W okresie letnim, kiedy mamy wzmożony ruch pielgrzymkowo−turystyczny i nierzadko temperatury powyżej 30 stopni Celsjusza, Miejski Zarząd Dróg i Transportu w Częstochowie postanowił zaoszczędzić na opróżnianiu miejskich koszy.
Wiadomość o tym ujrzała światło dzienne przypadkowo, kiedy to radny Klubu Prawo i Sprawiedliwość Albert Kula upomniał się o zwiększenie liczby koszy w dzielnicy Raków.
Odpowiedź zastępcy prezydenta Mirosława Soboraka urosła do rangi co najmniej dziwnych. Stwierdził on, że magistrat nie tylko nie zwiększy liczby koszy (aktualnie jest ich na terenie miasta 1163), ale w okresie letnim nawet zredukuje częstotliwość ich opróżniania, bo to zbyt dużo kosztuje.
Rzeczywiście magistrat za tę usługę płaci bardzo dużo, bo aż 99 tysięcy złotych miesięcznie. Postanowiono zatem poczynić oszczędności, zmniejszając częstotliwość usuwania śmieci z koszy. Tym sposobem uzyskano spektakularną oszczędność, rzędu 13 tysięcy złotych miesięcznie. W naszej skromnej opinii i alarmujących o sprawie Czytelników te miejskie śmieciowe oszczędności, to istne kpiny i lekceważenie bezpieczeństwa publicznego i ekologicznego.
Może powinno się zmienić usługodawcę? Wyliczyliśmy, że koszt opróżnienia jednego kosza na częstochowskiej ulicy wynosił ponad 85 zł miesięcznie, a po efektownej,„oszczędnościowej” akcji prezydenta – prawie 74 zł. Jak te kwoty mają się zatem do opłat mieszkańców, którzy za odbiór odpadów zbieranych selektywnie płacą na miesiąc 12 zł od osoby, a zbieranych nieselektywnie – 20 zł?
Materiał ukazał na stronie: “Częstochowska Gazeta Ekologiczna”
(wydanie papierowe), której publikację współfinansuje Wojewódzki
Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.
Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska
organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki
Wodnej w Katowicach.
URSZULA GIŻYŃSKA