest tak zagmatwana, że sami autorzy nad nią nie panują – twierdzi Józef Żuber. Poza tym przetrzymywanie tak dużych sum pieniędzy na kontach spółdzielni daje im dodatkowy dochód (odsetki), o których żaden z lokatorów nawet nie słyszy. Jeżeli członek spółdzielni spóźni się z różnorodnymi opłatami od razu pobierane są od niego odsetki za zwłokę. A co z odsetkami, które powinna zapłacić spółdzielnia swoim członkom, za opóźniony zwrot zaliczki za ogrzewanie? Czyżby prawo działało tylko w jedną stronę? Nadpłata za c.o. za 1 metr kwadratowy za rok 2000 – według Unii Obrony Praw Lokatorów i Mieszkańców na podstawie zestawienia PESC (patrz tabelka) w spółdzielni “Nasza Praca” wynosi 5,16 złotych; w “Hutniku” – 4,80; w “Śródmiejskiej” – 4,20. Odsetki (0,13 złotych dziennie) wynoszą: 1,32 dla “Naszej Pracy”; 1,23 dla “Hutnika” i 1,07 dla “Śródmiejskiej”.
Spółdzielnia mieszkaniowa, zgodnie z zapisem prawa spółdzielczego jest prywatną własnością wszystkich członków. Dlaczego więc naszą własnością przez wiele miesięcy zarządza grupa osób – w naszym imieniu i w naszym interesie podobno, i dlaczego zyski płynące z tego zarządzania nie są równo dzielone na wszystkich jej członków? Gdzieś te pieniądze zostają, w czyjejś kieszeni, jak widać – dobrze wypchanej.
SYLWIA BIELECKA