W Polsce trwał czas karnawału. W Częstochowie zabawę taneczną zorganizowało 3 lutego Stowarzyszenie Kupców Polskich, 4 lutego – wspólnie Stowarzyszenie Byłych Ochotników Armii Polskiej oraz Częstochowskie Stowarzyszenie Cyklistów. Jednak większym uznaniem i prestiżem cieszył się bal Reduta w sali Straży Ogniowej Ochotniczej.
![](https://gazetacz.com.pl/wp-content/uploads/2025/02/luty-sikorski-poszlo.jpg)
Sprawy niemieckie
Rozpoczynamy sytuacją w III Rzeszy. 30 stycznia 1934 roku parlament niemiecki Reichstag uchwalił ustawę o rekonstrukcji. Przytoczymy całość tego dokumentu: „Artykuł 1. Reprezentacje narodowe poszczególnych krajów zostają zniesione; Artykuł 2. Rządy krajowe podlegają rządom Rzeszy; Artykuł 3. Namiestnicy Rzeszy podlegają służbowo ministrowi spraw wewnętrznych; Artykuł 4. Rząd Rzeszy może wprowadzić konstytucję; Artykuł 5. Minister spraw wewnętrznych Rzeszy wyda konieczne do przeprowadzenia ustawy rozporządzenia i przepisy wykonawcze; Artykuł 6. Ustawa niniejsza wchodzi w życie z dniem jej ogłoszenia”. W ten sposób Adolf Hitler podporządkował sobie całe Niemcy, budując w państwie centralistyczny, nazistowski system zarządzania.
Myliłby się, kto by uważał, że Adolf Hitler w sposób bezproblemowy i totalny przejął pod swoją kontrolę państwo. „Goniec Częstochowski” z 1 lutego 1934 roku zauważył opozycyjną grupę względem nazistów. „Rozczarowani konserwatyści zeszli ze sceny politycznej. Zwolennicy ich zostali, co prawda, na różnych stanowiskach w administracjach, zostali nawet w partii „nazi”. Publicznie nie występują oni wcale, jednak w ukryciu wywołują atmosferę opozycji dla nowego reżimu. W chwili obecnej w polityce partii narodowo-socjalistycznej przeważył kierunek walki z monarchistami i konserwatystami pod hasłem „walki o reakcję”. Przejawia się on już bardzo widocznie na szpaltach prasy”. Jednak opozycja w państwie nazistowskim nie mogła się utrzymać, czas zemsty hitlerowców się zbliżał.
Na koniec jeszcze jeden przykład nazizacji państwa niemieckiego. „Goniec Częstochowski” podał 13 lutego 1934 roku: „Ukazały się w Niemczech znaczki pocztowe z wyobrażeniem swastyki, po raz pierwszy z tego rodzaju znakiem na świecie.”.
Zabawy karnawałowe
W Polsce trwał czas karnawału. W Częstochowie zabawę taneczną zorganizowało 3 lutego Stowarzyszenie Kupców Polskich, 4 lutego – wspólnie Stowarzyszenie Byłych Ochotników Armii Polskiej oraz Częstochowskie Stowarzyszenie Cyklistów. Jednak większym uznaniem i prestiżem cieszył się bal Reduta w sali Straży Ogniowej Ochotniczej.
„Pomimo wszechwładnie panującego kryzysu tegoroczna Reduta zgromadziła w pięknie udekorowanych salonach Straży przeszło 300 osób spośród doborowej publiczności naszego miasta. Tańce przy dźwiękach trzech orkiestr prowadził niestrudzenie dr Z. Lubczyński.
Kostiumów nie było zbyt wiele. Pierwszą nagrodę (srebrna patera) za malowniczy i piękny strój bretoński zdobyła p. Lemaiere, druga nagroda (6 widelczyków srebrnych) za kostium „Zagadka” przypadła w udziale p. Bajwienko. Barwne kostiumy, jak i panie w pięknych sukniach wieczorowych na tle efektownych dekoracji chińskiej herbaciarni, wykonanych przez p. Cz. Piwowarczyka, wyglądały wspaniale. Ochocze tany trwały do rana.”
Na zakończenie karnawału, w sobotę 10 lutego 1934 roku zapowiedziano szereg bali i wieczorków tanecznych. Były to: reprezentacyjny bal morski w Salonach hotelu „Polonia”, niemniej wspaniały bal w salonach Kasyna Oficerskiego 27. Pułku piechoty, urządzony staraniem elewów Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty, wieczór karnawałowy w sali gimnazjum im. H. Sienkiewicza, „czarna kawa” absolwentów Szkoły Handlowej w lokalu Stowarzyszenia Kupców Polskich, Aleja Najświętszej Marii Panny 46. Prócz tego zabawy zapowiadane były we wszystkich stowarzyszeniach i organizacjach.
Bale urządzano nie tylko w mieście. 11 lutego Straż Pożarna w Kamienicy Polskiej urządziła zabawę publiczną w miejscowym „Domu Ludowym”. Zaś we wtorek, 13 lutego, „w ostatki” grono nauczycielskie z tej miejscowości wyprawiło w tym samym lokalu maskaradę, z której dochód całkowity przeznaczony został na szkolnictwo polskie za granicą.
Inwestycje infrastrukturalne
Kryzys gospodarczy wymuszał na państwie polskim nadzwyczajne rozwiązania. Jednym z nich były sprawdzone w Stanach Zjednoczonych i w III Rzeszy roboty publiczne przy rozbudowie infrastruktury. 20 lutego 1934 roku pod przewodnictwem komisarza rządowego na miasto Częstochowa Jana Mackiewicza odbyło się posiedzenie Rady Przybocznej, na którym referowano program inwestycji projektowanych w związku z udzieleniem miastu przez Fundusz Pracy pożyczki w wysokości 576 000 złotych. Plany przedstawiały się następująco: 1) ukończenie budowy drugiej połowy gmachu szkolnego przy ul. Narutowicza (dziś ulica Krakowska); 2) budowa szkoły powszechnej na Stradomiu; 3) budowa szpitala chirurgicznego na Parkitce; 4) przebudowa jezdni w III Alei (asfalt lub kostka granitowa); 5) budowa targowiska na Rynku Narutowicza na Zawodziu; 6) budowa kanału sanitarnego na Stradomiu aż do koszar 7. Pułku artylerii lekkiej.
Niezależnie miasto zaciągnęło z Funduszu Pracy pożyczkę na roboty drogowe na terenie Częstochowy i powiatu częstochowskiego, a mianowicie na budowę mostu żelazo-betonowego na Stradomce między Fabryką Mottów a Częstochowianką (most na ulicy Krakowskiej) i przebudowę 6 km na szosie prowadzącej do Będzina, z tego 1,2 km na terenie miasta, a 4,8 km na terenie powiatu. Roboty miały ruszyć wiosną 1934 roku.
Sprawy gospodarcze miasta
Przemysł częstochowski wykazywał oznaki ożywienia. Huta „Raków” przyjęła pod koniec lutego z powrotem do pracy 130 robotników zwolnionych 31 stycznia. Tartak „Las” przy ulicy Tartakowej przyjął do pracy 50 osób. W dniu 15 lutego 1934 roku po dłuższym zastoju nastąpiło uruchomienie Iglarni.
Były jednak także negatywne informacje. Zarząd Kopalni „Konopiska” należącej do Towarzystwa Bernard Hantke (właściciela Huty „Raków”) wymówił pracę 425 robotnikom z terminem 3 marca 1934 roku. Redukcja ta spowodowana została nagromadzeniem wielkich zapasów rudy żelaza.
Otwarcie nowej siedziby KKO powiatu częstochowskiego
4 lutego 1934 roku o godzinie 12.30 odbyła się uroczystość poświęcenia nowego lokalu Komunalnej Kasy Oszczędności powiatu częstochowskiego przy Al. Najświętszej Marii Panny 19. Zgromadziła ona w obszernym i estetycznie urządzonym miejscu po oddziale Banku Ziemiańskiego licznych przedstawicieli władz, duchowieństwa, wojskowości, sądownictwa, bankowości, instytucji i organizacji. Zaszczycili swoim przybyciem wojewoda kielecki Jerzy Paciorkowski i JE ks. bp Teodor Kubina, który zabrał głos. Przemówił dyrektor placówki Wacław Kobyłecki.
Ten ostatni przedstawił rozwój instytucji od jej założenia w 1927 roku, którego miarą była trzykrotna zmiana lokalu, z 3-pokojowego przy ulicy Dąbrowskiego, większego przy ulicy Kilińskiego po dawnej poczcie, na obecny, duży i wygodny. Oddział zaczynała od zera, po 7 latach skupiał 7 000 klientów, do kasy wniesiono 12 000 000 złotych, wypłacono 9 000 000.
Drugim czynnikiem rozwoju była, jak mówił dyrektor Kobyłecki, stałość waluty. Kasa zawsze prowadziła operacje tylko w złotych i to zaufanie do polskiego pieniądza nie zawiodło ani placówki, ani klientów.
Sprawy nauczania patriotycznego w Polsce
W Sejmie trwała debata nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Należy dodać, że środki każdego ministerstwa były omawiane odrębnie. Poseł Kornecki (Klub Narodowy) zauważył: „Podręczniki są przeznaczone dla szkoły polskiej, a nigdzie nie spotyka się podkreślenia wychowania narodowego i prawie całkiem nie mówi się o narodzie polskim. Usiłuje się wyeliminować „Trylogię” Henryka Sienkiewicza z lektury szkolnej, a w wykazie książek pomocniczych nie znalazło się miejsce dla „Krzyżaków” i „W pustyni i w puszczy”. Społeczeństwo polskie powinno wiedzieć, że przy obecnym kursie wychowania oficjalnego, musi ono samo otoczyć młodzież szczególną opieką i w rodzinie uzupełnić brak i w pielęgnowaniu uczuć religijnych, i narodowych”. Nic się nie zmieniło, po 90 latach od wygłoszenia tych słów i dziś wykonywana jest misja wykorzenienia przynależności narodowej młodzieży w myśl eksperymentów ideologicznych.
Nagłe ocieplenie w Częstochowie
Dziś walczymy w myśl doktryn klimatycznych z ociepleniem. Tymczasem nagłe uderzenie ciepła, także w lutym, były spotykane i wcześniej. Relacja „Gońca Częstochowskiego” z 22 lutego 1934 roku: „Dzień niedzielny (20 luty 1934 roku – dop. R.S.) zaznaczył się wyjątkowo słoneczną pogodą i znacznym ociepleniem, dość niezwykłym jak na luty. W godzinach popołudniowych temperatury wykazywały w słońcu 22 stopnie C, w cieniu 10 stopni C. Korzystając z iście wiosennej pogody, w Aleje wyległy całe tłumy spacerowiczów, a ruch na ulicach był do późnych godzin wieczornych nader ożywiony.”
Wielkie uczucie w Częstochowie
Kończymy opisem sytuacji, która w dzisiejszych czasach utrzymywania komunikacji międzyludzkich przy pomocy smartfonów i transmisji internetowych nie zaistniałaby.
„Od kilkunastu dni w okolicach Ostatniego Grosza krążyły potworne opowieści, że na jednym z oddziałów fabryki „Częstochowianka” tajemniczy i nieuchwytny osobnik zatruwa jakimś płynem przynoszoną przez robotnice i robotników herbatę. Według tych wersji nie było dnia, ażeby do butelek z herbatą nie dolano cuchnącego jakiegoś płynu. Rzecz zrozumiała, że wśród robotników, spożywających na miejscu w fabryce swoje skromne śniadanie powstał popłoch. Doszło do tego, że przyniesionych śniadań w obawie o życie nikt nie tknął nawet. Wieści te w końcu dotarły do dyrekcji, jak również zawiadomiono o tym wydział śledczy. Kierownicy oddziału, ażeby schwytać tajemniczego truciciela, roztoczyli wraz z policją pilną obserwację, która w dniu wczorajszym (15 lutego 1934 roku – dop. R.S.) uwieńczona została pomyślnym rezultatem. Jak się okazało, „niewinnej” tej „rozrywki” dopuszczała się jedna z robotnic tkalni, schwytana w ubiegły czwartek na gorącym uczynku.
Oto kiedy o godzinie 7.30 majster tkacki p. Antoni Sowiński, zamieszkały ul. Narutowicza (dziś ul. Krakowska – dop. R.S.), przechodził przez salę, zauważył nagle, że do butelki zawierającej jego herbatę, wlewa jakiś płyn 45-letnia Józefa Siemieńska, zamieszkała ulica Bór 23. Domyślając się, iż to poszukiwana przez ogół robotników sprawczyni zatruwania napojów, doniósł o tym policji. Siemieńską wobec jawnych dowodów winy aresztowano.
W wydziale śledczym wzięta w krzyżowy ogień pytań „trucicielka” z płaczem zeznała, że żyjąc od dłuższego czasu z mężem swym w separacji szukała sobie przyjaciela. Zaprzecza, ażeby miała zamiar godzić na życie Siemieńskiego, przeciwnie, czując do niego sympatię, stosownie do przypadkowo zdobytej recepty spreparowała na różnych ziołach odwar, przy pomocy którego spodziewała się zdobyć względy upatrzonego przez siebie mężczyzny.
Podczas rewizji w mieszkaniu kochliwej niewiasty znaleziono kilka buteleczek z czarodziejskim płynem. Zeznanie jej całkowicie pokryło się z wynikami analizy, która wykazała brak jakichkolwiek trujących substancji w płynie.
Wobec szczerych zeznań zabobonnej kobiety oraz faktu, iż ekspertyza jej „lubczyka” nie wykazała szkodliwych składników, władze śledcze umorzyły przeciwko niej dochodzenie, a z całej tej wyolbrzymionej do niebywałych rozmiarów historii pozostanie tylko wesoły temat do komentowania.”
Robert Sikorski