7 sierpnia 2014 roku, w trzecią rocznicę śmierci częstochowskiego artysty Tomasza Gawlikowskiego, w Ośrodku Promocji Kultury „Gaude Mater” w Częstochowie odbył się wernisaż wystawy jego malarstwa. Po raz pierwszy zostały pokazane jego płótna w trzech tematach: batalistyka, judaiki oraz portret. Wystawa, co trzeba podkreślić, wyjątkowa pod względem artystycznym i patriotycznym, będzie prezentowana do 20 sierpnia.
WYSTAWA MEMORIALNA
Obchody rocznicy śmierci Tomasza Gawlikowskiego, siostra artysty oraz inicjator przedsięwzięcia Adam Maruszczyk, przyjaciel artysty, pamięć twórcy uczcili także złożeniem kwiatów na jego grobie. Tomasz Gawlikowski – jak akcentuje Maruszczyk – był nietuzinkowym artystą, z perfekcjonistycznym podejściem do warsztatu malarskiego.
– Tomek powtarzał, że obraz powstaje w sercu, nigdy nie kończył dzieła, dopóki nie dostrzegał w nim swoistego ducha. Był bezkompromisowy w sprawach malarskich, nie przepuszczał żadnych niedociągnięć, autoryzował nawet ramy do swych obrazów. Nie znam drugiego takiego artysty. Tomek był człowiekiem o krystalicznej uczciwości i ogromnej wiedzy na temat historii sztuki. Został ukształtowany w duchu patriotycznym. Jego ojciec był żołnierzem POW, uczestnikiem wojny polsko-rosyjskiej w 1920 roku, kapitanem Wojska Polskiego. W czasie I wojny światowej wysadził w Częstochowie arsenał – mówi Adam Matuszczyk.
Z kolei Adam Nowacki cenił Tomasza Gawlikowskiego za twórczą odwagę. – Dla mnie wystawa ma charakter symboliczny. W mojej ocenie obrazem numer jeden jest ten, na którym rosyjski żołnierz przypala papierosa niemieckiemu oficerowi na granicy Polski 17 września 1939 roku. Kiedyś Roman Lonty, też już nieżyjący, powiedział znamienne słowa, że artystę w annałach sztuki ustawia jeden obraz, moim zdaniem w przypadku Gawlikowskiego jest właśnie ten obraz. We współczesnej Polsce nie ma artysty, który temat agresorów Polski w sztuce poruszałby w tak naturalnie wymowny sposób jak Tomasz Gawlikowski. Ceniłem go za ogromną, wszechstronną wiedzę, Zawsze powtarzał, że jest za biedny by zapominać – mówi Adam Nowacki.
Adam Matuszczyk planuje kolejne prezentacje dzieł Tomasza Gawlikowskiego. Ze wszech miar dorobek tego artysty zasługuje na stałą ekspozycję w jednej z miejskich instytucji kultury – Muzeum czy Miejskiej Galerii Sztuki; z taką ofertą Adam Maruszczyk zwrócił się już między innymi do dyrektora Muzeum Częstochowskiego.
Marian Panek, częstochowski artysta, pracownik dydaktyczno-naukowy w Akademii im. Jana Długosza
– Tomka poznałem w latach 70. ubiegłego wieku, gdy studiowałem na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Często rozmawialiśmy. On mówił jak przeżywa to wszystko, co jest dla niego ważne, a ważne było to, że ten świat się zmienia. Ale w sensie historycznym, to co promieniowało z przeszłości, czyli te wszystkie wątki związane z Polską, Polakami, różnymi nacjami, które tworzyły narodowość polską. Był bez wątpienia kimś, kto czuł, że Polska to istotna sprawa i to podkreślał w swoim malarstwie. Dlatego wyszukiwał różne dokumenty źródłowe, które podkreślały wszystko, co było ważne w historii Polski. I między innymi to znalazło się na tej wystawie w postaci szeregu obrazów batalistycznych związanych z I i II wojną światową i też postaciami istotnymi, jak Piłsudski, jak Andres, jak ułani. Pokazywał to co było naszą opresją, jak wyglądał nasz wróg. Dla mnie to mocna lekcja historii, jaka zaistniała na tej wystawie. Są też i portrety, i judaiki. On bardzo cenił kulturę żydowską i potrafił ją zinterpretować w swoisty, schulzowski sposób. Pokazywał to, co dzieje się w szerokiej przestrzeni tego co jest kulturą judaizmu, tych którzy byli obecni i współtworzyli kulturę polską. Również jego podejście do portretu jest szczególne i wynika z nastawienia do drugiej osoby, by ją pokazać z jak najlepszej strony. Wnikliwy obserwator. A przy tym starał się oddać aurę człowieka, jego osobowość, piękno jego ducha. A w sensie osobowości człowieka-kolegi, kogoś kto znał się na sztuce niebywale i wyjątkowo, a zwłaszcza jeśli chodzi o techniki malarskie i konserwatorskie, to był znawca, to był ktoś kogo ciągle wspominam i jest we mnie obecny, zwłaszcza teraz, przy okoliczności tej wystawy.
UG