A ja wciąż o tym Smoleńsku…


Syn i wnuk. Ile kosztowało ich dochodzenie do prawdy? Jaką cenę płacą za kłamstwa i matactwa tych „w” i „bez” mundurów, którzy za wszelką cenę postanowili bronić rosyjskiej wersji smoleńskiego zamachu? A może to jest tak, jak na jednym z portali napisał biograf śp. Anny Walentynowicz, że „…znów od Niej wszystko się zaczyna”?

Panie Premierze Tusk! Pani Marszałek Kopacz! Panowie w wojskowych mundurach, bezczelnie kłamiący wprost do kamer!
Czy starczy Wam odwagi stanąć przed tymi dwoma mężczyznami i powiedzieć im dlaczego? Dlaczego państwo polskie, za którego niszczenie w pełni odpowiadacie, zakpiło z nich w czasie najtragiczniejszym? W imię jakich wyższych racji – po raz kolejny w historii – państwo polskie upokorzyło Annę Walentynowicz?
Gdzie Pan jest Prezydencie Lechu Wałęso? Laureacie Pokojowej Nagrody Nobla! Pogwałcono najświętsze z praw, prawo do godnego pochówku. Zbezczeszczono zwłoki Anny Solidarność! Wiem, Ty apelowałeś o wspólną dla ofiar smoleńskiego zamachu, mogiłę. Byłoby oszczędniej i bez problemu…
Czy znajdzie się jeden sprawiedliwy, wśród obecnych nieustannie w mediach autorytetów, które z niezwykłą siłą i determinacją bronią prawa do posiadania zioła; wolności używania z kim się chce i gdzie się chce; korzystania ze swobody wypowiedzi artystycznej, zwłaszcza ośmieszającej wszelkie sacrum? Nie słyszę, nie widzę. Ani u Pluszowego Hytruska z TVP, ani na kozetce zakompleksionego Kubusia Pana w innej zaprzyjaźnionych telewizji. Może za dni kilka, szkło nadtłuczone wykrzywi troszkę – jak już będzie wolno wspomnieć choćby o sprawie – wypowiedzi prawicowych publicystów: zbyt patetyczne, ksenofobiczne i szkalujące wadzę. No i profesor od plujek z pewnością się zaktywizuje. Wszak on nawet hienę cmentarną godnie zastąpić zdoła.
Nie wiem, jak żyć mam dalej w tuskolandzie. Jak przekonać moich synów, którzy za granicą zarabiają, żebyśmy zimę przeżyć mogli w ciepłym domu, że na stałe to jednak muszą w Polsce? Coraz mniej argumentów, coraz więcej obrzydzenia we mnie.
Tylko to zdjęcie Pana Walentynowicza… Jego zmęczone, nieco załzawione oczy, pełne przerażenia i bólu, bez cienia nienawiści. One mnie przekonują, że trzeba trwać i siać. Mimo wszystko i wbrew wszystkiemu…
Uczciwy, przyzwoity człowiek nie ma wyjścia, musi być 29 września w Warszawie!
Policzmy się znów. Teraz dla Niej, dla Anny Solidarność!

Anna Dąbrowska

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *