Dzień dobry, czy jest pani Grażyna?


Grażyna Sowińska, pielęgniarka koordynująca z Przychodni Lekarskiej przy ul. Zana 6, to osoba nietuzinkowa. – Zawsze uśmiechnięta i serdeczna, zawsze uczynna, bez reszty oddana pracy zawodowej i społecznej – tak mówią o niej pacjenci i współpracownicy. Dzisiaj to rzadkość.

To pytanie w ciągu niespełna półtoragodzinnej rozmowy z Grażyną Sowińską usłyszałam wielokrotnie. I choć burzyło ono nieco rytm naszych pogaduszek, trudno było się o to obrażać. Pacjent, prezes, koleżanka z pracy, pani doktor, wszyscy wpadali do pokoju i wszyscy, z bardzo ważnymi spawami. To po prostu zwykły dzień pracy pani Grażyny.
Grażyna Sowińska jest rodowitą częstochowianką. Wychowała się na Rakowie w rodzinie robotniczej, gdzie z pietyzmem pielęgnowano wartości patriotyczne. – Brat mojego dziadka zginął pod Monte Cassino, wujka rozstrzelono w 1939 roku w Żurawnie. Jego ciało spoczywa w zbiorowym grobie na miejscowym cmentarzu – mówi.

Pierwsze nauki pani Grażyna pobierała w Szkole Podstawowej nr 26 na Błesznie. – Wspaniała szkoła i cudowne czasy. Do dziś pamiętam moich ukochanych nauczycieli. Wychowawczynię i polonistkę, Wandę Łatę, która uczyła nas ortografii na wesoło. Układała wierszyki, rymowanki, które z łatwością wchodziły nam do głowy. Niezapomniany dyrektor Eugeniusz Żychliński, człowiek o wielkiej charyzmie. Kochał Jurę i tę miłość zaszczepił wielu uczniom. Wspólnie przemierzyliśmy wszystkie okoliczne szlaki turystyczne. Dzięki niemu podróżowanie stało się moją pasją – wspomina. Gdy przyszedł czas na wybór zawodu, postanowiła zostać pielęgniarką. – To zawód dla kobiety – stwierdza po prostu. Nie decydowały o tym żadne wyższe względy. Nie bez znaczenia jednak, jak opowiada, było to, że w roku, gdy ukończyła podstawówkę, utworzono w Częstochowie Liceum Medyczne. Nie bez nutki dumy, zauważa, że jej dyplom nosi numer 1/70. – To przypadek, bo nazywałam się z domu Adamus, ale cieszy – mówi.

Zawód, choć z przypadku, okazał się wielkim spełnieniem i darem losu. – Odkryłam, że moim powołaniem jest niesienie pomocy – mówi. Po otrzymaniu dyplomu, zaczęła pracować jako instrumentariuszka w Szpitalu im. Wł. Biegańskiego na Zawodziu. Później była Stacja Pogotowia Ratunkowego w Częstochowie, a od 1985 roku Przychodnia Lekarska przy ul. Zana 6, gdzie, jako pielęgniarka koordynująca, pracuje do dziś. Z dumą podkreśla, że przychodnia to jej drugi dom, że pracuje z doskonałym zespołem i ma nieocenioną szefową. – W ostatnich latach doświadczam najlepszego czasu zawodowego, przede wszystkim za sprawą mojej dyrektor Danuty Wink. To osoba bardzo życzliwa, otwarta, zawsze popiera moje pomysły, naturalnie nie są to pomysły wywrotowe – śmieje się. – Dyrektor wspiera mnie i cierpliwie znosi moją ciągłą gonitwę – dodaje. Zespół pracowników placówki to krąg zaprzyjaźnionych osób. – Znamy swoje rodziny i przyjaciół, znamy swoje zalety i wady – mówi pani Grażyna.

Praca w służbie zdrowia szybko obudziła w duszy pani Grażyny potrzebę niesienia pomocy na niwie społecznej. Już w 1972 roku włączyła się w działalność Polskiego Towarzystwa Pielęgniarskiego. Przez cztery kadencje pełniła funkcję przewodniczącej Zarządu oddziału częstochowskiego, kolejne dwie wiceprezesowała w Zarządzie Śląskim. Jej dokonania Zarząd docenił. W 1989 roku otrzymała Honorową Odznakę PTP, w 2003 roku wpisana została do księgi zasłużonych pielęgniarek województwa śląskiego. W roku 1987 roku Sowińska rozpoczęła współpracę z Polskim Stowarzyszeniem Diabetyków. Jak zawsze, i ta praca pochłonęła ją całkowicie. Odwdzięczono się jej najcenniejszym podarunkiem. W 2002 roku Kapituła PSD nadała jej tytuł “Osobowość roku”. Dziś “Kryształowy Koliber” jest jedną z najcenniejszych pamiątek. Drugą jest przyznana rok wcześniej Nagroda Prezydenta Miasta Częstochowy za “Wybitną i znaczącą działalność w ochronie zdrowia i szczególny charakter pracy na rzecz pacjenta”. – To wyróżnienie wieńczy moje zaangażowanie zawodowe – podkreśla nasza bohaterka.

Praca zawodowa, społeczna to jednak dla pani Grażyny ciągle mało. Przy natłoku spraw nie zapominała o doskonaleniu zawodowym, poszerzaniu horyzontów. Jak zwykle perfekcyjna i solidna. Skończyła kurs pedagogiczny, by prowadzić szkolenia, kursy z zakresu zarządzania w służbie zdrowia, służby medycyny pracy, komputerowe, liderów zespołów aktywności społecznej. W 2001 roku w Akademii Medycznej w Poznaniu skończyła kurs zarządzania opieką zdrowotną, rok wcześniej w Katowicach skończyła kurs “Tworzenie programów promocji zdrowia”, a jej publikacja na temat stanowisk pracy była jedną z najlepszych. Skąd tyle sił i energii? – To naturalna potrzeba, tak jestem – stwierdza. A jak przyjmuje to rodzina? – Współuczestniczy. Mąż i synowie rozumieją, że ważny jest również drugi człowiek. Czy nie czują się trochę zaniedbani? – Mam wspaniałą rodzinę. Mąż Andrzej jest moim przyjacielem, zawsze mnie wspiera. Synowie – Cezary i Leszek, chyba są genetycznie uwarunkowani – śmieje się i dodaje: – mój dom i rodzinę cenię najbardziej, szanuję i kocham. To mój azyl. Teraz rodzina powiększyła się. Od grudnia jestem szczęśliwą babcią, urodził się mój pierwszy wnuczek, Julian.

Pani Grażyna ma również swoje własne chwile. Odpoczywa na ukochanej działce, czasem szydełkuje, a wieczorami czyta biografie. – Zawsze prawdziwi ludzie interesują mnie najbardziej. Teraz żyłam historią egipskiej królowej Noor. Czym kieruje się w życiu? – Mój znajomy powiedział kiedyś: “Ty powinnaś założyć biuro porad w trudnych sytuacjach życiowych”, ale niech pani o tym nie pisze – mówi. – Nie potrafię odmówić nikomu pomocy, gdy potrzeba poświęcam swój prywatny czas. Cieszę się z każdego sukcesu moich znajomych, przyjaciół, a oni zawsze przychodzą. Mówią o swoich kłopotach, ale i radościach – konkluduje.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *