Było co oglądać!
Jacek Magiera jest z pewnością jednym z najbardziej znanych piłkarzy w Częstochowie. Swoją karierę zaczynał w Rakowie, potem trafił do warszawskiej Legii, później przez krótki czas romansował z Widzewem Łódź, aby wreszcie po raz drugi zakotwiczyć na ul. Łazienkowskiej. Były kapitan reprezentacji olimpijskiej, gracz ze wszech miar utalentowany, nie wyzbył się pragnienia, by zostać piłkarzem wysokiej klasy. Co prawda w Legii nie zawsze ma z górki, ale sportowa ambicja Jacka mobilizuje go do walki o miejsce w podstawowym składzie “legionistów”.
Jacek Magiera, mimo że reprezentuje barwy klubu z Warszawy nigdy nie przestał być częstochowianinem. Mało tego, od lat dzięki jego pomocy rozwija się piłkarska młodzież z Uczniowskiego Klubu Sportowego Olimpijczyk w Częstochowie. Jacek twierdzi bowiem:
– Nie jestem zazdrosny. Marzy mi się, aby choć kilku chłopców z tej drużyny zrobiło większą karierę ode mnie.
Aby niejako stworzyć okoliczności do sprostania temu wyzwaniu Jacek Magiera pod koniec roku pomaga w organizacji Ogólnopolskiego Turnieju Trampkarzy. Trzecia edycja zmagań była właściwie jego imprezą, imprezą Jacka Magiery. Oprócz rywalizacji naszych futbolowych nadziei, zawodnik Legii postanowił okrasić przedświęczne zawody smakowitym rodzynkiem. A był nim mecz drużyny gwiazd, czyli Magic Sport Teamu z reprezentacją czołowych Trampkarzy imprezy i sponsorów zawodów.
Do zespołu Magic Sport Teamu Jacek Magiera zaprosił znakomitych piłkarzy – srebrnego medalistę igrzysk olimpijskich Jerzego Brzęczka z Tirolu Insbruk, Marcina Baszczyńskiego z krakowskiej Wisły, Mariusza Śrutwę z Ruchu Chorzów, Wojciecha Szalę z Legii, Jana Spychalskiego i Arkadiusz Gaika, byłych partnerów z Rakowa i młodego Dominika Płazę z RKS-u Radomsko. Obok nich w drużynie “Magica” znalazły się także inne gwiazdy naszego sportu – siatkarze miejscowej Galaxii – Krzysztof Ignaczak, Michał Bąkiewicz i Grzegorz Wagner, żużlowcy rodem spod Jasnej Góry – Sebastian Ułamek i Artur Pietrzyk oraz koszykarz TYTANA Leasing Janusz Sośniak. Tajną bronią tej ekipy miał być dziennikarz radiowy i telewizyjny, wodzirej wielu imprez rozrywkowych Ireneusz Bieleninik, też przecież przy każdej okazji podkreślający swoje częstochowskie korzenie. Tak zbudowany team poprowadził szkoleniowiec nie byle jaki, bo sam Zbigniew Dobosz. Dla Trampkarzy potyczka z gwiazdami z Magic Sport Teamu była niczym piękny sen. Jeden z młodych piłkarzy jeszcze w trakcie spotkania wzdychał do swojego kolegi:
– Brzęczek nieźle mnie okiwał. Ale ja też zabrałem mu piłkę. Inny nie mógł się nadziwić, jak szybki jest Mariusz Śrutwa.
– Ale ma gaz.
Podziwiano też siatkarzy, a szczególnie Grzegorza Wagnera, który przygodę ze sportem zaczynał od piłkarskiej (nie siatkarskiej) reprezentacji Polski do lat 16.
– Oni też umieją całkiem nieźle strzelać – dało się usłyszeć w obozie nastolatków.
Trampkarze przegrali z zespołem Jacka Magiery 4:9, ale powodów do rozpaczania nie mieli. Wręcz przeciwnie, wszyscy tryskali optymizmem, odgrażając się.
– Za rok im pokażemy.
Po trampkarzach przyszedł czas na ekipę Sponsorów. W jej barwach z łatwością można było odnaleźć dyrektora częstochowskiego Włókniarza, byłego piłkarza Skry Leszka Małagowskiego, kierownika hali Polonia, też byłego futbolistę Tomasza Łuszcza, czy wciąż aktywnego piłkarza, choć już powoli wybierającego się na sportową emeryturę Andrzeja Tanerskiego. Obecność swoją zaznaczył także niżej podpisany, zaznaczył strzeleniem bramki, co poczytuję sobie za niemały sukces. Cóż jednak z tego, skoro akcje “Baszcza” z Brzęczkiem, czy Śrutwy z Szalą były tak szybkie, że gole sypały sie niczym z rogu obfitości. Mało tego, piłkarze rozgrywali tak akcje, że na listę strzelców wpisywali się i siatkarze (Michał Bąkiewicz niemal w pojedynkę ograł blok defensywny sponsorów), i żużlowcy (chytre uderzenie Sebastiana Ułamka). Koniec z końcem ekipa Jacka Magiery pokonała sponsorów aż 9:3.
– Za wysoko – mówili zgodnie doświadczeni sponsorzy.
Po części sportowej był czas na część nieoficjalną, podczas której nie zabrakło rozmów z samymi bohaterami wieczoru.
Jacek Magiera nie krył satysfakcji z dwóch rzeczy: po pierwsze, świetnej zabawy przy niezwykle licznej i żywiołowo reagującej publiczności, po drugie, z tego, że żaden z zaproszonych gości go nie zawiódł, mimo faktu, że opady śniegu praktycznie sparaliżowały ruch na drogach.
– Za Marcina Baszczyńskiego, mieszkającego w Rudzie Śląskiej, wręcz ręczyłem że dojedzie. To mój kolega z reprezentacji olimpijskiej. Zawsze trzymaliśmy się blisko siebie, często razem mieszkaliśmy w pokoju podczas najróżniejszych wyjazdów. Mariusz Śrutwa to także osoba, która jeśli powie coś, to słowa dotrzymuje. To samo tyczy się Wojtka Szali.
Jerzy Brzęczek, który przyjechał na krótkie wakacje do rodzinnych Truskolasów, przyznał, że tak dobrze dawno się nie bawił.
– Rzeczywiście, występ w takim meczu to kapitalna rzecz. Wystarczył tylko jeden telefon od Jacka, abym się tutaj zjawił. Do Insbruku wracam dopiero po świętach. Wtedy zaczniemy przygotowania do kolejnej rundy spotkań w lidze austriackiej. Mam nadzieję, że będzie ona dla nas, czyli dla mnie i Radka Golewicza bardzo udana. Zmienił się u nas szkoleniowiec i widzę, że nowy trener wie, jak należy poukładać nasz zespół i jak trenować, aby przyniosło to oczekiwany skutek.
Wspomnianemu Mariuszowi Śrutwie towarzyszyła małżonka, która zachęcała do odwiedzenia stadionu Ruchu, na którym czuje się najbezpieczniej na świecie.
– Chodzę na mecze z dziećmi i nigdy się nic nie dzieje. Zapraszam więc na niego wszystkich sympatyków futbolu – mówiła lekko się uśmiechając.
Bramkarz, obecnie szkoleniowiec Lotu Konopiska Arkadiusz Gaik był za to wychwalony za liczne interwencje, a inny znany trener Gothard Kokott wyznał nam pewną rzecz wprost.
– Gaik z taką formą mógłby bronić w niejednym ligowym klubie.
My zaś uważamy, że jeśli Jacek Magiera utrzyma turniej w takiej formie, jak ostatnie wydanie imprezy, czwarta jego edycja może okazać się wydarzeniem niepoślednim w częstochowskim sporcie. Czego my ze swej strony serdecznie mu życzymy.
ANDRZEJ ZAGUŁA